Waży się przyszłość Grenlandii
Grenlandia to terytorium zależne od Danii. Wśród jej mieszkańców coraz częściej toczy się dyskusja nt. ogłoszenia niepodległości. Zwłaszcza w kontekście planów prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa.
W ostatnim czasie wielokrotnie podkreślał on chęć przyłączenia wyspy do swojego kraju. Z jednej strony kusił Grenlandczyków obietnicami bogactwa, z drugiej natomiast deklarował, że wojska USA mogą dokonać nawet zbrojnej aneksji tego terytorium.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
- Naprawdę tego potrzebujemy - międzynarodowego, światowego bezpieczeństwa i myślę, że to dostaniemy. W taki czy inny sposób dostaniemy Grenlandię - mówił przed tygodniem.
W tej sytuacji wtorkowe wybory parlamentarne na Grenlandii nabrały dodatkowego znaczenia. Według informacji zawartych na stronie urzędu wyborczego Valg.gl, największe poparcie wśród mieszkańców wyspy zdobyła Partia Demokratów, która uzyskała 29,9 proc. głosów.
Jej liderem jest 33-letni Jens Frederik Nielsen, "mistrz badmintona", jak określa go brytyjski "The Telegraph". To właśnie on zostanie premierem i podejmie próbę utworzenia rządu.
Jasne stanowisko ws. polityki Trumpa
Program wyborczy jego partii skupiał się przede wszystkim wokół postulatów gospodarczych. Nielsen deklarował m.in. obniżenie podatków. W kwestii uzyskania niepodległości od Danii przekonywał, że należy "śpieszyć się powoli", co jasno wskazuje, że na tym polu w najbliższej przyszłości nie powinno dochodzić do żadnych gwałtownych ruchów. Deklaracje te stoją w sprzeczności do polityki Trumpa.
Zresztą, Nielsen w trakcie kampanii wyborczej wyraził jasne stanowisko wobec planów amerykańskiego prezydenta. "Grenlandia nie jest na sprzedaż. Nie chcemy być Amerykanami" - mówił, cytowany przez "Forbesa". Wskazywał też, że Trump jest "zagrożeniem dla politycznej niezależności Grenlandii".
Teraz przed Nielsenem stanie misja utworzenia rządu. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, gdyż jego partia nie zdobyła większości w liczącym 32 członków parlamencie. Drugie miejsce w wyborach zajęło nacjonalistyczne ugrupowanie Naleraq, które opowiada się za szybkim ogłoszeniem niepodległości i zacieśnieniem relacji z USA. Zagłosowało na nie 24,5 proc. wyborców.
Na trzecim miejscu znalazła się lewicowa partia dotychczasowego premiera Grenlandii, Mute Egede - Inuit Ataqatigiit. Otrzymała ona 21,4 proc. głosów. Czwartą siłą w nowym parlamencie będzie wchodząca w skład poprzedniej koalicji rządowej socjaldemokratyczna partia Siumut - 14,7 proc. głosów.
Swoich przedstawicieli będzie w nim miała również konserwatywna partia Atassut, która głosi konieczność zachowania dotychczasowych związków z Danią. We wtorkowych wyborach zdobyła 7,3 proc. głosów. To tylko pokazuje, jak podzielone politycznie jest grenlandzkie społeczeństwo.