Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że fani łódzkiego żużla w końcu mogą odetchnąć z ulgą. Witold Skrzydlewski po kilku miesiącach zapowiadania sprzedaży swojego klubu - Orła, nawet bezdomnemu, oficjalnie zgłosił zespół do Metalkas 2. Ekstraligi (drugi szczebel rozgrywkowy w Polsce - dop.red). Co więcej, zaprezentowano także pierwszych zawodników, w tym Vaclava Milika oraz Mateusza Bartkowiaka (pisaliśmy o tym TUTAJ).
- Na ten moment spełniamy dwa z trzech warunków licencyjnych. Przeszliśmy już audyt finansowy, mamy także zbudowany solidny skład na kolejny sezon. Trzecim warunkiem jest posiadanie umowy najmu na obiekt, na którym drużyna będzie rozgrywała mecze w rozgrywkach. Na ten dokument wciąż czekamy - mówił przedsiębiorca podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Orzeł może zostać bez stadionu!
Jak się okazuje, z tym może być jednak kłopot. Trochę niespodziewanie H.Skrzydlewska Orzeł według doniesień portalu lodz.wyborcza.pl ma obecnie konkurenta w walce o użytkowanie Moto Areny. Nim jest spółka Drift Masters Grand Prix, organizator profesjonalnej ligi driftowej w naszym kraju.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak
Do urzędu miejskiego miał już wpłynąć list intencyjny. Plan zakłada długotrwałą dzierżawę lub najem obiektu z opcją pierwokupu. Wszystko po to, aby stadion przekształcić w "Europejskie Centrum Driftu Drift Masters".
- Urząd Miasta Łodzi jest obecnie w trakcie rozmów z kilkoma podmiotami, które mają pomysł na wykorzystanie tego obiektu, na stałe i w atrakcyjnej formule. Po zakończeniu tych rozmów zostanie podjęta decyzja o przyszłości tego miejsca - czytamy komentarz biura prasowego urzędu miasta na lodz.wyborcza.pl.
Milioner walczył o nowy obiekt
To o tyle zaskakujące, że Moto Arena została postawiona w 2018 roku z myślą o żużlu i tak też była do tej pory wykorzystywana. Wcześniej Skrzydlewski musiał cały czas walczyć z władzami miasta, aby ci zainwestowali w stadion. Aczkolwiek nawet po jego wybudowaniu pojawiły się problemy. Na otwarcie sprzedano wszystkie wejściówki. Okazało się jednak, że obiekt nie został dopuszczony do użytku. Nie wydano decyzji o imprezie masowej.
- Miałem więc do wyboru albo wpuścić 10 tysięcy ludzi, którzy mieli bilety na ten mecz, albo wyjść i powiedzieć, że robię selekcję, bo wejść może tylko 999 osób - wspominał biznesmen. Wybrał pierwszą opcję, za co poniósł konsekwencje.
H.Skrzydlewska Orzeł oczywiście złożył już wszystkie niezbędne dokumenty w celu uzyskania zgody na najem stadionu. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić, aby równocześnie organizowano na nim zawody driftu. Taka sytuacja miała miejsce już jakiś czas temu. Wówczas Witold Skrzydlewski mówił wprost, że była to najgorsza rzecz, jaka wydarzyła się na tym obiekcie. Sam klub żużlowy miał potem spore kłopoty, aby odpowiednio przygotować tor do rywalizacji w rozgrywkach ligowych.