Trzynasty wyścig pierwszego półfinału 1. Ligi Żużlowej pomiędzy Arged Malesą Ostrów a Enea Falubazem Zielona Góra rozgrywano trzykrotnie.
W pierwszej jego odsłonie na wyjściu z pierwszego łuku drugiego okrążenia pociągnęło nieco Olivera Berntzona, który tylnym kołem musnął Krzysztofa Buczkowskiego, a ten upadł na tor. Sędzia zawodów Krzysztof Meyze po analizie powtórek wideo podjął decyzję o wykluczeniu zawodnika gospodarzy, co nie spodobało się miejscowej publiczności.
- Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że pociągnęło Olivera na wyjściu z wirażu i ściął moje przednie koło, więc myślę, że bez kontrowersji - powiedział Buczkowski w rozmowie z kurierostrowski.pl.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Witkowski uderza w żużlowców. "Zarabiają za dużo, to są łatwe pieniądze"
W powtórce znów doszło do sytuacji z udziałem 37-latka. Tym razem na prostej startowej nieco szerzej pojechał Francis Gusts, który uderzył o wychowanka grudziądzkiego GKM-u. Ten przejechał kilka metrów i znów upadł. Tym razem sędzia wykluczył byłego reprezentanta naszego kraju.
- Nie miałem na czym jechać, bo zostały wyplecione wszystkie szprychy w moim kole. Sędziowie to różnie definiują, więc byłem trochę z tyłu, nadziałem się na hak i można to różnie interpretować - skomentował.
Zdania kibiców co do drugiej sytuacji były podzielone. Niektórzy zmienili swoje decyzje w momencie, kiedy kamery telewizyjne pokazały przednie koło motocykla zawodnika Enea Falubazu. Czy żużlowiec czuje rozgoryczenie? - Wiadomo, że na początku tak, bo był kontakt, ale są różne decyzje sędziów. Oni decydują i potem się tłumaczą - zakończył zdobywca pięciu punktów z bonusem.
Czytaj także:
Nie chce pracować z pierwszą drużyną
Ma potencjał i papiery na dobrego zawodnika