Jarosław Handke: Czy uważa pan, że niezorganizowanie treningu przed meczem w Łodzi może się negatywnie przełożyć na wynik w niedzielę?
Henryk Jasek: Nie. W Łodzi jest całkiem inny tor, a nasi zawodnicy trenowali przed tym meczem we Wrocławiu i w Zielonej Górze. Dlatego podchodzimy do tych zawodów bez treningu na swoim torze.
Awizowany skład Kolejarza wygląda mizernie. Jeśli rzeczywiście pojedziecie w takim zestawieniu, to wynik może być jeszcze gorszy niż w rundzie zasadniczej, gdy RKS przegrał w Łodzi 40 punktami.
- Trener by zawsze chciał mieć jak najlepszy skład. Trzeba się liczyć z realiami, jakie są. Może będzie lepiej niż w maju w Łodzi (śmiech). Ale na pewno za dobrze też nie będzie, bo jadąc w takim składzie nie można się spodziewać wielu zdobytych punktów.
Kilka miesięcy temu mówił pan o tym, że Tomasz Łukaszewicz dysponuje tylko jednym motocyklem. Czy coś w tej materii się zmieniło?
- Teraz Tomek ma już dwa motocykle.
Trwają rozmowy pomiędzy Wiktorem Gołubowskim i włodarzami Kolejarza na temat przedłużenia kontraktu na sezon 2011. Jak bardzo chciałby pan widzieć tego zawodnika w przyszłorocznym składzie?
- Bardzo chętnie widziałbym tego zawodnika w składzie Kolejarza na przyszły sezon.
Może do Wiktora dokooptowałby pan jeszcze jednego Rosjanina?
- Jest to temat do zastanowienia, ale uważam, że jest to fajny pomysł. Na takie rozmyślania przyjdzie czas po tym, gdy odjedziemy już wszystkie mecze u siebie w tym sezonie.
Upatrzył pan już jakiegoś zawodnika do Kolejarza na przyszłe rozgrywki?
- Tak, ale nie chciałbym o tym mówić.
Polak czy obcokrajowiec?
- Myślę o obcokrajowcu.
Ma już doświadczenie w polskiej lidze?
- Tak. Więcej już nic nie powiem, zostawmy ten temat.
Wielu kibiców Kolejarza uważa, że czas Marcina Nowaczyka w Rawiczu już się skończył. Głównym ich argumentem jest kiepska postawa tego zawodnika w tegorocznych rozgrywkach. Co pan sądzi na ten temat?
- Myślę, że Marcin na początku sezonu się trochę pogubił. Uważam jednak, że warto z niego korzystać. Jako rawiczanin powinien być w składzie Kolejarza, także w przyszłym roku.
Jeśli Kolejarz odpuści wszystkie trzy mecze wyjazdowe w rundzie finałowej, to pewnie na mecze u siebie nie przyjdzie za wielu kibiców. Może się więc okazać, że awans do tej fazy wcale nie wpłynie pozytywnie na frekwencję.
- Na pewno jest to realne. Ale czy Kolejarz odpuści wszystkie wyjazdy? Może nie wszystkie. Sytuacja jest taka, jaka jest i trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że wszystko się wiąże z pieniędzmi. W kategoriach sukcesu trzeba w ogóle traktować to, że w Rawiczu jest żużel, nie mówiąc już o czwartym miejscu w lidze. Trzeba się mocno nagimnastykować, żeby ściągnąć trochę pieniążków do klubu.
Za miesiąc w Rawiczu odbędzie się Puchar Burmistrza. Czy wraz z zarządem poczynicie starania, by w zawodach tych wystartowało kilku zawodników, którym przyglądacie się w kontekście sezonu 2011?
- Musiałbym porozmawiać na ten temat z prezesem, a do tej pory jeszcze nie rozmawialiśmy o tym. Jasne, że chciałbym widzieć w tym turnieju zawodników, którzy mogliby być ewentualnymi wzmocnieniami Kolejarza.
Ile wzmocnień do składu życzyłby sobie pan przed sezonem 2011?
- Dwóch zawodników na pewno. Na pewno dobrego krajowego juniora. Na chwilę obecną Tobiasz Musielak prawdopodobnie sam jeszcze nie wie, gdzie będzie jeździł w przyszłym roku.
Kto pana zdaniem ma większe szanse na awans do I ligi: Orzeł Łódź czy KMŻ Lubelski Węgiel Lublin?
- Moim zdaniem Lublin jest mocniejszym zespołem na wyjazdach, ale dopiero od momentu, gdy się wzmocnili. Wszystko się okaże już za kilka tygodni, kto awansuje. Atutem Łodzi są mecze u siebie, gdzie będą mocni, gdyż mają specyficzny tor. Ich zawodnicy potrafią się do niego bardzo dobrze dopasować.
Kibice w Rawiczu zastanawiają się jak to jest możliwe, że drużyna przegrywa u siebie 32 punktami, by dwa dni później wygrać na wyjeździe 6 "oczkami". Skąd taka nierówność w jeździe zawodników?
- To była chyba taka wpadka nas wszystkich.
Jak wygląda kwestia toromistrza w Rawiczu? Czy w miejsce etatowego, chorego aktualnie, sprowadzony zostanie jego odpowiednik z pobliskiego Leszna czy Wrocławia, by tor nie był taki jak podczas meczu z KMŻ-em Lubelskim Węglem Lublin?
- Prawdopodobnie nie. Na pewno nie z Wrocławia. Nie ma co ukrywać, że mamy problem. Nie mamy wyszkolonego człowieka, który znałby tajniki pracy na torze, znałby się na mechanice. Przy traktorze bowiem ciągle jest coś do roboty. Ten człowiek musiałby być miejscowy, a nie dojeżdżający. Na razie, z tego co wiem, to nie ma takiej osoby.