Choć na światowych torach nie brakuje żużlowców z Łotwy, to tenże kraj w "czarnym sporcie" opiera się tak naprawdę tylko na Andrzeju Lebiediewie. Jeszcze niedawno wydawało się, że szybko dołączy do niego Francis Gusts i przyszłość speedwaya w Dyneburgu oraz Rydze będzie bardzo owocna. Jednak nie wszystkie kariery potoczyły się tak, jakby tego oczekiwano.
W efekcie każdy sukces łotewskiego żużla cieszy tamtejsze środowisko. Czy może przełożyć się na jeszcze większe zainteresowanie ze strony kibiców? - Na pewno, więcej robi runda Grand Prix w Rydze. Niemniej znajomość mojej osoby przez dwa lata znacznie wzrosła - przyznał Lebiediew po sobotnich zawodach TAURON SEC w Chorzowie.
Kiedy żużlowiec był pytany przez dziennikarzy o przyszłość żużla na Łotwie i scenariusz, który zakładałby rundę mistrzostw świata w Rydze i mistrzostw Europy w Dyneburgu, odpowiedział: - Myślę, że Lokomotiv jest tym zainteresowany i jest w stałym kontakcie z firmą One Sport. To sprawa pomiędzy działaczami i promotorami. Może miasto będzie chciało zrobić taki turniej u nas, bo mamy dobre warunki, stadion i fajnych kibiców - dodał niespełna 30-letni jeździec.
Nowy indywidualny mistrz Europy przyznał, że potencjał w obiekcie w Rydze jest na tyle duży, że cykl Grand Prix może, a wręcz powinien zostać tam na długie lata, bo cieszy się sporym zainteresowaniem wśród fanów, którzy licznie wypełnili Bikernieku spidveja stadions.
ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji