Urodzony 5 czerwca 1931 roku Włodzimierz Szwendrowski swoją karierę zaczynał w wieku 16 lat. Tak jak wielu jego rówieśników, szukał zajęcia po przeżyciu wojennej zawieruchy. Uwielbiał motocykle i jeszcze jako nastolatek próbował swoich sił w wyścigach. W 1947 roku wziął udział w w pierwszej imprezie żużlowej w Lublinie.
Wygrywał jako 16-latek
Jak relacjonował znawca historii lubelskiego żużla Maciej Maj, w turnieju o Puchar "Życia Lubelskiego" wygrał najmłodszy z całej stawki Włodzimierz Szwendrowski. Wówczas regulamin zawodów przewidywał, że zawody wygra najszybszy z uczestników. Zawodnikom mierzono czasy na określonym dystansie i był nim właśnie Szwendrowski.
Były to bardzo prestiżowe zawody, a w jego organizację włączyły się władze miasta i województwa. Patronat objął ówczesny wicewojewoda Eustachy Krak. Zawodnicy ścigali się na zwykłej żużlowej bieżni, jak w wielu innych miastach zaraz po II wojnie światowej. Szwendrowski w tych warunkach pokazał, że ma duży talent.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
- Za wszystkich kibiców w Lublinie nie mogę się wypowiadać, ale moim zdaniem Włodzimierz Szwendrowski jest najwybitniejszym żużlowcem z Lublina w całej historii. Dwukrotnego IMP bronią osiągnięte wyniki, wygrane pojedynki, starty na arenie międzynarodowej, opinie kolegów z toru, kibiców oraz recenzje jego startów w prasie polskiej i zagranicznej. To był prawdziwy mistrz sportu lat 50-tych i idol wielkiej rzeszy kibiców! - mówi nam Maciej Maj, autor książek i albumów o historii lubelskiego żużla.
Sprzedał pianino Cugowskiemu
Jednak to nie żużel miał być jego życiowym przeznaczeniem. Rodzice Szwendrowskiego chcieli, by ten został pianistą. W domu był zresztą instrument, na którym jako dzieciak ćwiczył grę. Nic z tego jednak nie wyszło, a pianino trafiło później do Krzysztofa Cugowskiego. Szwendrowski był jego pierwszym idolem.
- Moi rodzice mieli z nim bardzo śmieszny i symptomatyczny epizod. Otóż w 1957 roku kupili od niego pianino. Ja wtedy szedłem do szkoły muzycznej i z tego pianina korzystałem. W transakcji nie uczestniczyłem, ale tak oto w moich związkach z muzyką pojawił się żużlowy element - mówił Cugowski.
Bohater tej historii na początku swojej kariery był zawodnikiem Ogniwa Lublin. W rozgrywkach ligowych Szwendrowski w barwach tej drużyny nie wystartował, a wszystko z powodu ówczesnego regulaminu. Przewidywał on ligę zrzeszeniową, a "Ogniwo" swoją bazę miało w Bytomiu. I tak Szwendrowski trafił na Śląsk.
Jako pierwszy pokonał Cravena
Sezon 1951 należał do niego. Sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Miał sporo szczęścia. Zawody zakończył z takim samym dorobkiem, co Alfred Spyta. Regulamin nie przewidywał, że można rozegrać dodatkowy wyścig o złoty medal. O tytule zadecydowała suma czasów uzyskanych przez zawodników. Szwendrowski wygrał o 3,1 sekundy.
Rok później reprezentował już klub z Łodzi, bo tam przeniesiono bazę "Ogniwa". Spisywał się coraz lepiej, a potwierdzeniem rozwoju jego umiejętności był drugi tytuł IMP, jaki wywalczył w 1955 roku. W tym samym sezonie pokonał Petera Cravena i został pierwszym Polakiem, który okazał się lepszy od ówczesnego mistrza świata.
"Nagle - co widzę? Craven, czując uciekające sekundy, traci spokój... wyraźnie czuję, że tego człowieka porywa wściekłość... Rywal potrafił się jednak opanować. Gdyśmy przejeżdżali linię mety, ja pierwszy a on jakieś 15 metrów za mną, był już prawie zupełnie zrównoważony i spokojny... Pierwszy gratulował mi zwycięstwa sam Craven..." - relacjonował w swojej biografii.
Był już wtedy w kadrze narodowej, robił wszystko, by awansować do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata. - To były początki żużla w Polsce. Przed wojną też się ścigano, ale na motocyklach turystycznych i w innych warunkach. On był ewenementem na polskiej scenie żużlowej, bo jako jedyny potrafił wygrywać z ówczesnymi największymi świata - wspominał Cugowski na łamach "Kuriera Lubelskiego".
Mógł ścigać się w Anglii
Dla Szwendrowskiego bardzo ważna była rodzina. Jego ojciec był mechanikiem i prowadził swój zakład. Legendarny żużlowiec starty godził z nauką na Politechnice Lubelskiej. W swojej autobiografii "Na ostatnim wirażu" wspominał, dlaczego zdecydował się na budownictwo. Otóż zadecydowało przypadkowe spotkanie z dziewczyną, która pomyliła go ze zbrojarzem, pracującym przy tworzeniu Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie.
Jego sportowa kariera mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Promotorzy Belle Vue Aces chciały w 1955 roku zakontraktować utalentowanego Polaka, ale ten odmówił. Tłumaczył, że gdyby się na to zdecydował, to ludowe władze zamknęłyby ojcu zakład, a rodzina zostałaby zniszczona. To zresztą dzięki ojcu zainteresował się motoryzacją. Jeździł na motocyklach jego klientów.
Śmiertelny wypadek przerwał karierę
Cieniem na jego karierę położyło się potrącenie człowieka na ulicy w Łodzi. Dostał za to wyrok dwóch lat pozbawienia wolności. Na żużlu nie jeździł przez pięć lat. Wrócił w 1961 roku do Tramwajarza Łódź, a dwa lata później zakończył starty.
- Niestety, ale wiosną 1957 roku Włodzimerz Szwendrowski był sprawcą śmiertelnego wypadku samochodowego. 11 lutego 1957 roku błyskotliwa kariera została przerwana w Łodzi. Został skazany na 2 lata więzienia u szczyty kariery i sławy... Potem trenował żużlowców Węgier i ZSRR. Po pięcioletnim rozbracie z czarnym sportem Mistrz "Szwendr" wrócił na tor w 1961 roku - wspomina Maj.
Potem został trenerem i wiele lat pracy poświęcił dla Motoru Lublin. - Po zakończeniu kariery sportowej pan Włodzimierz przez pewien okres sprawował funkcję trenera żużlowców RKS Motor Lublin. Niestety, z przykrością należy stwierdzić, że jego wiedza, predyspozycje i potencjał szkoleniowy nie został wykorzystany w naszym mieście... - stwierdził Maj.
Włodzimierz Szwendrowski zmarł 9 marca 2013 roku. Miał 82 lata.
Czytaj także:
Marcin Jaguś poszedł w ślady starszego brata. Karierę zatrzymały kontuzje
Wygrał swój memoriał. Zginął przez prosty błąd