Informację o tym, że turniej finałowy Drużynowego Pucharu Świata w przyszłym roku odbędzie się na PGE Narodowym, w ostatni czwartek oficjalnie przekazał Polski Związek Motorowy. Impreza ta została zaplanowana na sobotę 29 sierpnia 2026.
Wobec aktualnych wciąż ustaleń światowej federacji zmagania w DPŚ odbywają się co trzy lata. Poprzedza je dwukrotna rywalizacja w Speedway of Nations. Ostatnia edycja, w której w finale startują cztery drużyny złożone z pięciu zawodników, miała miejsce w sezonie 2023 na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Wówczas mistrzowski tytuł zgarnęła Polska.
Podczas ostatniego DPŚ, w turnieju decydującym o medalach zabrakło Szwecji, która odpadła w barażu. Reprezentacja "Trzech Koron" w XXI wieku zwyciężyła w tym czempionacie trzykrotnie (2003, 2004, 2015). Będzie więc na pewno liczyć na to, by tym razem znaleźć się w finale.
Zadowolenia z faktu organizacji DPŚ w Warszawie nie kryje Linus Sundstroem, który kilka miesięcy temu objął seniorską kadrę Szwecji, przejmując ją z rąk Morgana Anderssona. - Wspaniale, że DPŚ pojawi się na takiej arenie. Będzie to prawdopodobnie prawdziwa gratka dla kibiców i krok w dobrym kierunku dla naszego sportu - przyznał były reprezentant swojego kraju cytowany przez serwis speedwayfans.se.
Zanim jednak Szwedzi będą mogli zawalczyć o sukces w przyszłym roku, w tym tak jak inne zespoły narodowe czeka ich rywalizacja w SoN. Ta impreza na przełomie września i października odbędzie się w Toruniu. - Trudno nie lubić formatu DPŚ, bo jest w swojej istocie oryginalny, ale lubię także SoN. Myślę, że to dobrze, że jest między nimi taka różnorodność - powiedział Sundstroem, który smak złota zdobytego z kadrą poznał dekadę temu.
ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Spartę