Jonas Seifert-Salk nie miał ostatnio szczęścia. W sobotę uczestniczył w bardzo groźnie wyglądającym wypadku na torze w Krośnie podczas meczu Metalkas 2. Ekstraligi. Dwa dni później Duńczyk znów miał paskudną kolizję, która tym razem zakończyła się dla niego znacznie poważniej.
I choć pierwsze informacje z Danii były w miarę optymistyczne, to komunikat wydany przez Seiferta-Salka w czwartkowy wieczór nie był już taki przyzwoity. Żużlowiec przyznał, że to dla niego bardzo trudny moment, jednakże jego kręgosłup został złamany w trzech miejscach: w kręgach T3, T4 i T5.
"To niewielkie i stabilne złamania, więc na szczęście nie jest wymagana operacja. Jednak ryzyko ponownej jazdy i ewentualnego upadku jest takie, że mogę zostać sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. To ryzyko, którego się nie podejmę. Nie mogę jeździć, dopóki nie wyzdrowieję i nie odzyskam pełni sił. Jestem niesamowicie zasmucony, że nie będę mógł się pościgać w tym sezonie, bo czułem, że zaczynam znajdować coś, co znów zacznie działać, a przede wszystkim pomogę swoim drużynom" - czytamy w mediach społecznościowych Seiferta-Salka.
To szczególnie zła informacja dla Cellfast Wilków Krosno. We wspomnianej kolizji w meczu polskiej ligi ucierpiał nie tylko Seifert-Salk, ale i Vaclav Milik, który również musiał odwiesić kevlar na kołek, przynajmniej do wiosny przyszłego roku. Tym samym bez swoich dwóch podstawowych ogniw krośnianie pojadą do Rybnika na rewanżowe spotkanie ćwierćfinałowe Metalkas 2. Ekstraligi.
"Muszę podtrzymać motywację. Następnych kilka miesięcy spędzę na leczeniu, rehabilitacji i treningach, stale coraz mocniejszych. I wrócę silniejszy, kiedy tylko będę na to gotów" - dodał Duńczyk w swoim wpisie.
Czytaj także:
- Regulamin może mu zablokować starty w Polsce
- Zawodnik Włókniarza zawieszony!
ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie