Nie od dziś wiadomo, że żużlowcy często rotują silnikami. Nie każdemu pasuje sprzęt przygotowywany przez konkretnego tunera. Nie dziwi zatem fakt, że w trakcie sezonu zawodnicy, którzy są pod formą, dokupują następne jednostki.
Z innego założenia wyszli Tobiasz Musielak i Jason Doyle, którzy pewnego razu spotkali się na lotnisku, gdy wracali z zawodów. Tak się złożyło, że obaj nie byli do końca zadowoleni ze swoich silników - Musielak z jednostek przygotowywanych przez Berta van Essena, a Doyle z silników Petera Johnsa.
Obaj zawodnicy wykorzystali ten fakt, że spotkali się na lotnisku. - Nie do końca pasował mi silnik od Berta van Essena. Jason Doyle miał z kolei silnik od Petera Johnsa, który jemu nie pasował. Mój miał przejechanych pięć wyścigów i jego silnik też - mówił Tobiasz Musielak w Magazynie PGE Ekstraligi w Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO: Lebiediew nie zajmuje się wyłącznie żużlem. Jego prywatny biznes mierzy się z kryzysem
Zawodnicy nie wahali się długo i ostatecznie pomiędzy nimi doszło do zamiany silników.
- Spotkaliśmy się na lotnisku i Jason zapytał się mnie, czy nie chciałbym odkupić od niego silnika od Petera Johnsa. Ja mu odpowiedziałem, że też mam silnik na sprzedaż, tylko że od Berta van Essena. Uzgodniliśmy, że wymienimy się silnikami. Zasadniczo dużo mi brakuje do poziomu PGE Ekstraligi, ale od trzech meczów nie ściągam tej samej zębatki, a wynik jest dobry. Jestem więc zadowolony - podsumował zawodnik Arged Malesy Ostrów.
Zobacz także:
Holder musi szukać klubu w I lidze
Z takim budżetem jeszcze nikt nie spadł