Żużel. Jeden z liderów Polonii mówi o nietypowej "bezdomności". Spotkało go to drugi raz w karierze

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Norbert Kościuch w kasku żółtym
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Norbert Kościuch w kasku żółtym

Polonia Piła w ubiegłą niedzielę poniosła kolejną, czwartą porażkę w Krajowej Lidze Żużlowej, ulegając na wyjeździe Unii Tarnów 39:51. Liderem gości był Norbert Kościuch, który w sześciu startach wywalczył 10 punktów z dwoma bonusami.

Unia Tarnów prowadziła we wspomnianym pojedynku od początku do końca. Przyjezdni przegrywali już różnicą 18 punktów, lecz głównie dzięki postawie Norberta Kościucha w końcówce spotkania zredukowali straty o sześć "oczek". Jeden z liderów Polonii Piły przyznał, że był zadowolony ze swojej postawy, ale dopiero w drugiej połowie meczu.

- Wiadomo, jak od początku układało nam się to spotkanie. Ja tak naprawdę czułem się fajnie i szybko na tym torze w trzech ostatnich biegach. W tych pierwszych przywiozłem zero i kolejne, mimo że były punktowane, to działo się tak bardziej przez doświadczenie i nieco na siłę. Wtedy nie byłem jeszcze zadowolony z dopasowania sprzętu do takiej nawierzchni. Tor w Tarnowie jest specyficzny, nie ma co ukrywać. Na moim przykładzie z biegu na bieg coraz szybciej go czytałem, wiedziałem, w którą stronę robić zmiany i one skutkowały. Z tego się cieszę. W tym upatruję tej dobrej końcówki - mówił po meczu w Tarnowie Norbert Kościuch, w rozmowie z WP SportoweFakty.

Jak przyznał nasz rozmówca, ważne były konsultacje wewnątrz drużyny, które w drugiej części pojedynku przyniosły poprawę rezultatu.

Stare notatki nie były przydatne

- Robiliśmy wspólne spotkania, każdy miał podobne odczucia, ale nie bardzo było wiadomo, w którą stronę podziałać, aby ten sprzęt jechał tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Również przez to pod koniec meczu, gdy ktoś coś znalazł, to zaraz przekazywał informację. Dzięki temu ta końcówka wyglądała jakby lepiej w naszym wykonaniu. Przyjechaliśmy do Tarnowa powalczyć, ja po cichu liczyłem, że sprawimy niespodziankę. Nie udało się po raz kolejny. Jako sportowiec mogę tylko powiedzieć, że trzeba pracować i walczymy do końca - podkreślił jeden z liderów Polonii Piła.

Choć Kościuch startował w Jaskółczym Gnieździe już wiele razy, to jego poprzedni występ na tym obiekcie miał miejsce już kilka lat temu. Dlatego też jakiekolwiek starsze notatki na niewiele mogły się przydać.

- Nie wiem, czy gdybym zobaczył moje wcześniejsze zapiski, to by pomogło (uśmiech). Mój mechanik przypomniał mi, że poprzednio w Tarnowie byłem w 2021 roku, minęły zatem trzy lata. Ktoś powie, że to niedużo. Tor się może nie zmienił, bo geometria jest na pewno ta sama, jedynie nawierzchnia nieco inna. Ja od tamtej pory tu jednak nie jeździłem. Diametralnie zmienił się jednak sprzęt, więc tamte ustawienia i tak nadawały się do kosza (uśmiech).

Norbert Kościuch wierzy, że na nowym "domowym" obiekcie zawodnicy Polonii szybko się dopasują
Norbert Kościuch wierzy, że na nowym "domowym" obiekcie zawodnicy Polonii szybko się dopasują

Nie chcą kończyć sezonu zbyt wcześnie

Pilska Polonia rozpoczęła sezon 2024 w Krajowej Lidze Żużlowej bardzo dobrze, wygrywając inauguracyjne spotkanie z OK Kolejarzem Opole, wysoko pokonując rywali w stosunku 54:36. Później jednak przyszły same porażki i drużyna Norberta Kościucha okupuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Aby nie skończyć sezonu na początku sierpnia zespół musi się mocno spiąć i w kolejnych pojedynkach zaprezentować się z lepszej strony.

- Cały czas walczymy. Nie będziemy się poddawać. Teraz czeka nas arcyważny mecz u siebie z drużyną z Daugavpils. Każdy wie, jaka jest nasza sytuacja. Mamy cały tydzień na przygotowania. Pozostaje nam tylko walczyć i wierzyć, że w końcu takie słońce, jakie widzieliśmy w Tarnowie na meczu, zaświeci również nam. Mam nadzieję, że nie skończymy tego sezonu zbyt wcześnie i damy jeszcze sobie, ale również przede wszystkim kibicom trochę radości - zaznaczył Kościuch.

Jak się okazuje wspomniany pojedynek z Łotyszami będzie ostatnim tegorocznym na stadionie w Pile, co jest spowodowane jego remontem. W pozostałej części sezonu spotkania „domowe” Polonia będzie musiała rozgrywać na innym obiekcie. W perspektywie rewanżu i chęci zwycięstwa z faworyzowaną Unią, może to być utrudnione zadanie.

Jeden z liderów zespołu ponownie "bezdomny"

- W mojej karierze to już będzie druga podobna sytuacja. Startowałem przecież w Łodzi, gdzie obiekt był budowany i przez pierwszą część sezonu jeździliśmy same mecze wyjazdowe. Trenowaliśmy cały czas gdzie indziej, bo nie mieliśmy swojego obiektu. Byliśmy zatem tak naprawdę bez stadionu, więc teraz można powiedzieć, że również zostaniemy delikatnie "bezdomni". Trudno, trzeba będzie się w tym odnaleźć. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i pozostali zawodnicy odnajdziemy się i nie będzie z tym większego problemu. Na pewno trzeba będzie poświęcić trochę jednostek treningowych więcej. Nie wiem też jeszcze, który to będzie tor. Prezesi rozmawiają, ale to już raczej oni będą ogłaszać, a nie ja.

W rozmowach przewija się m.in. obiekt w Bydgoszczy. Czy Norbert Kościuch miałby natomiast jakiegoś "faworyta", jeśli chodzi o tor, na którym chciałby startować do końca sezonu w roli gospodarza?

- Generalnie, który nie będzie to owal, to trzeba będzie się do niego dopasować. Dzisiaj nie ma już torów ulubionych, czy lepszych. Wiadomo, że mój styl jazdy preferuje nieco dłuższe i szersze owale. Nie ma co tego ukrywać. Na pewno myślę, że może to być tor gdzieś w okolicy Piły. Nie mam zresztą pojęcia. Raczej nie będziemy jeździć gdzieś daleko "w świat" - dodał z uśmiechem Norbert Kościuch, na koniec rozmowy z WP SportoweFakty.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Zawodnik Unii mówi, że niektórzy są przeciwko niemu. "Oni tylko mnie wzmocnią"
Prezes Unii Tarnów mówi o obecnej sytuacji klubu. Zapowiada też jedną zmianę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty