Mieczysław Połukard zmarł 26 października 1985 roku. Na zawsze zapisał się w historii polskiego żużla jako pierwszy Polak, który awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata. Dokonał tego w 1959 roku, co samo w sobie było zaskakującym osiągnięciem. W londyńskim finale na słynnym stadionie Wembley zdobył 5 punktów i zajął 12. miejsce. W późniejszych latach odnosił sukcesy z drużyną narodową, zdobywając między innymi złoto w Drużynowych Mistrzostwach Świata w 1961 roku.
Pierwszy Polak w finale IMŚ
Lista jego osiągnięć jest znacznie dłuższa, obejmując między innymi triumfy na polskich torach, w tym tytuł Indywidualnego Mistrza Polski z 1959 roku. W 1968 roku, mając 38 lat, Połukard zdecydował się zakończyć karierę sportową, pragnąc zająć się czymś innym. Niestety los okazał się dla niego okrutny.
Podczas przedostatniego meczu sezonu, gdy Polonia Bydgoszcz rywalizowała ze Stalą Gorzów, stawka spotkania była wysoka, ponieważ przegrana mogła oznaczać spadek drużyny z elity. W drugim biegu doszło do groźnego wypadku - Połukard, atakując Edmunda Migosia, zahaczył przednim kołem o tył jego motocykla. W wyniku tego wpadł na Ryszarda Dziatkowiaka i z wielkim impetem uderzył w bandę. Diagnoza była poważna: złamanie nogi, zmiażdżenie torebki stawowej, uraz kręgosłupa oraz niegroźna rana na udzie.
ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"
Wtedy byłam w domu i odrabiałam z siostrą lekcje, gdy zadzwonił telefon. To był tato, który spokojnym głosem powiedział:
"Miałem wypadek, ale nic mi nie jest. Mam tylko oparzoną łydkę i zwichnięte kolano..." - wspominała Małgorzata Połukard, córka Mieczysława, w książce Krzysztofa Błażejewskiego "Asy żużlowych torów". Jej mama natychmiast udała się do szpitala i spędziła z nim całą noc. Lekarz nałożył opatrunek gipsowy na poparzoną rurą wydechową nogę.
Pierwsza tragedia w jego życiu
Początkowo nic nie wskazywało na tragedię. Noga była unieruchomiona gipsem, lecz rana się nie goiła. Minął tydzień, potem drugi, a poprawy nie było. Po miesiącu zdecydowano się na amputację, gdyż wdało się zakażenie. - Dla osoby, której życie kręciło się wokół żużla, utrata nogi była ogromnym ciosem - mówiła córka.
Lekarze popełnili błąd, który miał tragiczne konsekwencje. Pod gipsem rozwinęły się bakterie, które doprowadziły do gangreny, zagrażając życiu żużlowca. Jedynym ratunkiem była amputacja. Media nie informowały o zakażeniu, jedynie o zapaleniu płuc i problemach z krążeniem w nodze.
Po wyjściu ze szpitala Połukard rozpoczął rehabilitację. Mimo poczucia bezradności starał się odzyskać sprawność, ucząc się chodzić z protezą. Znalazł nową pasję – hodowlę kwiatów, zwłaszcza róż, zdobywając nawet nagrody na wystawach ogrodniczych.
Wciąż związany z żużlem, obecny na treningach i zawodach, Połukard podjął pracę w Polonii Bydgoszcz, szkoląc młodych zawodników. Dzięki jego doświadczeniu, liczni adepci tego sportu mieli okazję zdobywać cenne wskazówki. Jego talent do odkrywania młodych talentów przynosił widoczne efekty.
Dramatyczny wypadek na treningu
25 października na stadionie Polonii Bydgoszcz miał miejsce kolejny dramat. Podczas młodzieżowego turnieju, Połukard, stojąc blisko krawężnika na wyjściu z pierwszego łuku, obserwował jazdę młodych zawodników. W dziesiątym biegu doszło do tragedii, gdy Andrzej Pawliszak stracił panowanie nad motocyklem i wpadł na murawę, z pełną prędkością uderzając w odwróconego Połukarda. Oboje upadli.
"Widok przerażał wszystkich obecnych. Zabrzmiały czerwone chorągiewki w rękach sędziów, a karetka natychmiast znalazła się przy miejscu wypadku. Sprawca wypadku wyszedł z niego bez szwanku, lecz Połukard był w ciężkim stanie" - opisał Krzysztof Błażejewski.
Dla Pawliszaka, który wrócił na tor po długiej rehabilitacji, był to feralny dzień. - Pamiętam doskonale ten dzień. Pogoda była kiepska, a tor bardzo przyczepny. Jeden z zawodników mnie "puknął", co sprawiło, że wypadłem z toru i nie mogłem zapanować nad motocyklem. Niestety, Mieczysław Połukard został uderzony w głowę i zginął - wspominał w rozmowie z portalem po-bandzie.com.pl.
Serce Połukarda przestało bić Połukard opuścił stadion w karetce. Jego córka pojechała po niego na stadion, ale nie mogła go znaleźć. - Wokół panowała przygnębiająca atmosfera. Szukałam taty w parkingu, ale go nie było. W końcu ktoś powiedział mi, że jest w szpitalu. Byłam w szoku - wspominała.
Gdy dotarła do szpitala, okazało się, że Połukard przebywa na intensywnej terapii. Diagnoza obejmowała liczne obrażenia: złamaną zdrową nogę, połamane ręce, pękniętą miednicę i obrażenia wewnętrzne. O godzinie 19:17 jego serce przestało bić.
Bydgoszcz pogrążyła się w żałobie po stracie legendy klubu. Do dziś mieszkańcy pamiętają o nim, nazwano jego imieniem tramwaj oraz jedną z ulic. Odszedł w wieku 55 lat.
Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty