Kamil Hynek: Mówiąc delikatnie sezon 2009 nie był dla Ciebie zbyt udany. Czy wiesz co zrobiłeś źle lub gdzie leżał problem, że jednak zawodziłeś swoich pracodawców. Co chcesz poprawić w następnym roku, aby oszczędzić kolejnych rozczarowań sobie jak i twoim drużynom?
Lubos Tomicek: Rok 2009 był dla mnie bardzo trudny. Przed sezonem podpisałem kontrakty w czterech ligach: czeskiej, polskiej, szwedzkiej i duńskiej. Niestety Rospiggarna Hallstavik i Slangerup nie zaprosiły mnie na żaden z meczów w trakcie sezonu. Tym sposobem startowałem tylko w Czechach i Polsce. Dla żadnego zawodnika nie jest to komfortowa sytuacja, gdy startuje w tak małej ilości zawodów. Na domiar złego w maju, podczas kwalifikacji do Grand Prix miałem groźny upadek. Taki stan rzeczy również nie pomógł mi dojść do wysokiej formy. Mimo tego, w sierpniu zgłosili się do mnie działacze brytyjskiego klubu Belle Vue. Moim celem w Wielkiej Brytanii było podwyższenie lub ewentualnie zmniejszenie średniej, tak żebym łatwiej mógł znaleźć klub na sezon 2010. Żeby tak się stało musiałem wystartować w co najmniej dwunastu meczach. I tu znów nie miałem szczęścia ponieważ na początku września - po zaledwie sześciu meczach - przydarzył mi się kolejny wypadek. Nie ze swojej winy złamałem obojczyk i kilka żeber. Dlatego jeśli miałbym pokusić się o jakieś podsumowanie, to do dobrego wyniku w ubiegłym sezonie zabrakło przede wszystkim większej ilości startów.
Czy masz zamiar poczynić jakieś zmiany względem mechaników, a może zmienisz tunera?
- Nie mogę narzekać na sprzęt i team, który był wokół mnie. Myślę, że to we mnie był największy problem. Pozostanę najprawdopodobniej z tym samym tunerem i dwójką mechaników. Jak więc widać wielu zmian w ekipie i jej organizacji nie będzie. Planuję jednak zmiany jeśli chodzi o silniki.
Czyżbyś miał w planach zmianę czeskich Jaw na bardziej popularne GM-y?
- Nie do końca, bo wciąż będę posiadał silniki Jawy. Zmienimy jednak koncepcje ich ustawienia. W porównaniu do zeszłego roku będzie się to bardzo różniło. Wcielimy to w życie, a o efektach będziemy mogli porozmawiać wraz z pierwszymi wyjazdami na tor
Na dzień dzisiejszy masz podpisany kontrakt tylko w lidze duńskiej gdzie będziesz bronił barw klubu z Fjelsted. Kiedy poznamy twoje zespoły w kolejnych ligach, a przede wszystkim w polskiej. Gdzie masz zamiar jeszcze startować?
- Tak, do tej pory podpisałem jedynie kontrakt w Danii z zespołem z Fjelsted. Słyszałem jednak o ich kłopotach finansowych. Mam nadzieję, że wkrótce się z tym uporają i spokojnie przystąpimy do rozgrywek ligowych. Chciałbym również jeździć w Wielkiej Brytanii. Szkoda tylko, że moja średnia (4,5 punktu w Elite League) nie pozwoli mi najprawdopodobniej znaleźć zatrudnienia już na początku sezonu. Podobnie wygląda sprawa ze Szwecją. Mam oferty z Polski, ale do tego czasu naprawdę nic konkretnego. Dania i Czechy to mój aktualny stan posiadania jeśli chodzi o ważność umów.
Jeśli chodzi o Anglię, to widzę, że skłaniasz się ku Elite League, ale czy jest jakieś zainteresowanie twoją osobą w kontekście startów na Wyspach?
- Nie sądzę, żebym jeździł w Anglii od początku sezonu. Jeśli będzie to możliwe, to chciałbym znaleźć klub w tamtejszej lidze już w trakcie trwania sezonu. Co do klasy rozgrywkowej, to akurat nie ma to wielkiego znaczenia czy będzie to Elite czy Premier League. Wszystko zależy od koncepcji budowania składu przez daną ekipę w kontekście mojej średniej.
Jak wygląda twoja sytuacja z dotychczasowym pracodawcą – KMŻ-em Lublin. Czy bierzesz pod uwagę dalsze starty z "Koziołkiem" na piersi, a przede wszystkim czy jesteś zadowolony ze współpracy z tamtejszymi działaczami?
- W Lublinie naprawdę dobrze współpracowało mi się z trenerem Wilkiem i kapitanem drużyny Jackiem Rempałą. Widać było, że te dwie osoby aż palą się, by w zespole panowała świetna atmosfera. Obaj oddawali tej drużynie i klubowi całe serce. Trzeba też podkreślić, że wspaniale się stało, że ligowy żużel znów zawitał do Lublina po rocznej przerwie. Jeśli mógłbym coś podpowiedzieć, to można by więcej popracować nad stanem lubelskiego toru, który nie jest w najlepszej kondycji. Wracając jednak do mojej dalszej współpracy z tym klubem, to do tej pory nikt się ze mną nie kontaktował i nie złożył żadnej propozycji. Dlatego też wydaje mi się, że szefowie tej drużyny nie są mną zainteresowani w kontekście zbliżających się rozgrywek.
Zahaczmy jeszcze o twoją rodzimą ligę. W Czechach od najbliższego sezonu będzie obowiązywał system meczowy podobny do tego w Polsce. Czy twoim zdanie zmiana czwórmeczów na dwumecze to krok w dobrą stronę jeśli chodzi i popularyzację speedwaya w twoim kraju?
- Sądzę, że to dobra zmiana, a liga będzie ciekawsza. Wydaje mi się, że naśladowanie pewnych rozwiązań, które stosowane są w najlepszych ligach świata takich jak polska czy szwedzka mogą nam wyjść tylko na lepsze. Skoro tam się udało to czemu nie u nas? Zobaczymy jak to będzie funkcjonowało, ale już po ostatnim sezonie można wysnuć tezę, że z kilkoma bardzo dobrymi zawodnikami w składach czeska Extraliga jest coraz ciekawsza i silniejsza.
Sporym echem odbiły się twoje słowa, że za kadencji Milana Spinki twoja noga w reprezentacji Czech już nie postanie. Byłeś rozgoryczony tym, że trener czeskiej kadry nie widzi dla Ciebie miejsca na lipcowy półfinał DPŚ w duńskim Vojens, choć to ty byłeś jednym z głównych autorów awansu tej ekipy z eliminacji. Czy podtrzymujesz więc to co powiedziałeś jeszcze przed rozpoczęciem lipcowych zmagań w DPŚ, czy jednak działałeś wtedy pod wpływem chwili, byłeś zdenerwowany i nie ważyłeś słów?
- Nie da się ukryć, że byłem wtedy zdenerwowany i niektóre słowa zabrzmiały mocniej niż myślałem. Oczywiście będę jeździł dla Czech w zawodach indywidualnych. Nie widzę jednak szans, abym startował w zawodach drużynowych w reprezentacji Czech dowodzonej przez pana Milana Spinkę.
Na koniec chcę Cię zapytać o waszą czeską młodzież. Obserwujesz zapewne co się z nią dzieje. Ostatnio wyskoczył Vaclav Milik, a twoim zdaniem kto w niedalekiej przyszłości przejmie schedę po braciach Drymlach czy Adrianie Rymelu, nie wspominając o Antoninie Kasprzerze czy Bohumilu Brhelu?
- Mamy kilku młodych i zdolnych zawodników. Jestem z Pragi więc mam naprawdę dobry kontakt z Matejem Kusem. Nie muszę mówić, że to bardzo utalentowany zawodnik, a do tego wie, że na sukces musi ciężko pracować. Jeśli będzie miał szczęście i nie odniesie jakiś poważnych kontuzji to może zajść daleko.