Żużel. Dlaczego Stal wzięła Hancocka? "Wcześniej nie było jasnych reguł"

Przed sezonem 2024 Greg Hancock dołączył do teamu Szymona Woźniaka. Niedawno nawiązanie bliższej współpracy z Amerykaninem ogłosiła także ebut.pl Stal. Część gorzowskich kibiców nie jest zadowolona z tej decyzji. Co na to prezes?

Przypomnijmy, że Greg Hancock ma być wsparciem dla Szymona Woźniaka, który będzie w tym sezonie stałym uczestnikiem Grand Prix. Obecność Amerykanina ma pomóc zawodnikowi w utrzymaniu w cyklu.

Nawiązanie tej współpracy sprawiło również, że Hancock zaczął pojawiać się w parkingu podczas sparingów ebut.pl Stal, której barw broni Woźniak w PGE Ekstralidze. Z czasem klub uznał, że doświadczenie czterokrotnego mistrza świata warto wykorzystać szerzej i ogłosił, że uzgodnił z nim warunki współpracy. Teraz rad Amerykanina będzie mogła korzystać cała drużyna.

Po ogłoszeniu tej informacji w mediach społecznościowych klubu rozgorzała dyskusja wśród kibiców. Fani są w tej sprawie podzieleni. Niektórzy uważają, że inwestycja w Hancocka to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Wielu z nich przywoływało argument, że Amerykanin pracował niedawno w Betard Sparcie Wrocław i nic wielkiego z tego nie wyszło.

ZOBACZ WIDEO: Oskarżył działacza o hamowanie rewolucji. "Pan Bóg spowodował, że go dzisiaj nie ma"

- Na temat pieniędzy mówić nie chcę. Tak naprawdę nikt nie wie, na jakich warunkach Greg Hancock będzie z nami współpracować. Priorytetem dla Amerykanina pozostanie Szymon Woźniak. To żadna tajemnica, że pojawił się w jego teamie. Postanowiliśmy jednak to poukładać, bo nagle w parkingu pojawił się wielokrotny mistrz świata, który ma taki charakter, że nikomu nie odmawia pomocy. Warto było zatem ustalić reguły dla całego zespołu - powiedział prezes Waldemar Sadowski w magazynie PGE Ekstraligi w WP SportoweFakty.

Prezes Stali dodaje, że pojawienie się Hancocka w parku maszyn początkowo wywołało małe zamieszanie. Niektórzy zawodnicy nie byli pewni, jak mają się zachować.

- Teraz wszyscy wiedzą, że jeśli mają pytanie, to mogą do niego podejść. Wcześniej niektórzy nie byli do końca pewni, na co mogą sobie pozwolić. Niby Greg był, czasami sam podchodził do innych, ale nie było jasnych reguł. Teraz zostało to załatwione. Wszyscy mogą pytać go o radę z czystym sumieniem. Uważam, że dzięki temu będzie funkcjonować lepiej jako drużyna - podsumowuje Sadowski.

Zobacz także:
Rodzinna firemka Zmarzlika

Źródło artykułu: WP SportoweFakty