Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: W meczu Unii Tarnów z Ultrapur Startem Gniezno, wygranym przez gospodarzy 51:38, zdobyłeś 12 punktów z bonusem i był to twój najlepszy wynik w tym sezonie. Pomimo zera w ostatnim biegu to bardzo dobry rezultat. Wygraliście różnicą 13 punktów, choć z perspektywy przebiegu meczu mogła być ona jeszcze większa. Jak ocenisz to spotkanie?
Adrian Cyfer, Unia Tarnów: To spotkanie ocenię na pewno pozytywnie. Żałuję tego mojego ostatniego biegu, ale przespałem tam chwilę z ustawieniami. Bałem się po prostu czegoś dotknąć. Spowodowały to również te upadki i długie przerwy. Należało z powrotem iść w dół z zębatkami, ale taki jest żużel. Nie zaryzykowałem i tak wyszło, ale jeśli chodzi o całokształt, to myślę, że było w porządku.
W pierwszej fazie meczu tarnowski tor chyba prezentował się lepiej. Później widzieliśmy kilka upadków, w tym Timo Lahtiego na prowadzeniu. Tobie na szczęście udało się tego uniknąć. Co możesz powiedzieć o tej nawierzchni?
Z pewnością jest tu jeszcze dużo rzeczy do poprawy i przez cały rok mieliśmy z tym problem. Dzień wcześniej z toromistrzem wspólnymi siłami pomagaliśmy robić tor, żeby było jak najlepiej. Oni wykonali w tym roku świetną robotę. Na pewno w Tarnowie brakuje materiału. Na kolejny sezon klub musi pomyśleć o tym, żeby dostarczyć go więcej na ten stadion. Kilka rzeczy było do poprawki i staraliśmy się to robić. Jest jednak, jak jest i nie ma co narzekać. Tak naprawdę ten wynik brałbym w ciemno i tyle.
Zatem czy według ciebie 13 punktów jest wystarczającą zaliczką przed rewanżem i drugim finałem Krajowej Ligi Żużlowej w Gnieźnie?
Mogę powiedzieć, że to jest dużo i jednocześnie mało. Trzeba być skoncentrowanym do samego końca i nie dać im się zbliżyć do wyrównania stanu dwumeczu. Myślę, że na papierze mamy bardzo dobry skład. Każdy z nas wykonuje świetną pracę i niezwykle ciężko pracujemy na ten wynik. Wiem, że w tym roku było kilka zawahań formy, ale najważniejsze jest, aby w samej końcówce, tej finałowej, być w dobrej dyspozycji zarówno ze sprzętem, jak i samym sobą. Będziemy się starać. Finały jeszcze się nie skończyły. Trzeba walczyć do samego końca.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny budżet Texom Stali. "Jak będzie trzeba, to go podwoimy"
Unia miała sporo pecha - defekt i wykluczenie Marko Lewiszyna oraz wspomniany upadek Timo Lahtiego. Sporo, bo osiem punktów dorzucili jednak również juniorzy - to jeden z najlepszych ich wyników w sezonie. Sądzisz, że w rewanżu to może być równie ważne, ponieważ gnieźnieńscy młodzieżowcy mogą u siebie zaprezentować się lepiej, niż w Tarnowie?
Tak, dlatego juniorzy byli nam bardzo potrzebni. Ten mecz był również trochę pechowy, ponieważ pogubiliśmy kilka tych punktów przez upadki, defekty, itd. Pewnie ten wynik mógł być o nawet sześć punktów wyższy. Trzeba jednak brać to, co jest i nie narzekać, a przygotowywać się jak najlepiej do spotkania rewanżowego, które czeka nas za tydzień.
Wielokrotnie startowałeś w Gnieźnie. Tamta nawierzchnia pewnie niewiele zmieni się przed samym finałem. Pierwszy mecz tego sezonu odjechaliście tam w zdecydowanie innych warunkach, 31 marca i zdobyłeś tam siedem punktów. Jak przygotujesz się do tego meczu? Masz jakieś zapiski ze swoich występów w tym miejscu z końcowej części sezonu?
Na pewno jeśli już, to mógłbym spojrzeć tylko na takie notatki właśnie z występów pod koniec rozgrywek. Z całą pewnością nie ma co nawet spoglądać na ten poprzedni mecz, bo to był początek sezonu i to spotkanie odbyło się jeszcze w marcu. Teraz jest całkiem inna temperatura, wilgotność również, zatem wszystkie te zapiski idą do kosza. To jest nowa karta. Trzeba obserwować co się dzieje, dobrze przygotować się do tego meczu i pojechać do Gniezna po to, aby utrzymać tę przewagę.
Jeszcze kilka słów o kibicach - na finale pojawiło ich się w granicach pięciu - sześciu tysięcy, o tej wyjątkowo niewygodnej porze dla nich samych. Godzina 13:30, przy temperaturze 30 stopni i meczu telewizyjnym, to nie jest dla fana żużla zachęcające. Dlatego kibice w Tarnowie spisali się chyba dosyć dobrze?
Bardzo cieszy mnie to, że tarnowscy kibice wspierali nas na tym finale. Było ich najwięcej w tym sezonie, pomimo tej godziny oraz transmisji w telewizji. Widać głód żużla w Tarnowie. Tak, jak mówiłem, zrobimy wszystko, aby utrzymać naszą przewagę - dla kibiców, dla samych siebie oraz dla klubu. Postaramy się o jak najlepszy wynik. Finały się nie skończyły i trzeba być skupionym na następnym meczu.
Zapewne krótko po meczu wymieniliście już parę zdań między sobą. Czy w zespole ta 13-punktowa przewaga jest oceniana bardziej jako odpowiednia? Wiele osób mówiło, że zdobycie minimum 50 "oczek" będzie dobrym osiągnięciem. Nie jest zatem chyba tak źle?
Nie jest to zła sytuacja. Bezpośrednio po meczu rozmawialiśmy jednak bardziej o tym pechu, który dotknął w tym spotkaniu poszczególnych zawodników. Wiemy właśnie, że sporo potraciliśmy przez te defekty i upadki. Mogliśmy zdobyć pięć - sześć punktów więcej. Taki jednak jest sport, nie mamy na to wpływu i trzeba brać to, co jest.