O sytuacji tarnowskiego żużla najlepiej świadczą słowa jednego z wychowanków tego klubu, który wciąż mieszka w okolicach Tarnowa i doskonale wie, jak wygląda rzeczywista sytuacja klubu. Jakub Jamróg mimo gigantycznego sentymentu wprost przyznał, że nawet w przypadku awansu Unii nie wyobraża sobie jazdy w tym klubie w 2025 roku.
- Unia Tarnów jest w moim sercu i pewnie kiedyś chciałbym wrócić do jazdy w tym klubie. Obecnie jestem jednak zły na to, co się tam dzieje. Były wielkie nadzieje, że sprawy pójdą do przodu, ale niestety tak nie jest. Wiem dużo co się tam dzieje i dlatego powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie startów w Unii w przyszłym sezonie. Wszystko przez te problemy, z którymi walczą działacze - przyznał wprost Jakub Jamróg w Kolegium Żużlowym w Canal+.
To pierwsza tak jednoznaczna wypowiedź zawodnika o klubie z Tarnowa. Choć o kłopotach Unii mówi się od dłuższego czasu, to wciąż głosu w tej sprawie nie zabrali obecni żużlowcy tego klubu. Unia wygrała pierwsze starcie finałowe KLŻ 51:38 i jest w komfortowej sytuacji przed rewanżem.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski
- Życzę klubowi jak najlepiej i mam nadzieję, że niedługo jednak pójdą drogą Wilków, czy Motoru. Najpierw polityka klubu musi być jednak prowadzona na zdrowych zasadach, a obecnie nie wygląda to dobrze. Jeśli mam propozycje nie tylko z Rybnika, ale i innych stabilnych ośrodków, to muszę twardo stąpać po ziemi, by później mieć pieniądze na inwestycje w sprzęt i móc podchodzić do meczów z czystą głową. Obecnie w Tarnowie sytuacja nie jest ciekawa - podsumował żużlowiec.
Sam zawodnik ma poważne oferty z Innpro ROW-u Rybnik i Cellfast Wilków Krosno, ale wszystko wskazuje na to, że zostanie w dotychczasowym klubie.
Ostatnio władze PGE Ekstraligi wprost ogłosiły, że kandydatura Unii Tarnów nie będzie brana pod uwagę nawet po ewentualnym awansie do Metalkas 2. Ekstraligi. Od tej decyzji przysługuje jednak odwołanie. Nawet wycofanie się z pierwotnej deklaracji nie rozwiązuje wszystkich problemów tarnowskiego żużla.
Po pierwsze, działacze musieliby do końca października uporać się z problemami finansowymi, a te mogą być dość spore. Po drugie, trzeba byłoby poprawić organizację klubu i choćby uwiarygodnić możliwość zebrania budżetu na poziomie pozwalającym na rywalizację na drugim szczeblu rozgrywkowym. Po trzecie, wyraźnie unowocześnić infrastrukturę stadionową i to nie w perspektywie kilku lat, tylko kolejnego sezonu. To z kolei oznaczałoby konieczność milionowych nakładów poniesionych przez miasto, a przecież tarnowski samorząd w ostatnich latach unikał wzięcia jakiejkolwiek odpowiedzialności za tę dyscyplinę.
To wszystko sprawia, że nad utytułowanym klubem zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Niedawno władze Unii wprost ogłosiły na spotkaniu z GKSŻ, że nie mają zamiaru wystartować w przyszłorocznych rozgrywkach KLŻ i zasugerowały, że w przypadku braku awansu po prostu zdecydują się rozwiązać klub.