W ostatnich sezonach był jednym z najstarszych zawodników, jacy ścigali się na polskich torach i przy tym jednym z niewielu urodzonych jeszcze w latach 70. Pomimo tego, że Damian Baliński ograniczał się do startów w najniższej lidze, utrzymywał zadowalający poziom sportowy. W sumie jego żużlowa podróż trwała trzy dekady. I reprezentował w niej - jak na tak długi okres czasu - niewiele, bo trzy kluby.
Rzecz jasna zdecydowanie najwięcej czasu spędził w macierzystej Unii Leszno, której stał się legendą i jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników kiedykolwiek. Szczególnie w świadomości tych nieco młodszych pokoleń był i będzie kojarzony właśnie z najbardziej utytułowanym ośrodkiem żużlowym w Polsce. Zdobył z nim niemalże wszystko, co mógł. Przeżył zarówno spadek, jak i walkę w barażach czy mistrzowskie tytuły.
Jego potencjał widać było już wtedy, kiedy był w Unii młodzieżowcem. W latach 1995-1996 jeździła ona na drugim szczeblu, a on wykręcił średnie biegowe 2,053 i 2,487. Był obok Adama Skórnickiego drugą młodą strzelbą i zarazem wielką nadzieją na przyszłość. Ta pokazała, że znacznie dłużej w macierzy jeździł właśnie Baliński, który de facto od czasu debiutu w niej deszczowego 10 kwietnia 1994 roku podczas domowych zawodów przeciwko Unii Tarnów był zawsze podstawowym żużlowcem "Byków".
Czy to jako junior, czy senior i obojętnie, czy obowiązywał przepis o KSM (Kalkulowanej Średniej Meczowej - przyp. red.) czy nie, Balińskiego ze składu zespołu "wyciągały" jedynie urazy. Stawał się z biegiem lat symbolem wierności, a dla niektórych kibiców w pewnym sensie następcą Romana Jankowskiego, który także mnóstwo sezonów spędził w Lesznie. U jego boku rozpoczynał karierę, doskonale się rozumiejąc ze starszym kolegą.
ZOBACZ WIDEO: Motor Lublin ciągle czeka na nowy stadion. Prezes mówi, jaka pojemność byłaby wystarczająca
Zresztą w 366 meczach w leszczyńskich barwach zdobył dokładnie 366 bonusów, co dowodzi temu, że był zawodnikiem wybitnie zespołowym i rozumiał się tak naprawdę z każdym. Nigdy nie wykręcił na koniec sezonu najwyższej średniej biegowej w Unii, ale za to bardzo dobrze zabezpieczał drugą linię. Świetnie uzupełniał parę nie tylko z Jankowskim, lecz również z Leigh Adamsem czy w późniejszym okresie z Jarosławem Hampelem i Januszem Kołodziejem. Dość powiedzieć, że Baliński w latach 1995-2010 zawsze zdobywał dwucyfrową liczbę bonusów, a w 2007 zgarnął ich nawet aż 30. Ośmiokrotnie pod tym względem był liderem drużyny.
Karierę w Lesznie kończył przede wszystkim z dwoma złotymi medalami Drużynowych Mistrzostw Polski (2007 i 2010). Do obu walnie się przyczynił. Szczególnie do drugiego z nich, gdy raz jedyny jako senior osiągnął w Unii średnią powyżej dwóch punktów na bieg (2,098) i raz jedyny zakończył kampanię w TOP10 listy klasyfikacyjnej w Ekstralidze (na ósmym miejscu).
Po srebrze w 2014 (był to jego czwarty medal tego koloru) zdecydował się na zmianę otoczenia, udając się na trzy sezony do ROW-u Rybnik. Najpierw jeździł rok na zapleczu, a następnie dwa w elicie. Od 2018 był już w drugoligowym Kolejarzu Rawicz, który z początku jego pobytu tam był połączony bliską współpracą z Unią. Wobec tego stawiano głównie na zawodników młodszych, którzy zbierali szlify, łącząc to niekiedy z jazdą w PGE Ekstralidze.
Baliński był tam już niejako w roli nestora, nauczyciela, przygotowując się do roli trenera, którym został po sezonie 2023 - ostatnim ligowym w karierze. A tą uczestnik 466 meczów i ponad 2000 wyścigów w lidze polskiej zakończył przed kilkunastoma dniami turniejem pożegnalnym na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. Zajął w nim świetną trzecią pozycję.
Statystyki Damiana Balińskiego z jazdy w polskiej lidze (1994-2023):
Klub | Sezony | Mecze | Biegi (wygrane) | Pkt+bon. | Śr. bieg. | Śr. mecz. |
---|---|---|---|---|---|---|
Leszno | 21 | 366 | 1629 (353) | 2450+366 | 1,729 | 6,69 |
Rybnik | 3 | 37 | 143 (32) | 195+22 | 1,517 | 5,27 |
Rawicz | 6 | 63 | 290 (75) | 484+34 | 1,786 | 7,68 |
SUMA | 30 | 466 | 2062 (460) | 3129+422 | 1,772 | 6,71 |