Żużel. Był krok od Falubazu, ale wylądował w 2. Ekstralidze. Prezes odsłania kulisy hity transferowego

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Tai Woffinden
zdjęcie autora artykułu

Działacze Texom Stali Rzeszów zakończyli budowę składu na sezon 2025. Michał Drymajło nie ukrywa, że udało się wyciągnąć maksimum tego, co było na rynku. A dlaczego nie ma w tym zestawieniu Jaimona Lidseya?

Prezes Texom Stali Rzeszów - Michał Drymajło nie próżnował podczas giełdy transferowej. W efekcie nie tylko pozyskał Pawła Przedpełskiego, czy Keynana Rew, ale przede wszystkim Taia Woffindena. Brytyjczyk był już krok od związania się z NovyHotel Falubazem Zielona Góra, jednakże miał z prezesem klubu z Podkarpacia pewną niepisaną umowę, o czym opowiedział nieco działacz.

- Tai powiedział, że jest blisko jednego klubu, ale jeśli coś ni wyjdzie, to zadzwoni. Sytuacja z Taiem rozwinęła się bardzo szybko. Na pasie startowym w samolocie, kiedy leciałem do Stanów, dostałem od niego wiadomość, że jest gotowy do rozmów. Dobrze, że jest udogodnienia, że mamy internet, to mogliśmy konwersację prowadzić. Dogadaliśmy się bardzo szybko i to nie znaczy, że bardzo drogo. Mamy środki na to, by płacić dobre pieniądze - przyznał Drymajło podczas chatu z kibicami w mediach społecznościowych.

Kibice w Rzeszowie są zadowoleni z faktu, że o sile ich zespołu stanowić będą zawodnicy, którzy w tym roku ścigali się w PGE Ekstralidze. Zastanawiają się tylko, dlaczego umowy będą obowiązywać jedynie w 2025 roku.

ZOBACZ WIDEO: Finansowe eldorado? Gwiazda ligi wprost o swoich zarobkach

- Zawodnicy, schodząc ligę niżej z PGE Ekstraligi, podpisują roczne umowy, bo chcą szybko tam wrócić. Jest to ryzyko z naszej strony, ale proszę wziąć pod uwagę, że czasem zawodnik idzie do jakiegoś klubu, w którym mu się spodoba atmosfera i otoczka wokół klubu oraz etyka pracy, co powoduje, że zostaje na dłużej - dodał Drymajło.

Działacz zauważył, że z okresu transferowego rzeszowianie wyciągnęli maksimum tego, co mogli zrobić. Drymajło w rozmowie emitowanej w social mediach klubu opowiedział również o Jaimonie Lidseyu.

- Jaimon bardzo często przewijał się na naszym forum i wiem, że bardzo go kibice chcieli. Jednak kiedy zadzwoniliśmy do niego, to powiedział nam, że ma już prekontrakt i zostaje w PGE Ekstralidze. I ma tam klub od bardzo dawna - zaznaczył działacz.

Zbudowanie jednego składu to jedno, jednak drugim ważnym aspektem zarządzania klubem jest odpowiedni budżet. Posiadanie w składzie m.in. Taia Woffindena budzi wiele pytań, przede wszystkim związanych z tym, ile może kosztować najbliższy rok ekipę spod znaku Żurawia.

- Liczyłem to w ten sposób - uśredniałem mniej więcej: punkty, kontraktówki, dojazdówki, osiemnaście meczów, czyli z awansem do finału Metalkas 2. Ekstraligi, a także sprzęt dla juniorów. Jeśli będziemy w finale, a w nich zdobędziemy po 50 punktów, to na samych zawodników pójdzie nam 10 milionów złotych. To się musi jednak spiąć na torze. I to jest kwota, którą mamy zarezerwowaną, ale budżet będzie znacznie większy, bo do tego dochodzi utrzymanie klubu, sprawy administracyjne, czy organizacja meczu. Jedno spotkanie to dla nas koszt 75 tysięcy złotych - zdradził Michał Drymajło.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty