Lotos Wybrzeże jedzie do Daugavpils ale koncentruje się na meczu ze Startem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Żużlowcy Lotosu Wybrzeża Gdańska przegrali w minioną niedzielę mecz wyjazdowy z Marmą Hadykówka Rzeszów. Gdańszczan do zakończenia zmagań w rozgrywkach I ligi czekają jeszcze dwa spotkania. Pierwsze z nich odbędzie się już w niedzielę w Daugavpils.

Na Podkarpaciu podopieczni Stanisława Chomskiego wystąpili osłabieni brakiem Renata Gafurowa i Thomasa H. Jonassona i doznali wysokiej porażki. - Nie można być zadowolonym, jak jedzie się bez dwóch zawodników. Czy gdyby oni byli obraz meczu zmieniłby się? Nie wiem, trudno powiedzieć, ale to podcina skrzydła w takiej atmosferze jakiej jesteśmy. Dawid też jeździł z urazem prawego kciuka. Takie detale mogły zadecydować o tych paru punktach. Dziś przegraliśmy w fatalnym stylu, ale wynik nie odzwierciedla postawy zawodników, bo chcieli nawiązać walkę a to że starczyło tej walki na kółko, dwa czy może trzy to jest wszystko. Tak to trzeba ocenić. Z mojego wyliczenia tak jak patrzyłem przed biegami nominowanymi, wychodziło, że straciliśmy piętnaście punktów na dystansie i po pierwszym łuku - stwierdził po tym spotkaniu szkoleniowiec gości.

Trener gdańskiego zespołu miał także wiele pretensji o przygotowanie rzeszowskiego toru. Stan owalu w Rzeszowie doprowadził do groźnie wyglądającego upadku Dawida Stachyry i Lee Richardsona. - Tor rozumiem, że jest po opadach i jest przyczepny, bo gospodarz sobie tak życzy i tego się spodziewaliśmy. Takie niuanse jak ta breja na pierwszym łuku przy krawężniku mogły się zakończyć tragicznie. Oby Lee Richardsonowi nic się nie stało. To jest jakieś niedopatrzenie, bo jak ktoś robi tor przyczepny to trzeba go zrobić perfekcyjnie. Nie wolno zostawiać takich fragmentów, które się rozlatują. Wjechał zawodnik, stało się i mam nadzieję, że wszyscy cali i zdrowi opuszczą dzisiaj stadion - mówił po meczu Chomski.

Lotos Wybrzeże ciągle walczy o awans do baraży o Speedway Ekstraligę. Teraz drużynę znad morza czeka wyjazdowy pojedynek z Lokomotivem Daugavpils, a w ostatniej kolejce gdańszczanie podejmą Start Gniezno. - Z układu tabeli wynika, że najprawdopodobniej mecz w Gdańsku ze Startem Gniezno zadecyduje, która z drużyn wystąpi w barażach. Koncentrujemy siły na ten mecz, to nie znaczy, że odpuszczamy mecze. Bo jakbyśmy chcieli odpuścić mecz, to by oznaczało, że nie szanujemy kibiców. Awizowaliśmy najsilniejszy skład - stało się jak się stało. Mogliśmy odpuścić, mógł nie przyjechać np. Zorro, bo przecież też po Grand Prix jest to cień człowieka. Magnus jest zmęczony, pierwsze biegi był pełen wigoru, później ta kondycja gdzieś z niego uszła - poinformował były szkoleniowiec Stali Gorzów.

Stanisław Chomski uważa, że mecz w Gdańsku zadecyduje o tym, która z tych drużyn będzie walczyć o udział w przyszłorocznych rozgrywkach Speedway Ekstraligi. Mniej ważne dla jego zespołu jest starcie z Lokomotivem. - My nie chcemy odpuszczać, ale celem jest przygotować się na finisz tej rundy. Do Daugavpils pojedziemy na pewno w składzie zadowalającym kibiców i będziemy walczyć o jak najlepszy wynik, bo na tym polega żużel. To, że ktoś wygrywa a ktoś przegrywa to trudno - stwierdził trener Lotosu Wybrzeża.

Słowa szkoleniowca gdańskiego klubu potwierdza Paweł Hlib, który również uważa, że mecz ze Startem będzie najważniejszy. - Zawodnicy z Rzeszowa są strasznie szybcy, to widać start i krążą po orbicie jak chcą. Dzisiaj cała drużyna się męczyła. Na pewno każdy liczył na lepszy występ. Fazę zasadniczą mamy dawno za nami, najważniejsze są play-offy zawsze tak było. Wiemy na czym stoimy, wiemy, że musimy wygrać mecz z Gnieznem. To jest dla nas najważniejsze. Jest dwa tygodnie do tego meczu. Trzeba się dobrze przygotować, żeby to spotkanie wygrać. Bez względu na to co się stanie na Łotwie musimy wygrać mecz w Gnieźnie i to jest dla nas najważniejsze - powiedział wychowanek gorzowskiej Stali.

Źródło artykułu: