Po raz ostatni Jason Doyle na najwyższym stopniu podium zawodów Grand Prix stał 28 października 2017 roku, kiedy to triumfował na swojej ojczystej ziemi w Melbourne. Od tamtej pory żużlowiec kilkukrotnie meldował się w finałach rund i kończył je na różnych miejscach.
Jednak na triumf czekał aż do soboty 11 maja 2024 roku. - Bardzo tego chciałem! Wygrać tutaj i to przed Bartoszem Zmarzlikiem, przed taką publicznością, to coś niesamowitego. Ciężko pracowaliśmy przez całą noc, a to wszystko przełożyło się na bardzo dobry wynik. Cieszy mnie to, bo myślałem, że to już mój "koniec", tymczasem wracam na najwyższe tory i to w tak wspaniałym stylu - powiedział Doyle w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosport Player.
Zwycięstwo podczas 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw pozwoliło Doyle'owi zainkasować 20 punktów, co z kolei przełożyło się na objęcie przez niego prowadzenia w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata.
ZOBACZ WIDEO: Martin Vaculik jest bezradny. Kolejny słaby początek sezonu Słowaka
- Droga jest jeszcze bardzo długa, ale próbuję cieszyć się z tego zwycięstwa i że jestem na czele. Wiem jednak, że trzeba stąpać twardo po ziemi i nie mogę się podpalać. Trzeba zachować skupienie - skomentował.
Zawodnik skomentował również warunki panujące na PGE Narodowym w Warszawie, gdzie byliśmy świadkami bardzo ciekawego widowiska podczas którego nie brakowało mijanek i ciekawych akcji po szerokiej. - Rzeczywiście, w przypadku torów zamkniętych, to nigdy nie będzie tak, że będą wygładzone i proste. Dla wszystkich te warunki były jednak równe. Wybrałem pierwsze pole, aby jak najszybciej zaatakować wewnętrzne ścieżki - zaznaczył.
Czytaj także:
1. Mocne słowa Jasona Doyle'a. "Ludzie z małymi mózgami"
2. Słaby początek sezonu Włókniarza. Jest reakcja zarządu klubu