Żużel. Przez upadek w Polsce stracił większość sezonu. "Jestem już sprawny w stu procentach"

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Max Dilger
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Max Dilger

To nie był sezon Maxa Dilgera. Niemiec, choć wiązał z nim bardzo duże nadzieje, musiał go zakończyć już w czerwcu, kiedy to zaliczył fatalny upadek w Pile. Dziś przygotowuje się do kolejnego roku startów w lewo.

Max Dilger w ubiegłym sezonie w Polsce związał się z Budmax-Stal Polonią Piła. Był bohaterem klubu, kiedy to zapewnił drużynie ważną wygraną na którą kibice czekali ponad tysiąc dni.

Na początku czerwca podopieczni Ryszarda Dołomisiewicza mierzyli się z OK Bedmet Kolejarzem Opole. W składzie niespodziewanie zabrakło Niemca, którego zastąpił Tomasz Orwat. Powodem był upadek na przedmeczowym treningu.

Pierwsze informacje z Grodu Staszica mówiły o złamaniu ręki. Szczegółowe badania wykazały, że skutki są bardziej opłakane. Doszło u niego do złamania miednicy oraz zwichnięcia biodra.

- Jestem już sprawny w stu procentach. Po całym procesie fizjoterapii, dużej ilości jazdy na rowerze szosowym oraz treningach halowych, moje mięśnie są znów dobre, a mobilność ciała wróciła na swój poziom - mówi Dilger w rozmowie ze speedweek.com.

Zawodnik już myśli o pierwszych w tym sezonie zawodach, które czekają go 26 lutego, kiedy to w Morizes zostanie rozegrana 1. runda Ligue Nationale de Speedway. Niemiec będzie tam zdobywał punkty dla klubu z La Reole. Oprócz tego związał się on umową z Dackarną Malilla i jak się okazuje - kontraktem warszawskim z KS Polonią Piła.

Na razie nie wiadomo, których barw będzie bronił w powracającej do życia niemieckiej Bundeslidze. Dilger przyznał, że trwają negocjacje, ale ważnym krokiem dla żużla w jego kraju jest to, że w ogóle wraca on do ligowego wydania.

ZOBACZ Prezes Włókniarza z aspiracjami politycznymi? Ta odpowiedź mówi wszystko

Czytaj także:
Pięciokrotny mistrz Polski zamienił motocross na żużel
Czekają na następców Briggsa, Maugera i Moore'a. 16-latek w pogoni za marzeniami

Źródło artykułu: WP SportoweFakty