Komarnicki dla SportoweFakty.pl: Tej porażki nie zapomnę do końca życia

Stal Gorzów po niespodziewanej porażce z Falubazem Zielona Góra odpadła z rywalizacji o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Prezes Władysław Komarnicki nie był skłonny do komentarzy. Specjalnie dla SportoweFakty.pl powiedział, jaka przyszłość czeka jego klub.

- Po tak minimalnej przegranej w Zielonej Górze, uczciwie rzecz biorąc, nie spodziewałem się porażki na własnym stadionie. Tym bardziej, że przeciwnik nie odjechał również rewelacyjnych zawodów. Jeżeli bowiem wynik trzymało dwóch zawodników, czyli Tomasz Gollob i Przemysław Pawlicki, to przecież przeciwnik szału też nie odjechał. Tym bardziej mnie to boli. Jeżeli przeciwnik by nas zlał, to bym to zrozumiał. Mam wielki żal do Gapińskiego, ogromny żal do Zagara. Mimo, że sześć punktów zrobił Ruud, to również mam do niego pretensje, bo zrobił je na motocyklu Tomka Golloba - ocenił spotkanie z Falubazem Władysław Komarnicki.

Dla wielu obserwatorów spotkania, zaskoczeniem był stan gorzowskiego toru. Prezes Stali również nie ukrywa, że spodziewał się innej nawierzchni. - Przyznam szczerze, że również byłem niemile zaskoczony tym, co zobaczyłem na naszym torze. Nie rozumiem tego, bo skoro wszyscy przegrywali u nas na naszym torze, to jaki diabeł go pokusił, żeby to zmieniać? Nie rozmawiałem z trenerem Czernickim na ten temat, bo jest to już musztarda po obiedzie - wyjaśnił Komarnicki.

Media spekulują na temat przyszłości gorzowskiego klubu oraz tego, czy Władysław Komarnicki pozostanie na stanowisku prezesa. W rozmowie ze SportoweFakty.pl kilka tygodni temu, Komarnicki podtrzymywał, że chciałby odejść z klubu w momencie, gdy ten zdobędzie mistrzowski tytuł, a Gorzów będzie miał piękny żużlowy stadion. Czy podtrzymuje te założenia? - Przede wszystkim myślę o sobie, bo jestem już starszym człowiekiem. W przyszłym tygodniu robimy posiedzenie zarządu i będziemy rozmawiać na temat przyszłości klubu. Na temat ewentualnych zmian nie chcę się wypowiadać, bo jest na nie za wcześniej. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji. Dokonamy podsumowania po zakończeniu sezonu. Co do mojej prezesury w klubie, to nic się w tej kwestii nie zmieniło i podtrzymuję to, co powiedziałem w poprzednim wywiadzie - dodał prezes Stali.

Porażka z Falubazem boli prezesa Stali nie dlatego, że był to pojedynek z rywalem zza miedzy. Boli przede wszystkim podejście zawodników do spotkania. - Tej porażki nie zapomnę do końca życia. To jest frajerska porażka. Jestem zaskoczony, bo otrzymałem ogromną liczbę maili i smsów z poparciem. Jestem jednak niemile zaskoczony postawą moich zawodników. Jako jeden z nielicznych prezesów płaciłem im jak w szwajcarskim zegarku. Nawet jak zawodnicy prosili o przedpłatę, to ją otrzymywali. Po zawodach podziękowałem jedynie Tomaszowi Gollobowi, bo jest klasą sam w sobie i Przemkowi Pawlickiemu, bo starał się jak mógł. A z resztą o czym miałem rozmawiać? Jak mam poważnie traktować zawodnika, którego proszę, żeby został w Polsce i odbył z nami trening. A on woli jechać do Vojens, zdobywa dwa punkty i jedzie jak ostatni leszcz. To jest poważny zawodnik? A prosiłem go osobiście... Jedynym zawodnikiem, który mnie nie zawiódł całkowicie jest Tomasz Gollob. Nie obawiam się o to, czy odpadnięcie z rozgrywek wpłynie negatywnie na jego formę. Jeździ w Szwecji, ma do dyspozycji gorzowski tor. Podtrzymuję to co powiedziałem, że Tomasz będzie mistrzem świata. Niestety pozostali zawodnicy w niedzielę nie zbliżyli się nawet do jego poziomu - powiedział zmartwiony prezes Stali Gorzów.

Stal Gorzów po kontuzji Nicki Pedersena po części padła ofiarą systemu rozgrywek Speedway Ekstraligi. Jego przeciwnicy już przed sezonem podkreślali, że kontuzja jednego z liderów poszczególnych drużyn, może kosztować ten zespół walkę o medale. Tak się stało chociażby w przypadku Stali Gorzów, czy Polonii Bydgoszcz, która straciła Emila Sajfutdinowa. Prezes Komarnicki również uważa, że system należy zmienić. - System jest chory. Jesteśmy moralnym wicemistrzem Polski po rundzie zasadniczej. Natomiast de facto jesteśmy na szóstym miejscu. O systemie rozmawialiśmy już miesiąc temu w Zielonej Górze i wszyscy są zgodni, że jest on chory. Można przewaletować cały sezon, a i tak nie przekreśla to szans na mistrzostwo Polski - powiedział Komarnicki.

Jedna z Gazet spekuluje nad przyszłością gorzowskiego klubu zastanawiając się nawet, czy nie grozi tej drużynie rozpad przed kolejnym sezonem. Prezes Stali uspokaja kibiców. - Klub ma wszelkie podstawy ku temu, żeby startować w Ekstralidze i jeździć na wysokim poziomie. Czy w takim składzie zarządu i takim składzie drużyny? O tym dopiero będziemy rozmawiać. Trzeba sobie jednak powiedzieć jasno, że oprócz wyniku, wszystko jest w porządku. Niestety jednak prezes nie ma wpływu na wynik. Obowiązkiem prezesa jest tworzenie atmosfery wokół klubu, obowiązkiem jest tworzenie odpowiednich warunków dla zawodników i trenera, obowiązkiem są dobre kontakty z miastem i sponsorami. To wszystko w Gorzowie zrobiono! Ale prezes nie usiądzie i nie pojedzie - zakończył prezes Władysław Komarnicki.

Komentarze (0)