Rozgrywany tradycyjnie pomiędzy świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem charytatywny turniej piłkarski "Świąteczne Granie z Kubą" przeszedł do historii. Tegoroczna impreza odbyła się w ostatni piątek 2024 roku (27.12), a jednym z jej uczestników był Patryk Dudek. Dla żużlowca KS Apatora Toruń był to kolejny występ przed częstochowską publicznością.
- To jest jedna z tych imprez charytatywnych, w których biorę udział, gdzie jest naprawdę ten efekt "wow". Pełna hala, czyli te prawie 6 tysięcy osób na trybunach, więc pełen szacun dla ludzi, którzy przyszli. Dobro wraca - powiedział Dudek w rozmowie z WP SportoweFakty.
Choć impreza ma charakter towarzyski i każdy podkreślał, że liczy się dobra zabawa, to w momencie, kiedy gwiazdy sportu, telewizji i estrady pojawiały się na parkiecie, nie było odpuszczania. - Są tacy, którzy przyjechali dla zabawy, ale są też tacy, którzy pragną zwycięstwa. Ja jestem w tym drugim gronie (śmiech). W ubiegłym roku udało mi się wygrać, a aktualnie walczymy o trzecie miejsce i nie jesteśmy na straconej pozycji - dodał nasz rozmówca, który ostatecznie ze swoim zespołem przegrał w meczu o 3. miejsce (relacja TUTAJ).
W charytatywnym wydarzeniu organizowanym przez Dawida i Jakuba Błaszczykowskich udział wzięli także Kacper Woryna oraz Maciej Janowski. Cała trójka przedstawicieli czarnego sportu zaprezentowała godnie swoje piłkarskie umiejętności. - W piłeczkę trochę gram, jak mam czas, ale żużel jest priorytetowo. Nie będę się o nic zabijał, bo gramy for fun - skomentował.
Sportowo najlepiej z trójki Dudek - Janowski - Woryna wypadł zawodnik Betard Sparty Wrocław, który triumfował w tej imprezie. - Ale jaki on miał skład (śmiech). Nie oszukujmy się, miał bardzo dobrych graczy w drużynie. My mamy bardziej kabaretowy skład, ale robimy co możemy, aby cokolwiek tutaj "uszczknąć". Najważniejsza jest dobra zabawa - mówił Dudek, który zagrał w jednej drużynie z Pawłem Brożkiem, Przemysławem Świerczem (amp futbol) czy kabareciarzem Robertem Korólczykiem.
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"