To był słodko-gorzki, ale i zarazem bardzo trudny weekend dla Bartosza Zmarzlika. W sobotni wieczór w Rydze zaliczył fatalną kraksę z Mikkelem Michelsenem, długo szukał odpowiednich ustawień swojego sprzętu, ale ostatecznie zdołał triumfować w Grand Prix Łotwy. Nazajutrz stanął już w szranki w meczu PGE Ekstraligi.
- Na motocyklu może nie, ale ogólnie tak. Taki jest jednak żużel - mówił po meczu Zmarzlik na antenie Eleven Sports, kiedy Marcin Musiał zapytał go, czy odczuł drogę z Rygi do Torunia.
Mistrz świata na Motoarenie był wolny. Świadczyć o tym może fakt, że czterokrotnie mijał linię mety na trzeciej pozycji, a tylko raz wygrał. Czym spowodowany jest ten słabszy wynik? - Miałem za dużo mocy. Motocykl kręcił, nie przyspieszał, duże błędy regulacyjne na początku i kiedy trzeba było nadganiać, to było za późno. Na tak twardym, ale i jednocześnie śliskim torze, musisz mieć wszystko zgrane w stu procentach - dodał zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin.
Zawodnik na razie nie chciał rozmawiać o rewanżu, w którym mistrzowie Polski muszą wywalczyć 51 punktów. - Na razie marzę o zimnym prysznicu i o tym, by dojechać do domu. A plan na nowy tydzień będę układał w poniedziałek - odpowiedział.
Bartosz Zmarzlik w sobotę wykazał się także niesamowitym gestem. Zamknął zbiórkę pieniędzy na operację 9-latka z Torunia (więcej o tym TUTAJ). - Co roku pomagam i często o tym nawet nie mówimy. Zdecydowaliśmy się wesprzeć Kubusia, bo zdrowie jest najważniejsze - skomentował.
Czytaj także:
- Maciej Janowski może opuścić Betard Spartę?!
- Polak uda się do Australii. Sprawdzi się na tle byłych mistrzów świata
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Przyjemski, Miśkowiak i Rusiecki