W ostatnim czasie działacze Krono-Plast Włókniarz Częstochowa chcieli spotkać się ze swoim liderem, by skonfrontować z nim informacje pojawiające się w mediach. Dostali jedynie informację zwrotną, że zawodnik przyjedzie do nich "wkrótce". Jednocześnie Leon Madsen wciąż nie dał im sygnału, by ich wcześniejsze ustalenia miały przestać obowiązywać.
Działacze częstochowskiego klubu mają ostatnio kiepski czas, bo nie dość, że muszą się tłumaczyć z siódmego miejsca swojej drużyny, to w krótkim czasie stracą prawdopodobnie dwa filary drużyny na kolejny sezon. O ile odejście Mikkela Michelsena było wkalkulowane, to rozstanie z Madsenem jest szokiem, po którym klub może mieć duże problemy.
Działacze zapewniają nas, że jeszcze kilka tygodni temu nic nie wskazywało na taki rozwój wypadków. Zawodnik dogadał warunki kontraktu na kolejny sezon i kilkukrotnie deklarował, że wszystko pozostaje w mocy. Ostatnią taką deklarację miał złożyć po meczu w Toruniu, na którym doszło do scysji z Michelsenem. Przedstawiciele Włókniarza byli więc spokojni, że Madsen za rok wciąż będzie liderem klubu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz
Od tej pory jedynym niepokojącym sygnałem były słowa zawodnika, który w rozmowie telefonicznej przyznał, że faktycznie bierze pod uwagę zmianę otoczenia. Wtedy jednak nie rozwijał tej myśli. Od tamtego czasu nikt z przedstawicieli Włókniarza nie miał okazji do rozmowy z żużlowcem, a o zaawansowanych rozmowach z NovyHotel Falubazem Zielona Góra dowiedzieli się z mediów.
Choć czas w tym przypadku jest bezcenny, to przynajmniej na razie Madsen nie zrobił nic, by ułatwić zadanie władzom klubu, w którym spędził osiem lat. Część działaczy Włókniarza wciąż wierzy, że zawodnik przyjedzie do Częstochowy, zdementuje wszystkie plotki o odejściu i podpisze kontrakt na kolejny sezon. Sytuacja staje się jednak coraz trudniejsza, bo na rynku nie ma już nikogo, kto mógłby zbliżyć się poziomem do Madsena.
To już zresztą nie pierwszy raz, gdy żużlowcy nie informują swoich dotychczasowych pracodawców o zmianie klubu i stawiają ich w niekomfortowej sytuacji. O transferze swojej gwiazdy (Jasona Doyle'a) z mediów dowiedzieli się także działacze Fogo Unia Leszno , którzy tej decyzji rok temu o mało nie przypłacili spadkiem do I ligi. Wtedy też o wszystkim najpierw wiedzieli dziennikarze, a klub dostał wiadomość od zawodnika dopiero kilka tygodni później.
Wspomniany Doyle jest teraz bardzo blisko powrotu do Włókniarza, w którym startował w 2020 roku. Australijczyk zakończył już rozmowy kontraktowe z GKM-em Grudziądz i Polonią Bydgoszcz.
Czytaj więcej:
Smutne sceny w Chorzowie. Tylko jednej osobie świat nie odjechał
Gdy tylko pokazali go na telebimie rozpoczęły się gwizdy