Pięciokrotny mistrz Polski zamienił motocross na żużel. "Wiedziałem, że chcę zostać w motosporcie" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartosz Jaworski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartosz Jaworski

- Wiedziałem, że chcę zostać w motosporcie, więc pomyślałem, że skoro mamy najlepszą żużlową ligę na świecie, to spróbuję swoich sił w jeździe w lewo - powiedział Bartosz Jaworski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Jesteś jednym z najmłodszych stażem zawodnikiem Motoru Lublin, bo dopiero od września posiadasz licencję żużlową. Na początku naszej rozmowy chciałbym cię prosić, abyś opowiedział o sobie tym kibicom, którzy niewiele wiedzą na twój temat.

Bartosz Jaworski, zawodnik Motoru Lublin: Mam piętnaście lat i jestem uczniem Liceum Ogólnokształcącego. Mieszkam w Pułtusku, a od sześciu lat trenuję motocross, w którym to jestem pięciokrotnym mistrzem Polski. W 2021 roku zająłem siódme miejsce w Mistrzostwach Europy w klasie MX85. W wolnej chwili lubię powędkować.

Z motocrossu trafiłeś do żużla. Dlaczego zdecydowałeś się na taką zmianę?

Motocross jest moją wielką miłością, ale abym mógł się dalej rozwijać w tym sporcie, to musiałbym praktycznie mieszkać poza granicami naszego kraju, co na chwilę obecną nie jest możliwe. Wiedziałem, że chcę zostać w motosporcie, więc pomyślałem, że skoro mamy najlepszą żużlową ligę na świecie, to spróbuję swoich sił w jeździe w lewo.

Jak rodzice i najbliżsi zapatrywali się na to, abyś ścigał się na żużlu?

W mojej rodzinie nie było nigdy tradycji motocrossowych, ani też żużlowych, co jednak nie oznacza, że motocykle nie towarzyszyły mi od zawsze. Dziadkowie oraz tata jeździli na motocyklach szosowych, ale zupełnie rekreacyjnie. Mam to szczęście, że rodzice, jak i mój trener motocrossowy bardzo mnie wspierają i szanują moją decyzję.

ZOBACZ Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Świącik, Komarnicki i Ward gośćmi Musiała

Rodzice woleliby, abyś został przy motocrossie, czy zaakceptowali żużel? A może chcieliby, byś postawił na mniej niebezpieczne sporty?

Rodzice pewnie woleliby, abym grał w szachy (śmiech). Przez sześć lat już pewnie przywykli do adrenaliny, jaką im dostarczam, ale mama na przykład nie ogląda moich startów, ale zawsze jest ze mną. Na razie też jeszcze nie widziała, jak jeżdżę na żużlu. Mówią, że jak ja będę szczęśliwy, to i oni będą.

Wspomniałeś, że jesteś z Pułtuska, więc do Lublina masz kawałek drogi. Jak to się zatem stało, że dołączyłeś właśnie do Motoru, a nie jakiegokolwiek innego klubu w kraju?

Przez trenera z motocrossu, bo znał się z prezesem Piotrem Więckowskim. Chciałem spróbować jazdy na żużlu, więc pojechaliśmy do Lublina na próbne jazdy. A tam akurat mam najbliższej.

Jak już wspomniałem, licencję uzyskałeś pod koniec września, a kilka dni później zadebiutowałeś w zawodach finałowych DMPJ w Częstochowie. Byłeś zaskoczony tak szybkim powołaniem, czy gdzieś z trenerem rozmawialiście wcześniej na ten temat?

Rozmawialiśmy na ten temat. Wiedziałem, jaki jest poziom tych zawodów, ale miałem je bezpiecznie przejechać i poczuć atmosferę turniejową.

Pierwszy bieg i szybki wjazd w taśmę. Stres?

Niestety, wyszło wszystkiego po trochu, bo i stres i brak doświadczenia.

W kolejnych wyścigach pokazałeś próbkę swojego potencjału, choć przy twoim nazwisku pojawił się tylko punkt. Maciej Kuciapa mimo wszystko, był zadowolony z twojego stylu, a ty z Częstochowy wyjechałeś usatysfakcjonowany?

Znam swoje możliwości, ale brak umiejętności nie pozwala mi jeszcze na zbyt wiele.

W końcówce sezonu odjechałeś jeszcze dwa turnieje Zaplecza Kadry Juniorów w Lublinie i Otwarte Mistrzostwa Śląska w Rybniku. Szczególnie dobrze zaprezentowałeś się na Górnym Śląsku. Co możesz powiedzieć o tych występach?

Z zawodów na zawody czułem się trochę lepiej, chociaż to dopiero trzy występy, więc przede mną długa droga.

Obserwując cię w Częstochowie, było widać zadziorność na dystansie i dobre panowanie nad motocyklem. Bolączką wydają się być wyjścia spod taśmy, prawda?

Jeśli chodzi o rywalizację, to dzięki motocrossowi jestem z tym oswojony. Z motocyklem żużlowym dopiero się poznajemy, ale czuję, że zaprzyjaźniamy się tak, jak z crossówką (uśmiech). Starty? Zdecydowanie są kluczowe i pozostaje ciężka praca.

Bartosz Jaworski w kasku białym
Bartosz Jaworski w kasku białym

Może jakieś prywatne korepetycje u Jarosława Hampela, który jest jednym z czołowych startowców w Polsce?

Może (śmiech). Zawsze zimą pracuję nad różnymi aspektami, więc teraz też tak będzie.

Trener Kuciapa mówił mi, że intensywne pracujesz, aby za kilka lat wskoczyć na poziom Mateusza Cierniaka. Pół żartem, pół serio, to oglądając cię w akcji, można odnieść wrażenie, że jesteś taką kopią Mateusza, bo startowałeś w jego kevlarze, wasze motocykle są łudząco podobne, no i macie bardzo zbliżone sylwetki. To jest taki młodzieżowy wzór dla ciebie?

Mateusz jest... złotym Mateuszem, więc pewnie, że chciałbym jeździć kiedyś na jego poziomie. Zobaczymy, co będzie. Czas pokaże.

Masz jakichś idoli?

Do tej pory śledziłem przede wszystkim zawodników z motocrossu. Bardzo podoba mi się styl jazdy Kay'a de Wolfa oraz Tima Gajsera. Żużlowców obserwuję dopiero od niedawna.

Jakie plany i cele stawiasz sobie przed nowym sezonem?

Na pewno zamierzam się skupić na treningach i jak największej ilości startów, by móc poznawać tory.

Formacja juniorska na pewno będzie opierać się na Mateuszu Cierniaku. Na papierze wygląda na to, że powinieneś być numerem trzy. To dodatkowa mobilizacja do cięższej pracy?

Jakby nie było, to pracuję zimą, bo taki jest mój plan treningowy i chcę wywiązać się ze swoich zadań.

W Lublinie od lat czekają na dobrego wychowanka. W tej chwili wydaje się, że drzemie w tobie największy potencjał, aby miejscowy junior cieszył oczy kibiców. Odczułeś pierwszą presję z tym związaną, czy nie dobierasz sobie do głowy komentarzy i głosów z zewnątrz?

Nie, nikt nie wywiera na mnie żadnej presji. W sierpniu kończę szesnaście lat, więc mam jeszcze trochę tego czasu. Poza tym, nie jeżdżę też 230 kilometrów na treningi tylko po to, aby pokręcić się po stadionie. Będę starał się, jak najwięcej pracować i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Pozdrawiam wszystkich czytelników WP SportoweFakty oraz kibiców Motoru Lublin. Życzę wszystkim dobrego roku i do zobaczenia na żużlowych stadionach.

Czytaj także:
Za kilka miesięcy mogą być zmuszeni przebudować cały skład!
Nie łapał się do składów polskich drużyn, a dziś jest w TOP ligi. Marzy o PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty