Damian Dróżdż w ubiegłym sezonie ścigał się na drugoligowych torach w barwach Kolejarza Rawicz. Jego forma była daleka od zadowalającej. W siedmiu spotkaniach wziął udział w 32 wyścigach, w których wywalczył 47 punktów i 4 bonusy. To dało mu 34. miejsce w ligowych statystykach ze średnią 1,594.
Po zakończeniu rozgrywek Dróżdż został na lodzie. Częstochowianin, który licencję żużlową uzyskał w barwach Kolejarza Rawicz, musiał ratować się podpisaniem kontraktu warszawskiego. Uczynił to w MS Śląsku Świętochłowice. Zawodnik zapewnia, że jest gotowy do ścigania i czeka na telefon od któregoś z menedżerów lub trenerów. Co ciekawe - przynajmniej na razie jeszcze nie trenował w tym roku na torze.
- Powiem szczerze, że jest cisza. Trudno spodziewać się nagle lawiny telefonów i propozycji, bo składy są przecież poukładane, kluby starają się opierać na tych zawodnikach, z którymi mają podpisane kontrakty i wypłaciły środki na przygotowania do sezonu. Na razie nikt nie chce generować niepotrzebnej presji - przyznał Dróżdż w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
Żużlowiec wie, że ten sezon może dla niego skończyć się tak, że nigdzie nie wyjedzie na owal i dojdzie do rocznej przerwy. - Na pewno się nie nudzę i nie siedzę bezczynnie. Mam bardzo dużo rzeczy do roboty, mam się czym zajmować. Praca zawodowa przede wszystkim, bo z czegoś trzeba się utrzymać - dodał 27-latek.
Czytaj także:
1. Zarząd Włókniarza docenił wsparcie i oddanie kibiców
2. Emil Sajfutdinow podważył decyzję sędziego
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski