[tag=1143]
Adrian Miedziński[/tag] w sierpniu 2022 roku w trakcie spotkania 1. Ligi Żużlowej w Zielonej Górze zanotował makabrycznie wyglądający upadek, po czym został wprowadzony w stan śpiączki. Zwycięzca jednej rundy Speedway Grand Prix w zaskakującym tempie powracał do zdrowia i zapowiadał, że ma zamiar ponownie wsiąść na motocykl.
Podpisał nawet "kontrakt warszawski" z Abramczyk Polonią Bydgoszcz i przygotowywał się do sezonu, oczekując na swoją szansę. W końcu nadeszła propozycja z Fogo Unii Leszno, która zmagała się z brakami kadrowymi. Torunian ostatecznie wystąpił w 13 biegach PGE Ekstraligi, ale wywalczył zaledwie osiem punktów i tak naprawdę nie był w stanie skutecznie rywalizować z przeciwnikami.
- Trudno jest wskoczyć w trakcie sezonu bez kompletnego przygotowania. To była bardziej próba pomocy drużyny leszczyńskiej, zrobiona z rozpędu. Szukałem wielu rozwiązań, bo nie miałem nic do stracenia, ale nie do końca to wyszło. Najczęściej startowałem też z trudnych pól, ale ja byłem bardziej do pomocy, a inni od zdobywania punktów. Pewnie, że bym chciał skutecznie walczyć z innymi, ale to nie jest takie proste. Jazdy na żużlu się nie zapomina, ale trzeba też mieć trochę szczęścia - powiedział 38-latek w Magazynie PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO: Czy władze Grand Prix nie miały szacunku wobec Macieja Janowskiego?
Wielu kibiców zastanawia się, co dalej z karierą Adriana Miedzińskiego. On sam przyznaje, że strachu przed jazdą nie ma, a jego sytuacja zdrowotna jest bardzo dobra, aczkolwiek są tego plusy i minusy. Przede wszystkim powoduje to pojawianie się w głowie myśli o kontynuowaniu kariery. Prezesi klubów ofert do byłego drużynowego mistrza świata jednak nie wysyłają.
- Siebie mogę przygotować bardzo dobrze, ale trzeba też ułożyć inne rzeczy wokół. Na pewno nie będę jeździł tylko po to, aby sobie startować bez celu. Jeśli mam to robić dalej, to tylko z bardzo dobrym zapleczem i będąc w pełni przygotowanym. W głębi serca chciałbym tak zrobić, ale to jest trudne do zrealizowania, gdyż wyleciałem na chwilę z poważnej gry - stwierdził gość naszego programu.
Dlatego przyszłość młodzieżowego indywidualnego mistrza Polski z 2005 roku cały czas nie jest pewna. On sam nie ukrywa ciągłego wahania się. Jednocześnie podkreśla, że chciałby zakończyć swoją karierę na własnych warunkach, po dobrej jeździe i z uśmiechem na twarzy, a tak w tym momencie by nie było. Z drugiej strony nie chce on czekać do wiosny i liczyć na dołączenie do jakiejś drużyny w trakcie rozgrywek. - Szkoda rozmieniać się na drobne - podsumował.
- Na pewno rodzina byłaby spokojniejsza, gdybym przestał się ścigać, jednak mnie cały czas do tego ciągnie - zakończył Adrian Miedziński.
Czytaj także:
- Koniec z płaceniem diamentami. W polskim klubie wróciła normalność
- Po bandzie: Czas powiększyć PGE Ekstraligę [FELIETON]