Arged Malesa Ostrów po słabym początku sezonu wróciła do gry o najwyższe cele w 1. Lidze Żużlowej. Dziś niektórzy uważają, że ich realnym zasięgiem może być nawet walka o finał na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata.
Na razie wygraną w Rybniku wykonali oni kolejny krok, by rundę zasadniczą zakończyć na drugim miejscu. A triumf na Stadionie Miejskim był dużym zastrzykiem nadziei i pozytywów w obozie ostrowian.
- Od początku mówiłem, że nie będziemy mieli zdecydowanych liderów czy gwiazd. Jeśli będziemy wygrywać, to jako zespół. W niedzielę w Rybniku właśnie taki zespół był. Juniorzy zdobywają punkty, kiedy inni mają słabszy moment. Nie było chwili, żeby drużyna przeciwna mogła odbić wynik - powiedział Staszewski w rozmowie z infostrow.pl.
ZOBACZ WIDEO: Firma Boll zainteresowana przejęciem KS Apatora? Termiński wyjaśnia
Jednym z liderów Arged Malesy był w niedzielę Francis Gusts, który na obiekcie przy ul. Gliwickiej wywalczył 10 punktów z bonusem. - Wrócił w końcu ten silnik, który zatarł mu się na meczu z Falubazem w Ostrowie w drugim biegu. Myślę, że dobry silnik potrafi dodać skrzydeł i odbudować zawodnika - dodał szkoleniowiec.
Mariusz Staszewski po spotkaniu w Rybniku nie ukrywał zastrzeżeń, co do stanu toru. Trener przyznał otwarcie, że był dziurawy i nie brakowało na nim fal, a co za tym idzie był niewygodny dla obu zespołów.
- Nie zgłaszaliśmy jednak uwag do przygotowania, bo czasami się tak zdarza. Jeśli tor jest często użytkowany, tak jak chociażby nasz, to czasami nie ma czasu wezwać równiarki, bo impreza goni imprezę, a trening goni trening - zakończył.
Czytaj także:
- Słowa dotrzymali i żużel wrócił do Świętochłowic. "Warto polegać na pewnych ludziach"
- Po wielu latach intensywnych działań dopięli swego. "Dla tych kibiców warto to robić"