Andersen w ostatnich latach był już cieniem zawodnika, który kiedyś zaliczał się do światowej czołówki. - Nadszedł właściwy czas. Nie dokuczają mi stare kontuzje, mogę chodzić i biegać. Mam trochę metalu m.in. w dłoni, ale nie boli mnie to ani nie sprawia mi to żadnych problemów. Przede mną jeszcze wiele lat, w których chcę móc obudzić się bez bólu - poinformował Duńczyk, który zamierza teraz więcej czasu poświęcić rodzinie.
Hans Andersen przez wiele lat ścigał się w lidze polskiej. Swój najlepszy sezon odjechał w 2006 roku, kiedy z Atlasem Wrocław sięgnął po mistrzostwo Polski, osiągając przy tym kapitalną średnią bieg. 2,412.
Poza tym zdobywał też punkty dla drużyn z Gniezna, Opola, Gorzowa, Lublina, Torunia, Gdańska, Grudziądza, Bydgoszczy, Łodzi, Daugavpils i Rawicza. Najdłużej związany był z Orłem, którego reprezentował przez sześć sezonów.
ZOBACZ WIDEO To było kluczowe. Fredrik Lindgren zdradził czynnik, który pozwolił mu wrócić do wysokiej formy
Indywidualnie wspomniany rok 2006 był zdecydowanie najlepszy w jego karierze. W cyklu Grand Prix zajął wówczas szóste miejsce i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Duńczyk był rezerwowym cyklu i nie wystartował w czterech z dziesięciu rund. Będąc pełnoprawnym uczestnikiem GP, z pewnością mógłby zdobyć upragniony medal indywidualnych mistrzostw świata.
Wraz z Nickim Pedersenem przez pewien czas napędzał zainteresowanie żużlem w Danii. Ich rywalizacja elektryzowała kibiców. - Wspaniale było być częścią tamtych czasów. Nawzajem motywowaliśmy się do coraz lepszych wyników - wspomina Andersen.
Medale zdobywał za to z drużyną. W Drużynowym Pucharze Świata z kadrą Danii wywalczył w sumie dwa złote medale, a do tego trzy srebrne i trzy brązowe. Ceny dla niego z pewnością jest także tytuł Indywidualnego Mistrza Danii wywalczony w 2007 roku.
Zobacz także:
- Kluby dostaną większe pieniądze. Będzie nowa inwestycja jak w Big Brotherze
- Za nim katastrofalny sezon. Niektórzy chcieli mu zabrać licencję