Żużel. Prezes Włókniarza nie ma najmniejszych wątpliwości. Chodzi o dwóch zawodników

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maksym Drabik (w kasku białym) i Leon Madsen (żółty)
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maksym Drabik (w kasku białym) i Leon Madsen (żółty)

Za Tauron Włókniarzem Częstochowa gorzki sezon, który podopieczni Lecha Kędziory zakończyli na czwartym miejscu. Mimo niedosytu, w klubie panuje przekonanie, że to dobry wynik.

To nie był łatwy sezon dla Tauron Włókniarza Częstochowa. Drużyna, która miała namieszać w PGE Ekstralidze, bardzo często musiała uznawać wyższość przeciwników. Dodatkowo często mówiło się o atmosferze w zespole, która miała przekładać się na niezadowalające wyniki. Sami zawodnicy narzekali też na własny tor.

- Nie był to łatwy sezon, bo oczekiwania kibiców, sponsorów, czy też nasze były większe. Nie można powiedzieć, że nie chcieliśmy osiągnąć więcej, niemniej jednak jesteśmy zadowoleni. W wielu klubach mieć czwarte miejsce jest sporą sprawą, a dużo miast w Polsce chciałoby być w PGE Ekstralidze, a tym bardziej na czwartym miejscu - przyznał Michał Świącik w rozmowie z Ekstraliga TV.

W minionej kampanii w zespole z Częstochowy pojawiły się cztery nowe nazwiska - dwóch młodzieżowców oraz Maksym Drabik i Mikkel Michelsen. Częstochowianie nie ukrywają, że zdecydowanie więcej oczekiwano od Duńczyka, któremu nie udało się przekroczyć średniej dwóch punktów na wyścig.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Jensen, Krużyński, Cegielski i Szymański

- Każdy obawiał się tego, czy nowe twarze się przyjmą. I przyjęły się. Mikkel może zniżył loty, ale nadal są one na jego poziomie z poprzednich lat. Mikkel dogadał się jednak ze sprzętem i będzie dużo lepiej. Maksym podniósł swoją średnią. Wiem, że przyszły sezon będzie w jego wykonaniu lepszy, bo to też kwestia dogadania się z tunerem. Młodzieżowcy byli z kolei najmłodsi w lidze. Teraz będą o rok starsi i uważam, że lepiej sobie poradzą - dodał Świącik.

Kibice na co dzień mocno interesują się życiem zawodników, a w przerwie zimowej zostają im głównie media społecznościowe. W klubie też mają regularne kontakty z podopiecznymi, którzy we własnym zakresie przygotowują się do rozgrywek.

- To nie jest tak, że oni kończą sezon i teraz przyjadą dopiero na wiosnę. Z nimi trzeba utrzymywać kontakt, wiemy, co się u nich dzieje, to też są ludzie, którzy mają swoje rodziny, biznesy i czasem też problemy. Trzeba starać się, aby przepracowali ten okres, jak najlepiej i aby nie było dołków - przyznał Michał Świącik.

Czytaj także:
- Miał kilka różnych opcji. To mu gwarantuje GKM Grudziądz i Kolejarz Opole
- Jedna decyzja zmieniła ich podejście. To może być miejsce odbudowy sportowej

Komentarze (0)