Mateusz Cierniak często gości na obiekcie w Częstochowie, bo regularnie ściga się tam w imprezach młodzieżowych. I osiąga zadowalające wyniki. Jednak kiedy przychodzi rywalizacja ligowa, to nie idzie mu tak, jakby tego oczekiwał.
W kwietniowym meczu w ramach rundy zasadniczej w starciu z Tauron Włókniarzem Częstochowa wywalczył cztery punkty z bonusem (3,0,1*). Taki sam rezultat miał w sobotę, choć w czterech wyścigach (3,0,1,0).
- Bardzo lubię ten tor i fajnie mi się tutaj jeździ, czy to zawody indywidualne, czy mistrzostwa Polski Par Klubowych do lat 21, które były dwa lata temu, a ja zdobyłem komplet. Czasem jednak czegoś brakuje i tak było tym razem. Zaryzykowałem, a to nie wydało - powiedział Cierniak w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Krużyński, Lidsey i Dowhan
- Cały czas się uczę. Zbieram doświadczenie z każdego toru, bo są jednak miejsca, gdzie w ciągu sezonu bywam dwa, może trzy razy. I brakuje objeżdżenia na takich owalach - dodał nasz rozmówca.
Platinum Motor Lublin przed rewanżem na własnym torze wypracował sobie osiemnastopunktową przewagę. Tylko kataklizm może odebrać im awans do finału PGE Ekstraligi.
- Tauron Włókniarz ma w swoim składzie zawodników, jak np. Mikkel Michelsen, który przejeździł kilka sezonów w Motorze, czy Maksyma Drabika, który też spędził czas w Lublinie oraz innych dobrych zawodników. Trzeba podejść do tego meczu tak, że jedziemy od zera i to będzie najlepsze wyjście do tego, jak podejść do tego spotkania. Nie można nikogo lekceważyć - skomentował.
Żużlowiec nie ukrywa jednak, że tak wysoka wygrana w pierwszym meczu daje pewien komfort. - Jest trochę spokoju, to na pewno. Jak się popełni błąd, to nie ma takiej dodatkowej adrenaliny, a z tyłu głowy jest, że mamy przewagę i kontrolujemy sytuację - zakończył tarnowianin.
Czytaj także:
Kradziony silnik w boksie Patryka Dudka. Sprawą zajmuje się prokuratura
Wiktor Lampart zostaje w Apatorze Toruń, ale na innych warunkach