Żużel. Polacy w bojowym nastroju przed DPŚ. Oto, co powiedzieli przed finałem

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

W sobotę reprezentację Polski czeka jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich lat. Biało-Czerwoni po sześciu latach staną do obrony Drużynowego Pucharu Świata. Apetyty na ten turniej są ogromne.

Ostatni finał Drużynowego Pucharu Świata rozegrano w 2017 roku na obiekcie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie. Reprezentacja Polski wygrała wówczas z dorobkiem 50 punktów i zostawiła w pokonanym polu Szwedów (41 punktów), Rosjan (18) oraz Brytyjczyków (15).

Później mieliśmy kilka edycji Speedway of Nations, w której to nasi zawodnicy nie mieli już takiego szczęścia i nie wygrali żadnego z turniejów. Rafał Dobrucki w Magazynie PGE Ekstraligi nie ukrywał, że Biało-Czerwoni zdają sobie sprawę z tego, jakie są oczekiwania wobec ich występu na Stadionie Olimpijskim.

W czwartek reprezentanci Polski wzięli udział w wydarzeniach marketingowych oraz tych z udziałem kibiców. W piątek był czas na spotkanie z mediami. Maciej Janowski opowiadał o tym, jak będzie mu się ścigało na obiekcie, na którym się wychował i startuje od wielu lat będąc jedną z ikon miejscowej Betard Spraty Wrocław.

ZOBACZ WIDEO: Kluby z PGE Ekstraligi kontaktowały się z Pedersenem ws. kontraktu na 2024

- Wydaje mi się, że to komfort, bo o presji zapominamy, kiedy wyjeżdżamy na tor i kompletnie tego nie zauważamy. Komfort z tego powodu, że na tym torze czuję się bardzo dobrze i równie dobrze go znam. Przed własną publicznością jest to na pewno spory atut - powiedział otwarcie Janowski na konferencji prasowej.

Kapitanem zespołu został trzykrotny mistrz świata w rywalizacji indywidualnej, Bartosz Zmarzlik, który wie, że na tej funkcji drzemie ogromna odpowiedzialność. - Jednak jesteśmy na tyle zjednoczoną drużyną, że ta literka, czy też nazewnictwo, nie ma żadnego znaczenia - skomentował.

Do kadry narodowej złapał się będący w kryzysie w pierwszej fazie sezonu, Patryk Dudek. Zielonogórzanin nie ukrywał, że do końca walczył o uznanie w oczach Rafała Dobruckiego. Natalia Pietrucha zapytała go, czy czuje się talizmanem reprezentacji, bo na jego szyi trzykrotnie wisiał złoty medal Pucharu Świata. - Chciałbym się tak czuć i uważam, że jest to do zrobienia - skomentował krótko.

Po raz pierwszy o trofeum im. Ove Fundina powalczy Dominik Kubera. Leszczynianin, kiedy Puchar Świata znikał z żużlowego kalendarza miał ledwie osiemnaście lat i był u progu swojej kariery. - Jak byłem małym chłopcem, to chciałem spróbować jazdy na żużlu, ale nie myślałem co dalej. Tak się poukładało, że to, co lubię robić, wychodzi mi najlepiej i cieszę się, że jestem w tym miejscu - powiedział Kubera.

Najbogatsze wspomnienia związane z Drużynowym Pucharem Świata ma z kolei Janusz Kołodziej. On zadebiutował w tych rozgrywkach w 2004 roku, czyli, kiedy Kubera miał zaledwie pięć lat. W półfinale w Eastbourne nie spisał się najlepiej, bo zdobył tylko pięć punktów. Lepiej było w Poole, gdzie w barażu dorzucił dziewięć punktów, a Polacy jednym oczkiem wyrzucili z finału Australijczyków. Z kolei w najważniejszym turnieju, to właśnie Kołodziej był liderem Biało-Czerwonych, ale wówczas nie udało im się stanąć na podium.

- To był taki szok, bo ani ja, ani Marcin Rempała nie spodziewaliśmy się, że może dojść do takiej sytuacji. Dobrze to wspominam, bo było niesamowicie dużo przygód, a dla takiego młodego chłopaka było to duże przeżycie i coś zupełnie innego. Bardzo mi się to spodobało i jestem wdzięczny losowi, że mogłem wtedy wystartować.

Polacy przed sobotnim finałem Drużynowego Pucharu Świata na brak zajęć nie narzekają. Mieli czas nie tylko na obowiązki służbowe, ale również i na chwilę relaksu z Adrianem Meronkiem. Z inicjatywy Macieja Janowskiego Polacy udali się na pole golfowe.

- Na pewno jest bardzo dużo elementów, które można wykorzystać w naszej dyscyplinie, ale przede wszystkim nauka nowych rzeczy nas rozwija, jako sportowców. To też była forma odstresowania się i spróbowania czegoś nowego. Poznaliśmy najlepszego polskiego golfistę i fajnie było spędzić ten czas na polu golfowym - powiedział Janowski.

Komentarze (0)