W tym sezonie kibice Ultrapur Startu Gniezno mieli sporo powodów do radości. Czerwono-czarni solidnie spisywali się w rozgrywkach Krajowej Ligi Żużlowej i zdołali wygrać sezon zasadniczy. Fani ekipy z pierwszej stolicy Polski byli już w siódmym niebie.
Wierzyli, że w play-offach Start utrzyma dobrą passę i wjedzie do wyższej ligi. Tak się jednak nie stało. Czerwono-czarni z nieba spadli do piekła. W wielkim finale przegrali z Unią Tarnów i musieli przełknąć gorycz niepowodzenia.
Bohater sezonu: Kevin Fajfer. Ten zawodnik zachowywał się tak, jakby był z innej gliny. Choć mierzył się z problemami zdrowotnymi, to nie odpuszczał walki o jak najlepsze wyniki. Praktycznie nic nie było w stanie go złamać. W rewanżowym finale w Gnieźnie, pomimo sporych kłopotów, też starał się walczyć do samego końca. Ostatecznie jednak opuścił park maszyn na wózku inwalidzkim.
ZOBACZ WIDEO: Woźniak o swoim udziale w walkowerze. Stanowcza reakcja zawodnika
Antybohaterem Startu był za to Kevin Woelbert. Niemiecka jakość w tym przypadku nie była widoczna. To po prostu była bylejakość. Właśnie jego solidnych wyników najbardziej zabrakło Startowi.
Kluczowy moment: finałowa porażka w Tarnowie. Niewątpliwie postawa zawodników Startu podczas meczu finałowego w Tarnowie miała kluczowe znaczenie w kontekście walki o awans do Metalkas 2. Ekstraligi. Gnieźnianie zaprezentowali się słabo i przegrali 38:51, a to i tak był najmniejszy wymiar kary.
Cytat: "Widać, że nie ogarnia tego toru i nie można na niego tutaj stawiać". Tak po jednym z meczów o Kevinie Woelbercie mówił menedżer Startu Tomasz Fajfer. Te słowa nie wymagają szerszego komentarza. Postawą Niemca zawiedzeni byli nie tylko kibice, ale i działacze i członkowie sztabu szkoleniowego Startu.
Liczba: "pechowa" trzynastka. W finale w Tarnowie czerwono-czarni przegrali różnicą 13 punktów. Nieco później stało się jasne, że to była zbyt wysoka porażka. Start w rewanżu nie zdołał odrobić strat i musiał pogodzić się z brakiem awansu. Tym razem zatem trzynastka okazała się pechowa.
Co dalej? W Gnieźnie nikt nie składa broni. Czerwono-czarni teoretycznie wciąż mają szanse na jazdę w Metalkas 2. Ekstralidze. Jeżeli jednak finalnie takiej przepustki (na skutek perturbacji w innych klubach) nie uzyskają, to ponownie będą walczyć o osiągnięcie upragnionego celu w postaci powrotu na zaplecze PGE Ekstraligi.