Polski żużel przez całe lata miał Tomasza Golloba, który ciągnął dyscyplinę za uszy i porywał tłumy. Bydgoszczanin miał jednak ogromnego pecha w cyklu Speedway Grand Prix, w którym nie był w stanie wywalczyć tytułu mistrzowskiego. Dopiął swego dopiero w sezonie 2010, będąc już niemal na ostatnim etapie kariery.
Trudne początki Zmarzlika
Wychowanek bydgoskiej Polonii zostawał mistrzem świata, gdy reprezentował Stal Gorzów. To właśnie tam dorastał Bartosz Zmarzlik. Od początku uważany za olbrzymi talent. Miał jednak problem ze wzrostem. Z tego powodu trener Stanisław Chomski nie chciał dać mu zgody na udział w treningach na dużym motocyklu.
- Mówiłem mu, że ma przyjść do mnie jak trochę podrośnie, że to jednak jest motocykl o pojemności 500 ccm, że waży trochę kilogramów - opowiadał po latach Chomski w Canal+.
ZOBACZ WIDEO: "Wysysa z niego wszystko". Bajerski o przyczynie słabszej formy Huckenbecka
Zmarzlik znalazł na to sposób. Na stadionie przy ul. Śląskiej namalowana była specjalna kreska, która wyznaczała minimalny poziom wzrostu dla chcących trenować na dużym motocyklu. - Pewnego dnia zobaczyłem, że Bartek sięga do tej kreski. Po chwili patrzę, a on ma założone kozaki mamy. Po takiej sytuacji musiałem się zgodzić, nie miałem wyjścia - dodał Chomski.
Zmarzlik musiał też korzystać ze specjalnie obniżonej ramy. Zgodę na to wydał prezes Władysław Komarnicki. - Zapytałem, jak to ja? Chyba rodzice powinni to zrobić. Okazało się, że nie. Ja jako prezes ponosiłem odpowiedzialność za Bartka. Trzy lata nie spałem. Gdyby coś mu się stało, to pełne konsekwencje brałem na siebie - wspomina tamte chwile obecny senator RP.
- To był trudny partner, bardzo wymagający - tak początki Zmarzlika na żużlu wspomina Gollob, który nie ukrywa, że młody zawodnik od początku był "oczkiem w głowie Stali Gorzów". Dlatego mistrz miał pomagać uczniowi. - Jak w coś nie wierzył, to mówiłem mu "odkręć, zobacz, sprawdź". Bo uczeń czasem pyta o trudne rzeczy dla starszego partnera. Jednak u nas to wszystko było prawdziwe - mówił Gollob w Canal+ po tym, jak jego uczeń zdobył pierwszy w karierze tytuł mistrza świata.
Gollob skrócił drogę Zmarzlika do tytułu
Gollob nie zawsze był chętny do niesienia pomocy Zmarzlikowi. Niektóre osoby z klubu przyznają po latach, że widział w nim zagrożenie. Mistrz nie chciał zdradzać wszystkich tajników sukcesu. Ostatecznie obaj nawiązali pełną szacunku relację, która pozostaje żywa po latach. Gorzowianin długo w wywiadach mówił o nim: "pan Tomek".
Po latach uczeń przerósł mistrza. Tak jak Kamil Stoch zdobył więcej medali olimpijskich niż Adam Małysz, tak Bartosz Zmarzlik w klasyfikacji wszech czasów pokonał Tomasza Golloba. Od sobotniego wieczoru ma pięć tytułów mistrzowskich. Łącznie ma w swojej kolekcji osiem krążków mistrzostw świata, bydgoszczanin - siedem.
Zmarzlik przebił Golloba również poza torem. Teraz to on jest ambasadorem dyscypliny, być może nawet większym niż jego mentor. Podobnie jak on, potrafi na motocyklu wyprawiać cuda i słynie z odważnych akcji. W plebiscycie na sportowca roku pokonał samego Roberta Lewandowskiego, stał się twarzą Orlenu i zgarnął na mocy kontraktu z państwowym gigantem rekordową sumę. Nieoficjalnie mówi się o 3 mln zł.
29-latek ujmuje swoją skromnością. - Jest w 100 proc. oddany żużlowi, ale też rodzinie. Jest w tym autentyczny - usłyszeliśmy w Orlenie, gdy w firmie doszło do zmiany władzy i pojawiły się plotki, że Zmarzlik może stracić wsparcie państwowego giganta. Okazało się, że nic takiego się nie wydarzy. Nawet jeśli żużlowiec często pojawiał się w otoczeniu Daniela Obajtka, a w kampanii prezydenckiej w roku 2020 gościł w warsztacie samego Andrzeja Dudę.
- To wzorzec młodego Polaka sukcesu - mówił Duda o Zmarzliku. - Trzymamy kciuki, żeby kolejne starty wypadły jak najlepiej, żeby te sukcesy były powtarzane i żeby pan Bartosz mógł jak najlepiej nas reprezentować - dodawał prezydent RP i po latach trzeba przyznać, że gorzowianin nie zawodzi. Od tego momentu przegrał walkę o tytuł mistrza świata tylko raz - w roku 2021 z Artiomem Łagutą.
Zmarzlik najlepszym żużlowcem wszech czasów
Bartosz Zmarzlik jest pierwszym w historii żużlowcem, który w erze cyklu SGP zdobył trzy tytuły mistrza świata z rzędu. W przyszłym roku może wyrównać osiągnięcie legend. Po sześć mistrzostw na swoim koncie mają Nowozelandczyk Ivan Mauger oraz Szwed Tony Rickardsson.
- Szósty tytuł? Wiedziałem, że to pytanie się pojawi! Pytaliście już mnie o to po drugim, trzecim i czwartym mistrzostwie. Na 100 proc. byłem pewien, że usłyszę je i teraz. Dla mnie to nic nowego. Rozumiem, jak to działa w życiu - mówi Zmarzlik o wymaganiach względem jego osoby.
Obecnie sytuacja wygląda tak, że wszyscy oczekują od Polaka kolejnych zwycięstw. Gdy kilka tygodni temu, po raz pierwszy od lat, nie awansował do półfinału turnieju Grand Prix, niektórzy wieszczyli jego koniec. Wszystko ze względu na zadyszkę sprzętową i problemy jego tunera Ryszarda Kowalskiego. Chociaż wielu zawodników zrezygnowało z silników szykowanych przez Kowalskiego, Zmarzlik wygrał na nich GP Łotwy i znów został mistrzem świata.
- Nie myślę o tym, że muszę zdobyć szósty tytuł. Bardziej myślę, że mogę to zrobić. Uwielbiam ścigać się na motocyklu. Nikt nie wie, co przyniesie przyszłość. Chcę zdobyć kolejne mistrzostwo, ale zobaczymy. Ciągle jestem młody. Mam 29 lat i na pewno celuję w koronę w przyszłym roku. Tyle że wielu innych zawodników ma ten sam cel - dodaje Zmarzlik.
W tak urazowym sporcie jak żużel trzeba mieć też sporo szczęścia. Ledwie tydzień temu Bartosz Zmarzlik mógł nabawić się poważnej kontuzji w wypadku z Mikkelem Michelsenem. Skończyło się na potłuczeniach.
Gorzowianin zna jednak uczucie wracania na motocykl po koszmarnym wypadku. Miał ledwie 17 lat, gdy we wrześniu 2012 roku podczas finału Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gnieźnie wjechał w niego Andriej Kudriaszow. Złamał wtedy lewe udo z przemieszczeniem. Operacja trwała pięć godzin. Lekarze nie byli pewni, jak długo potrwa jego rehabilitacja. Tymczasem on już na starcie sezonu 2013 wygrywał, jakby nic mu się nie stało. Tak jakby był robotem, a nie człowiekiem.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty