Leon Flint miał być cudownym dzieckiem brytyjskiego speedwaya, ale jego kariera nie potoczyła się tak, jakby tego oczekiwano. W ostatni sezon młodzieżowca zawodnik wjechał z dużymi nadziejami, a jednym z celów był awans do SGP2.
Zadanie to udało się wykonać, a w rozmowie ze "Speedway Starem" przyznał, że wierzy, iż dotychczasowe doświadczenie pomoże mu odjechać trzy dobre rundy i zakończyć zmagania o mistrzostwo świata juniorów na wysokiej pozycji.
Jednak już przed pierwszym finałem spotkał go pech. Podczas kwalifikacji przed zawodami w Malilli silnik w motocyklu Flinta odmówił posłuszeństwa. Zawodnik nie został jednak na lodzie, bo pomocną dłoń wyciągnął do niego Daniel Bewley.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Cook, Kvech, Baron i Majewski gośćmi Puki
- Plan był taki, aby w każdym wyścigu wywalczyć jakiekolwiek punkty. I to się udało, choć w ostatecznym rozrachunku zabrakło do tego, by awansować do półfinału. Jest jednak wiele pozytywów, które staram się wyciągnąć. Wiemy, co musimy zrobić przed następnym turniejem - przyznał zawodnik w rozmowie ze "Speedway Star".
Flint był jednym z uczestników, którzy nie mieli okazji do występów na obiekcie w Malilli, ale i niezbyt regularnie odwiedzali Szwecję. Przyznał, że jedyny wyścig, który wygrał, nie przyszedł wcale łatwo. A co warte podkreślenia, to właśnie 21-latek, jako pierwszy pokonał Nazara Parnickiego.
Kolejne dwa turnieje w ramach Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów odbędą się dopiero we wrześniu. Drugim przystankiem będzie łotewska Ryga (06.09), a następnie Toruń (27.09).
- Jedziemy tam z nadziejami na to, by dostać się do półfinałów, a potem wiele będzie zależeć od każdego z nas. Ryga jest torem dla startowców i wcale nie jest to łatwy owal. Mam nadzieję, że pomocne dla mnie będzie doświadczenie z Wielkiej Brytanii - skomentował.
Czytaj także:
- Przysłał zwolnienie i... pojechał na zawody. Spotkała go kara
- Kuriozalne wykluczenie w PGE Ekstralidze