Żużel. Menedżer Przyjemskiego szczerze przed nowym sezonem. "Upadek ze szczytu mocniej boli"

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski

Menedżer Wiktora Przyjemskiego przyznał, że utrzymać tak dobrą dyspozycję, jaką prezentował zawodnik Abramczyk Polonii w minionym roku, będzie niezwykle trudno. Z jakim nastawieniem team przystępuje do sezonu? I dlaczego ma wkalkulowaną kontuzję?

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Wiktor Przyjemski ma za sobą rewelacyjny sezon. Czy uważa pan, że nadchodzący może być jednak trudniejszy? Niektórzy mówią, że łatwiej wejść na szczyt, a trudniej się na nim utrzymać.

Marek Ziębicki, menedżer Wiktora Przyjemskiego: To bardzo ciekawe pytanie. Sami się nad tym zastanawiamy. Upadek ze szczytu mocniej boli. Mówi się, że nawet mocniej niż wchodzenie na szczyt, wraz z całym włożonym wysiłkiem by się udało.

Czy w teamie pojawiają się jakieś obawy?

Trzeba być gotowym na wszystko, ale wielkiej nerwowości raczej nie ma. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że na wynik końcowy składa się ogrom czynników. Od wkładu Wiktora w przygotowanie fizyczne, jego nastawienia mentalnego, po organizację teamu, mechaników i optymalnego ułożenia współpracy z tunerami. Każdy element ma tak samo kluczowe znaczenie, bo, mówiąc w przenośni, jest częścią pewnego rodzaju wieży. A wieża bez jednego z fundamentów mogłaby się rozsypać.

Najtrudniejszy moment poprzedniego sezonu? Vojens?

Zdecydowanie. W tamtej chwili kontuzja odniesiona przez Wiktora w Vojens poniekąd nas przerosła. Nie do końca wiedzieliśmy, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Być może nawet nie było wówczas złotego środka. Natomiast każde trudne doświadczenie wzmacnia. Dzięki temu będziemy mogli podejść do każdego następnego spotkania w inny sposób, nauczeni przeszłością.

ZOBACZ Red Bull rozstał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi. "Nie mam żalu"

W zawodowym sporcie trzeba swoje przecierpieć, a trudne chwile budują. Uraz trochę wybił Wiktora z rytmu, druga część sezonu nie była aż tak świetna jak runda zasadnicza. Nie mówię oczywiście, że była zła, ale trzeba dążyć do perfekcji. Ostatecznie do awansu czegoś zabrakło. Miejmy nadzieję, że teraz tak się nie stanie. Zrobimy wszystko, żeby postawić tę kropkę nad i.

W innym wypadku Wiktor opuści Abramczyk Polonię. Tak przynajmniej wynika z pana deklaracji.

Zdania nie zmieniłem. Mamy Bydgoszcz w sercu, priorytetem jest Polonia, więc zrobimy wszystko, żeby do tej rozłąki nie dopuścić. Chcemy atakować PGE Ekstraligę, a następnie w niej wystartować w barwach domowego ośrodka. Niemniej muszę przede wszystkim myśleć o dobru zawodnika i w teamie jesteśmy co do tego zgodni. Natomiast na razie nie martwimy się na zapas.

Młodzi zawodnicy chcą się z każdym rokiem rozwijać. Wiktor zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Czy tak znakomitą średnią da się poprawić już w najbliższym sezonie?

Odniosę się do tego trochę przekornie. Ja się wywodzę z branży finansowej. Tam nie zawsze są wzrosty. Zdarzają się małe spadki, korekty, natomiast ważne, żeby projekt funkcjonował stabilnie. Trochę na tej samej zasadzie traktuję rozwój Wiktora, któremu przyglądam się z ciekawością. Poczyniliśmy pewne kroki, z zamysłem, żeby zyskiwać sportowo, poprawić pewne mankamenty i rozbudować wszechstronność.

Ma w tym pomóc na przykład jazda w Szwecji.

Zgadza się. Nie oczekujemy cudów. Wiktor pojedzie w lidze, która jest odpowiednikiem polskiej PGE Ekstraligi. Będzie tam walczył z wieloma znakomitymi zawodnikami ze ścisłej czołówki światowej. Zdajemy sobie sprawę, że to będzie zderzenie ze ścianą. Bardzo chcielibyśmy, żeby Wiktor najlepiej przywoził tam komplety, ale trzeba twardo stąpać po ziemi. Nie można popadać w skrajmy optymizm, to byłoby w pewnym sensie naiwne.

Jakie są wiec cele Wiktora na nadchodzący sezon?

Przejść tę szwedzką szkołę przetrwania, wytrzymać walkę na łokcie ze starszymi zawodnikami i stać się lepszym żużlowcem (śmiech). Oczywiście to pół żartem, pół serio. Natomiast przychodzi mi do głowy pewna anegdota. Gdy Wiktor wystąpił w meczu Polska kontra Reszta Świata, przez blisko trzy okrążenia wiózł za sobą Nickiego Pedersena. Ostatecznie Duńczyk go wyprzedził. Po jakimś czasie Wiktor mi powiedział, że gdyby to wydarzyło się dziś, przyjechałby do mety pierwszy. I o to właśnie chodzi. Żeby się rozwijać, nabierać pewności siebie i stawać lepszym.

Jaką średnią uzna pan za sukces?

Mówi się, że dwa punkty na bieg to taka granica, której przekroczenie sprawia, że zawodnik jest z siebie zadowolony. 2,200 z poprzedniego sezonu to nie byle co, niemniej jeśli Wiktor zejdzie do 1,950, to nikt w teamie nie będzie mówił o regresie. Bynajmniej. To będzie oznaczało, że z tego szczytu nie spadliśmy. Poza tym bardzo chcemy awansować do SGP 2 i pokazać się tam z dobrej strony. Ale pamiętam turniej eliminacyjny w Gislaved. Nie było łatwo. Nikt nam nie da nic za darmo. Wszystko trzeba będzie sobie wywalczyć.

Nowa liga, nowe i przede wszystkim trudne tory, oznaczają zwiększone ryzyko kontuzji.

Nie chcę, żeby to zabrzmiało bardzo negatywnie, ale... kontuzja była w tamten sezon wpisana. Zdawaliśmy sobie sprawę, że może do tego dojść. Zdecydowanie łatwiej byłoby ją odnieść w początkowej fazie rozgrywek, a nie w ich kulminacyjnym momencie. Taki jest ten sport. Ryzyko będzie zawsze. Nie można tego wypierać, a trzeba myśleć zawczasu. Wystarczy spojrzeć na mistrza świata Bartosza Zmarzlika. On nie unika startów, bo to droga do bycia lepszym. Występuje w turniejach towarzyskich, na przykład znowu zobaczymy go w Kryterium Asów. My uważamy, że to dobra taktyka i chcemy ją realizować.

Teraz kontuzja również została wkalkulowana?

Wiktor będzie bardziej objeżdżony, więc ryzyko pewnie w jakimś stopniu zmaleje. Ale tak, zakładamy, że jakiś uraz może się przytrafić. Startów będzie więcej, co generuje większe prawdopodobieństwo kontuzji. Musimy być gotowi na wszystko.

Po bardzo dobrym minionym sezonie oczekiwania względem Wiktora wzrosły. Mimo, że jest wciąż młodym zawodnikiem, wielu z pewnością widzi w nim jednego z liderów, który może przesądzić o awansie.

Zaskoczę pana. Żużel to pieniądze i nie ma sensu tego ukrywać. Niemniej jeśli Wiktor będzie jeździł na poziomie średniej biegowej równej 2,200 lub wyższej, to będzie oznaczało, że coś dzieje się nie tak. Od robienia wyniku powinni być przede wszystkim liderzy formacji seniorskiej. Jeśli Wiktor jako junior byłby trzecią albo czwartą siłą w drużynie, to by oznaczało, że zespół ma kłopoty. Wówczas instynkt podpowiadałby mi, że awans wymyka się z rąk. Nadmierna presja nikomu rzecz jasna nie służy, ale zdajemy sobie sprawę, że wszyscy na Wiktora będą patrzeć inaczej.

Również zawodnicy, którzy będą widzieli w nim przede wszystkim silnego rywala, a nie tylko obiecującego, lecz dopiero rozpoczynającego karierę chłopaka.

Zgadza się. Doświadczeni zawodnicy będą go bardziej pilnować i starać się inaczej rozgrywać start, żeby uprzykrzyć mu życie. Ale nie ma sensu marudzić. Będziemy skupiać się na każdym meczu, żyć teraźniejszością i robić swoje. To wszystko świadczy o tym, że rozwój zawodnika idzie w dobrym kierunku, z czego należy się cieszyć.

Z pana narracji wynika, że absolutnym priorytetem jest awans. To stosunkowo rzadko spotykane. Zdarzają się zawodnicy, którzy nie ukrywają, że klub to tylko miejsce pracy.

Nie chcę się przymilać, więc może zwrócę się do kibiców argumentem rzeczowym. Gdyby na klubie nam nie zależało, zapewne Wiktor w sezonie 2023 jeździłby gdzie indziej. Oczywiście nie chodzi o to, żeby dyskredytować Polonię, bo warunki współpracy są atrakcyjne, a miejsce do rozwoju świetne. Ale oferty, które otrzymaliśmy od trzech ośrodków były tak atrakcyjne, że już raczej nie dałoby się ich przelicytować. Nie samymi pieniędzmi jednak człowiek żyje.

Czyli awans przede wszystkim?

Tak, przy czym my wolimy, żeby Wiktor przywoził te 6-7 punktów, a równo jechali wszyscy. Dlaczego 6-7? Bo w trzech startach trudno zrobić 12 (śmiech). Jeśli tych startów będzie mniej, to znaczy, że nie trzeba łatać dziur. A jeśli nie trzeba łatać dziur, to znaczy, że wszystko idzie zgodnie z planem. I o to w tym wszystkim chodzi.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
Tak Polonia przechytrzyła Apatora i po raz pierwszy wygrała w Toruniu. Kluczowe okazały się... opony
Ten zespół mogłaby poprowadzić nawet teściowa. "Mecze właściwie wygrywały się same"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty