Działacze zastanawiali się w minionym tygodniu jak powstrzymać finansowe szaleństwo w PGE Ekstralidze i spowodować, że możliwa będzie obniżka wynagrodzeń dla zawodników. Głównym pomysłem jest obniżenie kosztów uprawiania żużla, bo to właśnie te koszty najmocniej podskoczyły w ostatnich latach. Zawodnicy tłumaczą, że potrzebują podwyżek, bo motocykl kosztuje już 70 tysięcy złotych, jeden serwis to koszt nawet 10 tysięcy złotych, a na jedną oponę trzeba wydać przynajmniej 500 złotych.
Prezesi poszczególnych klubów mają już dość takich tłumaczeń swoich gwiazd i chcą pozbawić ich części argumentów. Niektóre pomysły, które zostały do tej pory rzucone w nieoficjalnych rozmowach obejmują choćby wprowadzenie limitów na wzór tych obowiązujących w Formule 1. Działacze chętnie rozważyliby wprowadzenie limitu silników zgłaszanych przez zawodników w trakcie sezonu, podobnie mogłoby być z limitem opon na każdą drużynę podczas każdego meczu PGE Ekstraligi. Jeden z prezesów przyznał nawet, że jest za radykalnym zakazem używania części z najdroższych materiałów.
Wszystko po to, by zawodnicy nie musieli uczestniczyć w wyścigu technologicznym, który nie daje wielkich korzyści dla kibiców, a jednocześnie pochłania każdego roku setki tysięcy złotych. Z naszych informacji wynika, że władze polskiego żużla mają się przyjrzeć uważnie, gdzie można poszukać oszczędności i ewentualnie zaproponować jakieś poprawki.
ZOBACZ WIDEO: "To jest sygnał". Apeluje do władz żużlowych o zmianę regulaminu
Gdy jednak zwróciliśmy się z pytaniem do specjalistów w tej dziedzinie, to dość szybko okazało się, że zdecydowana większość pomysłów prezesów klubów jest zupełnie nierealna. Limity silników byłyby trudne, a może nawet niemożliwe do kontrolowania, a zawodnicy bez trudu mogliby po prostu przekładać części karteru z wybitymi numerami do innych jednostek napędowych. Limitowanie opon mogłoby z kolei skończyć się tragicznie, bo już teraz część z nich jest tak miękka, że po jednym wyścigu praktycznie rozlatuje się w rękach. Ingerencje w konstrukcje silnika, czy akcesoria mogłyby obowiązywać tylko w Polsce, a to sprawiłoby, że zawodnicy musieliby dysponować innym sprzętem na zawody międzynarodowe, a innym na zawody ligowe. Łatwo wyobrazić sobie więc, że w ten sposób zamiast oszczędności, mieliby dodatkowe wydatki.
Jedynym realnym pomysłem na zmiany wydaje się w tym momencie podpisanie umowy przez władze ligi z jednym dostawcą opon. Wybrana firma mogłaby produkować wtedy nieco twardsze opony (bardziej wytrzymałe), a jednocześnie mając pewność sprzedania tysięcy sztuk, mogłaby znacznie obniżyć cenę. Obecnie bez względu na klasę rozgrywkową każdy żużlowiec musi zapłacić za opony na jeden mecz od 1,5 do 2,5 tysiąca złotych.