Tomasz Gapiński nie ukrywał, że w balu uczestniczy po raz pierwszy. - Bardzo się cieszę, że mam okazję w nim uczestniczyć. Tutaj się toczy zbiórka pieniędzy na hospicjum, myślę, że jest to super rzecz.
Sam zawodnik uważa, że taka uroczystość może pomóc mu nawiązać nowe znajomości ze sponsorami, co na pewno przyda się w przyszłości. - Poznaję wiele osób, których jeszcze nie znałem. Wiadomo, jestem nowy, muszę poznać cały światek żużla w Gorzowie, od zarządu do sponsorów i kibiców. Cieszę się, że tutaj jestem, ponieważ wielu życzliwych ludzi już poznałem.
W trakcie balu żużlowiec Stali Gorzów zdradził nam, że stara się uczestniczyć w licytacjach. - Próbuję cały czas. W sumie robi to moja małżonka, ja ją namawiam. Nie udało nam się jeszcze nic wylicytować, ale próbujemy dalej.
Jak się później okazało, wychowanek pilskiej Polonii wylicytował cygaro Władysława Komarnickiego za 1500 zł, które ma nadzieję odpalić po ostatnim meczu sezonu 2010.
Dodatkowo przekazał swój kevlar na licytację. Zdradził nam również, że początkowo cenę wywoławczą chciał ustalić na 500 zł, a nie jak się później okazało za 1500 zł. - Jak tutaj jechałem, chciałem oddać kevlar za 500 zł, ale później sobie pomyślałem, że to jest szczytny cel, więc powiem 1500 zł. Może trochę przesadziłem. Jednak poszedł za 5500 zł, naprawdę się tego nie spodziewałem. Górną półkę określiłem na 2500 zł, a tutaj jest 5500. Naprawdę jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem dołożyć małą cegiełkę do końcowego sukcesu.
"Gapa" pierwszy raz brał udział w balu charytatywnym, więc nie mógł porównać tej uroczystości do innych, ale poziom ocenił wysoko. - Myślę, że jest super. Sala jest wypełniona po brzegi, wszyscy się dobrze bawią. Poziom jest wyśmienity.
W Balu obok Tomasza Gapińskiego uczestniczył kapitan Stali, Tomasz Gollob oraz Słoweniec Matej Zagar i gorzowscy juniorzy. Zapytany o to, czy takie spotkanie może bardziej zintegrować drużynę, odpowiedział: - My się znamy już od wielu, wielu lat. To że jeździliśmy w obcych zespołach, nie znaczy, że się nie kolegowaliśmy. Z Matejem jeździłem w Szwecji, z Tomkiem tak samo. Myślę, że znamy się bardzo dobrze i wielkiej integracji nie trzeba.