Walka nie skończyła się na amputacji. Przeżył kolejny wstrząs

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Andriej Kudriaszow z partnerką
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Andriej Kudriaszow z partnerką

W ciągu ostatniego roku Andriej Kudriaszow przeżył emocjonalny rollercoster. Rak płaskonabłonkowy skóry zmienił w życiu byłego żużlowca niemal wszystko. Co gorsza, walka z chorobą wciąż nie jest zakończona. Zawodnik musiał podjąć radykalną decyzję.

W tym artykule dowiesz się o:

Obserwując losy tego zawodnika, trudno uwierzyć, że jeszcze nieco ponad rok temu Rosjanin z polskim paszportem, nieświadomy niczego, przygotowywał się do startu w polskiej lidze. Ze sportowej rutyny wyrwała go jednak straszna diagnoza - zaawansowany rak skóry z możliwymi przerzutami do innych części ciała.

Choroba postępowała tak szybko, że już w maju stało się jasne, że aby uniknąć najgorszego, konieczna będzie amputacja nogi. Po kilku tygodniach od zabiegu, sytuacja wydawała się ustabilizowana, a Kudriaszow wreszcie poczuł ulgę. Niestety, teraz okazuje się, że w kolejnych miesiącach zawodnik znów przeżywał horror.

Andriej Kudriaszow przez dłuższy czas nie wypowiadał się w polskich mediach, a przyczyna okazała się dość prozaiczna. Aby poddać się kolejnej metodzie leczenia, musiał podjąć trudną decyzję o natychmiastowym wyjeździe z Polski.

ZOBACZ WIDEO: Jason Doyle: Mój styl jazdy jest odpowiedni na grudziądzki tor

Choć w Warszawie zawodnik mógł liczyć na opiekę najlepszych specjalistów w kraju, to żadna z wybranych metod nie okazała się odpowiednia. Zawodnika przed kolejnymi nawrotami choroby nie uratowała ani chemioterapia, ani nowoczesna immunoterapia, a amputacja nogi przyniosła tylko krótkotrwałą ulgę. W pewnym momencie sytuacja zrobiła się na tyle dramatyczna, że jedynym wyjściem była radykalna zmiana sposobu leczenia. Jego najbliżsi załatwiali formalności równolegle w Rosji i Polsce, ale ostatecznie w ojczyźnie udało się szybciej ruszyć całą procedurę i otrzymać lekarstwo.

- Andriej przyleciał do Moskwy, gdzie natychmiast został poddany szczegółowym badaniom i konsultacjom, a chwilę później otrzymał pierwszą dawkę leku. Kuracja jest kontynuowana do dzisiaj - informuje jego rosyjski klub Turbina Bałakowo.

- Dziękuję wszystkim za pomoc finansową, bo dzięki temu mogę się skupić na dochodzeniu do zdrowia, a przede wszystkim nie martwić się o sytuację mojej rodziny. Pieniądze bardzo się przydały, a ja jestem ciągle dobrej myśli - przyznaje zawodnik na łamach rosyjskich mediów.
 
Kudriaszow nie chce wypowiadać się o swojej przyszłości, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że najważniejsza walka wciąż nie jest zakończona. Doświadczenia z ostatnich miesięcy pokazują z kolei, że sytuacja ciągle się zmienia, a on musi być gotowy na kolejne zwroty akcji.

Po amputacji i wcześniejszych dawkach chemioterapii, zawodnik ważył mniej niż 47 kilogramów, a bóle związane z rakiem płaskonabłonkowym były na tyle duże, że żużlowiec nie mógł normalnie funkcjonować. Błyskawiczna reakcja na kolejny nawrót choroby była możliwa, dzięki wsparciu polskich kibiców i środowiska żużlowego. Chwilę po ujawnieniu choroby, fani zebrali dla niego ponad 200 tys. złotych. Wszystko po to, by mógł się skupić na walce o życie, a jednocześnie zapewnić normalne funkcjonowanie jego żonie i malutkiej córeczce.

Nie jest jednak łatwo, bo nowa kuracja znów wiąże się z koniecznością przyjmowania mocnych leków. - Zmiany nowotworowe były bardzo rozległe, rany na nodze nie chciały się goić. Dziennie musiałem brać około 30 różnych tabletek. Przez kilka miesięcy codziennie wieczorem miałem gorączkę dochodzącą do 38-39 stopni Celsjusza. Czasami ból nogi był nie do wytrzymania. Odniosłem w życiu wiele kontuzji, ale takiego bólu nigdy nie doświadczyłem. Niech więc nikt się nie dziwi, że cieszyłem się z amputacji - mówił niedawno zawodnik.

Błyskawiczny wyjazd z Polski sprawił, że zawodnikowi w minionym roku nie udało się spełnić marzenia, czyli pojawić się na choćby jednym meczu żużlowym. Chęć zaangażowania go w pracę swojego teamu oferował mu choćby były mistrz świata Artiom Łaguta.

W związku z wyjazdem plany trzeba będzie odłożyć na później. Na razie nie wiadomo, czy Kudriaszow wróci jeszcze kiedykolwiek do Polski. W Rosji ma przy sobie całą rodzinę, a w ojczyźnie jego żona ma większe szanse na znalezienie sobie dobrej pracy. Z obecnej sytuacji raczej nie ma szans, by były zawodnik mógł zaangażować się w żużel jako mechanik czy trener. Na razie musi się więc skupić na leczeniu i liczyć, że metoda przyniesie przełom, a choroba zostanie ostatecznie wyeliminowana z jego organizmu.

- Wiem, że muszę przetrwać to wszystko dla mojej córki. Jej uśmiech motywuje mnie każdego dnia. W najgorszym momencie powiedziałem sobie, że nie pozwolę, by była sierotą. Dziś mam nadzieję, że pożyję jeszcze przynajmniej 50 lat i zatańczę na jej weselu - mówił nam jeszcze niedawno sam zawodnik.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Trener zareagował na odsunięcie Wolnego
Smutny koniec meczu Linette z Woźniacką

Źródło artykułu: WP SportoweFakty