Żużel. Trener Abramczyk Polonii zdradził, co się działo w parkingu podczas półfinału. Jego odpowiedź zaskakuje

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Tomasz Bajerski
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Tomasz Bajerski

- Cały czas mieliśmy półfinał pod kontrolą. Nie zrobiło się gorąco nawet przez chwilę. Mieliśmy jeszcze zapas i rezerwy taktyczne, ale to już historia. Teraz czas na finał - mówi WP SportoweFakty Tomasz Bajerski.

Abramczyk Polonia pokonała w dwumeczu Arged Malesę 96:84 i awansowała do finału Metalkas 2. Ekstraligi. Trener bydgoszczan Tomasz Bajerski w rozmowie z nami odnosi się do osiągniętego przez Gryfy wyniku.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: [b]Ostatnio żartobliwie zauważył pan, że Gleb Czugunow jest dobry z matematyki, odnosząc się do jego słów dotyczących szybkich dwóch podwójnych zwycięstw już w dwóch pierwszych biegach, które miały błyskawicznie zmniejszyć stratę Arged Malesy w dwumeczu do 10 punktów. Okazało się, że rachunki jednego z liderów ostrowskiej drużyny były nazbyt optymistyczne.

Tomasz Bajerski, trener Abramczyk Polonii Bydgoszcz

: Oczywiście komentarz w stosunku do matematyki Gleba był żartem z mojej strony. Powiedziałem, że zobaczymy, czy dobrze liczy. Liczył dobrze, ale okazało się, że wynik poszedł w naszą stronę. Mieliśmy jeszcze zapas. Mogliśmy zastosować rezerwę taktyczną choćby Kaiem Huckenbeckiem, czy Krzysztofem Buczkowskim.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Przyjemski, Miśkowiak i Rusiecki

Ostatecznie postawiłem w dwunastym wyścigu na Andreasa Lyagera, który jechał bardzo dobrze i szedł we właściwą stronę z ustawieniami. Mieliśmy pole manewru w wyścigach nominowanych, chcieliśmy jednak przejechać to spotkanie cało i zdrowo, bez kombinacji. Każdy pojechał swoje, z czego jestem bardzo zadowolony.

Po dziesiątym biegu zaczął pan czuć, że dwumecz wymyka się spod kontroli?

Zdecydowanie nie. Do końca zachowaliśmy spokój, bo wiedziałem, czego można spodziewać się po ostrowskim torze. Wszyscy widzieli, starty nam tym razem wychodziły i należy je określić jako jedne z najlepszych w tym sezonie, biorąc pod uwagę mecze wyjazdowe. Odbyty wcześniej trening w Częstochowie bardzo nam pomógł. Oprócz dobrych wyjść spod taśmy, właściwie rozgrywaliśmy pierwszy łuk.

Nawet gdybyśmy przegrali jedenasty wyścig podwójnie, nadal mielibyśmy mały zapas i rezerwy taktyczne do wykorzystania. Liczyłem, że w tamtej odsłonie padnie wynik 3:3, a skończyło się 5:1 dla nas. Kalkulowałem, że dwunasty bieg zakończy się w taki sam sposób. W trzynastym miał jechać Buczek. Mieliśmy wszystko pod pełną kontrolą.

W trakcie przedmeczowej analizy czuł pan, że wszystko może się rozstrzygnąć w jedenastym biegu?

Nie. Zespół z Ostrowa jest bardzo mocną i wyrównaną drużyną. Naszą bolączką były przyczepne tory i przyczepny start. Na szczęście udało się z tym z uporać. W Częstochowie przed treningiem stawiłem się z samego rana. Przygotowaliśmy nawierzchnię z toromistrzem w taki sposób, aby spełniała moje oczekiwania. Chłopacy, gdy tylko przyjechali, od razu zastosowali te zmiany, o które ich prosiłem od początku sezonu. I w końcu się przełamali. W Ostrowie było wszystko jasne. Na próbie toru było twardo, kurzyło się, ale nie spanikowaliśmy. Zostaliśmy przy przełożeniach z Częstochowy. Nawet przestawiliśmy silniki jeszcze mocniej, nie daliśmy się zmylić.

Poloniści musieli dokonać znaczących korekt?

W porównaniu do Częstochowy tylko delikatnych.

W Ostrowie było bardzo przyczepnie, jak na tamten tor.

Tak. Wiedzieliśmy jednak, na jakim torze trenowała Ostrovia w sobotę o 14:00 oraz czego możemy się spodziewać. Próbę toru przygotowano fantastycznie. To była skała, bardzo się kurzyło. Potem jednak nawierzchnia przyjęła dużo wody. Przy użyciu dwóch szyn i szczotki drucianej warunki się zmieniły. Poza tym byliśmy na miejscu w dniu meczu już o godzinie siódmej. Cały czas pilnowaliśmy równań i sposobu podlewania. Byliśmy dobrze zorganizowani. Tak samo stanie się w finale.

Na przykładzie wypowiedzi trenera widać, że żużlem rządzi taktyka. Piętnaście wyścigów to ostatni etap, który poprzedza wiele wcześniejszych.

Nie mogę powiedzieć, że oglądałem wszystkie mecze drużyny z Ostrowa, ale na pewno te momenty, w których Arged Malesa odskakiwała przeciwnikom. Tak się działo w biegach od dziesiątego do piętnastego. Na przykład z H.Skrzydlewska Orłem, czy Texom Stalą. Szybko to rozgryzłem. Odkryłem przyczynę i przygotowałem zespół.

Chłopacy mi zaufali i pojechali naprawdę dobrze. Nie mogę mieć pretensji do nikogo. Nawet juniorzy zrobili swoje. Gdy w dwunastym biegu Buszkiewicz wyjechał na tor, wiedziałem, że przywiezie co najmniej punkt. Minimum na ten bieg, to było 3:3, gdyby Andreas nie wygrał, co mu się ostatecznie udało.

Nie wszystko szło gładko. Na przykład po drugim biegu nie krył pan poirytowania i błyskawicznie podbiegł do młodzieżowców, którzy wyraźnie przegrali 1:5.

Wszyscy seniorzy zrobili to, co mówiłem, a juniorzy postąpili po swojemu i się nie posłuchali. Zwątpili, ale nie będę ich za to winił. Są mniej doświadczeni. Próba toru ich zmyliła. Powiedziałem im wyraźnie, żeby nic nie zmieniali. Stało się inaczej...

Więc pan sprowadził ich na ziemię...

Tak, bo powinni się słuchać bardziej doświadczonych kolegów z zespołu i mnie. Na własne oczy widzę, że niektórzy młodzieżowcy mają wielkie fantazje, a pomysłami przechodzą samych siebie. Człowiek nawet się nie denerwuje. Tylko siada obok i mówi: o Boże.

Z boku widać, że sztab szkoleniowy Abramczyk Polonii jest bardzo dobrze zorganizowany. Jak jest wewnątrz?

Tak samo. Każdy zna swoje zadania. Żadna ze stron nie wchodzi w kompetencje drugiej. To się sprawdza. Na razie jest fajnie, ale na podsumowania przyjdzie czas po finale. Przed nami 30 szalenie ważnych biegów, które zadecydują o tym, czy sezon będzie można uznać za udany, czy też nie.

Zdaniem ekspertów, Polonia będzie faworytem w finale.

My na to w ogóle nie patrzymy, tylko robimy swoje. Jak jest dobrze, to cię chwalą. Gdy zaczyna brakować wyników, to z tobą jadą. Cały czas robimy wszystko w kierunku awansu do PGE Ekstraligi. Finał był planem minimum. Nie wiem, kto i jak nas określa. Starania w rundzie zasadniczej miały zaowocować w play-offach i to się udało. Przeszliśmy przez różne przeszkody. W ćwierćfinale weszliśmy dalej jako "lucky loser". Potem wysoko wygraliśmy u siebie z Arged Malesą. Pojechaliśmy dobre zawody na wyjeździe. Brakuje tylko happy endu i skupiamy się na tym, żeby bydgoski żużel wrócił nareszcie do elity.

Która drużyna jest silniejsza - Innpro ROW czy Arged Malesa?

Rybniczanie tworzą bardzo silny zespół. Nie zamierzam tego oceniać w ten sposób. To są play-offy. Liczy się dyspozycja zawodników w danym dniu, tor, pogoda... Jesteśmy przygotowani na wszystko. Mimo tego żużel czasami może zaskoczyć. Mam nadzieję, że w sportowej walce rozstrzygnie się, która drużyna pojedzie w PGE Ekstralidze. I oczywiście, że to będzie Abramczyk Polonia.

Na Arged Malesę pieczołowicie przygotowaliście plan taktyczny. Przed finałem będzie tak samo?

Mamy plan. Choć paradoks polega na tym, że wygraliśmy w Rybniku w rundzie zasadniczej, a przed meczem nie pojechaliśmy nigdzie. Mamy plan. Są dwie opcje. Na pewno w ciągu tygodnia zakończymy przygotowania na jednym treningu, bo w tak krótkim czasie nie będziemy w stanie zbudować czegoś zupełnie innego. Do play-offów przygotowaliśmy się wcześniej, to był drugi proces, którego teraz widzimy efekty. Mam nadzieję, że obrana przez nas koncepcja zda egzamin również w finale.

Pogoda może dyktować warunki. Z tytułu możliwych wcześniej opadów deszczu Abramczyk Polonia będzie miała łatwiejsze zadanie w Rybniku, czy też aura może przeszkodzić również waszej drużynie?

Nie boimy się żadnego toru. Wykonaliśmy tytaniczną pracę. Jedziemy tam spokojni. Trzeba będzie przyjechać na przyczepnej nawierzchni? Super, pojedziemy. A może na twardej? Również. To nie ma żadnego znaczenia.

Więc pół żartem, pół serio, zobaczy pan rano, co się dzieje na torze i wszystko będzie jasne.

Zawsze jestem na pierwszym obchodzie toru, na wyjazdach i u siebie. Ani razu mnie tam nie zabrakło. Na podstawie działań gospodarzy podejmowanych od rana da się wyciągnąć wiele wniosków, mogących pomóc drużynie. Ja jestem właśnie od tego, żeby odczytywać warunki i nakierować drużynę. Traktuję swoje zadania bardzo poważnie.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:

[/b]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty