Jarosław Handke: Co możesz powiedzieć po tym meczu? Po zakończeniu biegu czternastego kibice wręcz oszaleli z radości. Był to na pewno kluczowy wyścig tych zawodów.
Wiktor Gołubowskij: Wszyscy mi mówią, że to ja wygrałem mecz. Ale przecież to nie ja go wygrałem. Zdobyliśmy 48 punktów i punkty te zdobyła drużyna i to ona wygrała mecz. Ja jechałem swoje, starałem się, tak jak zawsze się staram. Bardzo cieszę się z tego, że udało mi się wygrać z Danielem Pytelem, który zwyciężył we wszystkich swych pozostałych wyścigach.
Rozmawiałem z Danielem, który mówi, że wziął cię za swego partnera z zespołu i dlatego zostawił lukę po wewnętrznej części toru. Czy rozmawiałeś może z Danielem o tej sytuacji?
- Nie, nie rozmawiałem. Po prostu po starcie, na drugim łuku tak szybko się napędziłem, że od razu minąłem Shane’a Parkera. Sam byłem tym zdziwiony. Później goniłem Pytela i wykorzystałem to, że odjechał od wewnętrznej części toru.
Czy przed tym biegiem były jakieś korekty w motocyklu?
- Kiedy przyjechałem w swym trzecim biegu jako ostatni chciałem coś zrobić, by motor był szybszy. Nie potrafiłem jednak dobrać odpowiedniego przełożenia. Potem wróciłem do pierwotnych ustawień, zrobiłem małe zmiany i rezultat tego był dobry.
Mecz ten, w dużej mierze za sprawą kibiców przyjezdnych, oglądało sporo widzów. Także fanów gospodarzy było więcej niż ostatnio. Czy myślisz, że ta tendencja wzrostowa dotycząca frekwencji będzie się utrzymywać?
- Myślę, że tak. Bardzo się cieszę, że kibice przyszli, by nas wesprzeć. W Rawiczu akurat jest ten problem, że mecze ogląda małe grono widzów. Jestem zadowolony, że te zawody obejrzało sporo kibiców. Może wpływ na to miał zorganizowany w sobotę Dzień Dziecka na żużlowo? Powoziliśmy dzieci na motorach. W niedzielę większa liczba osób na trybunach wpłynęła na nas na pewno motywująco. Zapraszam także wszystkich na następny mecz.
W najbliższym czasie musisz udać się do Rosji…
- Mam nadzieję, że na początku tygodnia otrzymam taki dokument, na podstawie którego będę mógł dostać w Rosji wizę na pobyt w Polsce. Dokument ten muszą mi załatwić działacze klubu, bo ja sam tego nie załatwię. Teraz będzie kilkanaście dni przerwy w rozgrywkach. Pojadę w tym czasie do Rosji. Chcę jechać razem z drużyną do końca sezonu. Mam nadzieję, że trafimy do fazy play-off. Przez to będziemy mieli więcej meczów.
Półtorej miesiąca temu mówiłeś, że pojawił się temat startów w lidze rosyjskiej w barwach klubu z Saławatu. Jak teraz wygląda sytuacja w tej materii?
- Raczej będę jeździł w lidze rosyjskiej. Zacznę jeździć tam 22 lipca, akurat tego dnia przypadają moje urodziny. Rywalem klubu z Saławatu będzie drużyna z Władywostoku. Zajmuję się sportem, który wymaga częstych startów i chcę po prostu więcej jeździć.
Czy otrzymałeś zaproszenia na kolejne mecze do Danii i na Ukrainę?
- Nie. Klub pana Trofimowa na Ukrainie wycofał się z rozgrywek. Kolejnej propozycji startów w Danii natomiast nie otrzymałem.
W jaki sposób wracasz do Rosji? Samolotem?
- Myślę, że wybiorę pociąg, bo samolot jest trochę za drogi. Do Moskwy nie jedzie się aż tak długo. A ja właśnie wybieram się do stolicy Rosji, do domu nie mam na razie zamiaru jechać. Do Saławatu mam zdecydowanie dalej.
W jakim konkretnie celu jedziesz więc do Moskwy?
- Jadę tam po to, by wyrobić sobie normalną wizę. Celem mojej podróży jest konsulat i mam nadzieję, że będę po powrocie mógł normalnie przebywać w Polsce.
Jak dogadujesz się ze szwedzkimi kolegami z drużyny, skoro nie znasz angielskiego?
- Zawsze jest tak, że któryś z kolegów zna angielski i on wtedy występuje w roli tłumacza. Kilka słów po angielsku ważnych przy spytaniu na przykład o coś znam. Szukamy wyjścia z takiej sytuacji, jeździmy w jednym zespole i musimy się dogadywać.