Żużel. Kołodziej podsumował zawody w Pardubicach. Przyznał, co sądzi o brązowym medalu

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Finałową rundę Speedway Euro Championship w Pardubicach przerwano po czterech seriach. Najlepszy, z 11 punktami na koncie, okazał się zawodnik Fogo Unii Leszno, ale ostatecznie w klasyfikacji generalnej zajął trzecią pozycję.

W tym artykule dowiesz się o:

Wszystkie prognozy pogodowe przewidywały opady deszczu podczas zawodów w Czechach, dlatego pierwszy bieg postanowiono rozpocząć kilkanaście minut wcześniej. Mimo tego nie udało ich się rozegrać do końca, gdyż opady były coraz mocniejsze i po 16. wyścigu wszystko zakończono.

Deszcz zaczął padać po kilku gonitwach, co przełożyło się na trudne warunki torowe, a to spowodowało małą liczbę mijanek, w efekcie czego kibice nie zaznali zbyt wielu emocji.

- W końcówce już było trudno, a podczas dekoracji, to było totalne bajoro. Gdyby nie było tych przerw związanych z upadkami, to podejrzewam, że skończylibyśmy rundę zasadniczą, a może nawet całe zawody. Wcześniej było za sucho i dopiero od momentu jak polano, to zaczęło fajnie trzymać. Jednakże jak popadało, to trzymało za mocno i zawodnicy nie chcieli ryzykować zbyt szerokiej jazdy, gdyż szpryca była zbyt wielka. Dlatego nie było za dużo walki, ale wpływ na to miała pogoda - przyznał po zawodach Janusz Kołodziej.

ZOBACZ WIDEO: Uderza w PZM i mówi o wstydzie. "Dlaczego to jest ukrywane?"

Wydawać by się mogło, że blisko 400-metrowy tor w Pardubicach jest idealnie stworzony dla 39-latka, który znany jest z wykorzystywania długich prostych i budowania bardzo dużej prędkości, dzięki czemu często przebija się na wyższe pozycje. Jak się jednak okazało, czeski obiekt trochę się wyróżnia, co sprawiło drobne kłopoty Polakowi.

- Ten tor jest długi, ale łuki nie są takie łagodne, więc dopiero po pierwszym biegu to wywnioskowałem i sobie przypomniałem, że nie będzie łatwo. Motocykl był dobrze dopasowany i wszystko było super. Jedynie zgubiłem punkty z Leonem Madsenem, ale on jechał naprawdę szybko i nic więcej nie mogłem zrobić, lecz całą resztę już przypilnowałem - powiedział zawodnik Fogo Unii Leszno.

To przyniosło efekt, ponieważ urodzony w Tarnowie żużlowiec zakończył zmagania na najwyższym stopniu podium, wyprzedzając Dominika Kuberę oraz wcześniej wspomnianego Duńczyka. Pomimo sukcesu, okazuje się, że ten turniej, pod względem podejścia do niego, był inny, niż pozostaje.

- Muszę przyznać, że do tych wcześniejszych zawodów podszedłem na luzie, ale w piątek już trochę się przestymulowałem i było minimalnie gorzej, ponieważ wkradła się nerwówka. Natomiast w innych rundach jeździłem na spokojnie i wręcz lepiej mi wychodziło niż normalnie. Wydaję mi się, że to jest chyba metoda - stwierdził wielokrotny indywidualny mistrz Polski.

Ostatecznie zakończył on TAURON SEC z brązowym krążkiem. Złoto wywalczył Mikkel Michelsen, a srebro jego rodak i kolega z Tauron Włókniarza Częstochowa. Pozycja byłego uczestnika Grand Prix mogła być wyższa, gdyby nie kontuzja, która spowodowała jego absencję w pierwszej rundzie. Mimo wszystko jest on zadowolony z osiągniętego miejsca. - Ten medal jest sukcesem. Nie wystartowałem w jednym turnieju więc, co więcej mogłem zrobić? Wykonałem prawie maksimum - podsumował Janusz Kołodziej.

Czytaj także:
Żużel. Apator blisko umowy z nowym trenerem. Wiadomo, kto ma przyjść razem z Baronem
Legendarny zawodnik nie poparł Zmarzlika. "Tylko polskie media tak to przedstawiają"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty