Żużel. Czy Zengota da utrzymanie Fogo Unii Leszno? Musi być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota (w środku)
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota (w środku)
zdjęcie autora artykułu

Efektowne zwycięstwo Fogo Unii Leszno nad KS Apatorem Toruń należy rozpatrywać w kategoriach cudu. "Byki" do sukcesu poprowadził Grzegorz Zengota. To on sprawił, że gospodarze mogli zapomnieć o braku kontuzjowanego Janusza Kołodzieja.

Fogo Unia Leszno nie miała prawa wygrać meczu z KS Apatorem Toruń - takiego zdania jest spora część kibiców, która w sobotni wieczór przecierała oczy ze zdumienia. Gospodarze, choć pozbawieni Janusza Kołodzieja, Andrzeja Lebiediewa i Damiana Ratajczaka, chcieli za wszelką cenę udowodnić, że sport jest piękny i wszystko jest w nim możliwe. Udało się to w 100 proc.

O skali sukcesu "Byków" świadczy fakt, że w pewnym momencie można się było bardziej zastanawiać nad tym, czy leszczynianie zdobędą też punkt bonusowy, czy "tylko" wygrają mecz za dwa punkty. Świetne dopasowanie do własnego toru okazało się kluczem do sukcesu, o czym świadczyć mogą wyniki Bena Cooka (10+2 pkt) oraz Nazara Parnickiego (9+1),

Bohaterem był jednak Grzegorz Zengota, który pojechał jak za najlepszych czasów swojej kariery. Wychowankowi klubu z Zielonej Góry przed laty wróżono sukcesy na międzynarodowej arenie, co nie do końca się udało. Chociażby ze względu na liczne kontuzje. Kibice mają przecież w pamięci m.in. koszmarny uraz odniesiony na motocrossie, po którym 35-latkowi groziła nawet amputacja nogi.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Kto w bramce na mecz z Francją? "Nie wyobrażam sobie"

Zengota przeciwko toruńskim "Aniołom" zdobył 16 punktów. Jednej porażki doznał w trzynastej gonitwie, gdy losy spotkania tak naprawdę były już rozstrzygnięte - Fogo Unia prowadziła przed tym wyścigiem 44:28. W biegach nominowanych nie spuścił z tonu, wracając na zwycięską ścieżkę.

- Nie ukrywam, że było to, jeśli nie najlepsze, to jedno z najlepszych spotkań ligowych w mojej karierze. Bardzo się cieszę - powiedział później Zengota w Eleven Sports.

Po sobotnim meczu w Lesznie nie wystrzeliły jednak korki od szampanów. Zespół opuścił ostatnie miejsce w tabeli PGE Ekstraligi tylko na kilkanaście godzin. W niedzielę na nie powrócił, bo ZOOleszcz GKM Grudziądz pokonał NovyHotel Falubaz Zielona Góra. Misja pod tytułem "uratować ligę" daleka jest od szczęśliwego finiszu.

Przed "Bykami" teraz kluczowe mecze - wyjazd do Zielonej Góry, a potem mecze na własnym torze z rywalami z Grudziądza i Wrocławia. W tych spotkaniach Zengota znów musi być Tommy Lee Jones w "Ściganym", nawiązując do klasyki polskiego kina. Najpewniej będzie miał wtedy wsparcie Kołodzieja, więc powinno mu być trochę łatwiej.

Czytaj także: - Ogień na stadionie w Grudziądzu. Interweniowała straż pożarna - Tragedia na stadionie w Lesznie. Nie żyje kibic Unii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty