[tag=903]
Lejonen Gislaved[/tag] kolejny rok z rzędu zbudowało bardzo mocne zestawienie w oparciu o gwiazdy światowego speedwaya. Mikael Holmstrand do swojej dyspozycji będzie miał m.in. Bartosza Zmarzlika, Dominika Kuberę, czy również Jarosława Hampela i Jakuba Miśkowiaka.
Oprócz nich działacze sprowadzili również czołowych juniorów świata - Francisa Gustsa i najlepszego zawodnika SGP2, Mateusza Cierniaka.
Jaka jest recepta do tego, by mieć w swoim składzie tyle nazwisk ze światowego TOP-u?
- Po naszym powrocie do ligi w 2015 roku minęło kilka lat, zanim zbudowaliśmy dobre zaplecze finansowe, a trzeba pamiętać, że przez kilka lat kompletowaliśmy skład w oparciu o młodych zawodników, którzy nie rozwinęli się tak, jakbyśmy tego oczekiwali, a także o gwiazdy, które bardziej ścigały się dla siebie niż dla drużyny. W końcu uznaliśmy z kierownictwem klubu oraz Andersem Frojdem, że musimy zacząć myśleć i działać inaczej. - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty menadżer Lejonen, Mikael Holmstrand.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Spośród dwunastu zakontraktowanych zawodników prawie połowa zestawienia to reprezentanci Polski, którzy zajmują pięć miejsc w szerokim zestawieniu. - Podoba nam się profesjonalizm polskich zawodników, bo oni są zawsze dobrze przygotowani, mają dobre motocykle i fachowców w teamie. Bardzo ostrożnie podchodzimy do aspektu, kogo chcemy mieć w drużynie i jakie to mają być osobowości. Chcemy odpowiedniego lidera i ducha drużyny, a także oczekujemy dobrej znajomości języka angielskiego do komunikacji w zespole. To może tylko pusta gadka, ale naprawdę, to dla nas fundament - dodał nasz rozmówca.
Szwed przyznał nam, że ma wrażenie, że z perspektywy zawodników z każdym rokiem stają się oni coraz popularniejszym klubem. - Płacimy, klub jest dobrze zarządzany, dbamy o zawodników oraz drużynę, a i dojazd z Polski jest łatwy - skomentował działacz.
Zakontraktowanie takich nazwisk, jakie posiada w swoich szeregach Lejonen Gislaved, w PGE Ekstralidze byłoby równoznaczne z wydaniem kilku, a może nawet i kilkunastu milionów złotych. W Szwecji wygląda to zupełnie inaczej.
- Dream team w Szwecji jest zbyt kosztowny do skompletowania w Polsce. U nas jednak rekompensata jest znacznie niższa, niż to możliwe. Średni budżet drużyny w Szwecji, to około 300-400 tysięcy euro, czyli pieniądze, za które czasem płaci się jednej gwieździe w Polsce. To jest różnica i to duża - zauważył słusznie Holmstrand.
- Na pewno w Szwecji jest znacznie mniej pieniędzy niż w Polsce. Powiedziałbym, że najlepsi zawodnicy nie jeżdżą u nas dla pieniędzy, a po prostu dla utrzymania rytmu startowego. Samo ściganie w Polsce i kilka indywidualnych występów, to za mało, aby utrzymać czucie i skupienie. Dlatego wielu zawodników chce się ścigać w dwóch, czy nawet trzech krajach, co też czyni z nich lepszych zawodników. Dlatego też nie można porównywać szwedzkich i polskiej drużyny, jeśli chodzi o pieniądze - zauważył działacz, który jest aktywny nie tylko w drużynie z Gislaved, ale także w Elit Speedway Sverige.
Zdecydowanie największą gwiazdą Bauhaus-Ligan jest najlepszy żużlowiec globu, Bartosz Zmarzlik. Polak w minionym sezonie wystartował w trzynastu meczach Drużynowych Mistrzostw Szwecji, w których na tor był desygnowany do 65 wyścigów. W nich wywalczył 174 oczka, co dało mu wysoką średnią 2,677. Był to wynik o 0,564 wyższy od drugiego Piotra Pawlickiego. Czy zatrzymanie gwiazdy wśród Lwów na kolejny sezon było trudnym wyzwaniem dla działaczy?
- Nie. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego, jak Bartosz wszedł do klubu na pierwszy sezon. Profesjonalista na torze, ale i poza nim, a nasi fani i sponsorzy go po prostu kochają. Już wcześniej przekazaliśmy Bartkowi i jego teamowi, że jesteśmy zainteresowani posiadaniem go w składzie na kolejny rok i wydaje mi się, że zrobiliśmy też na nim dobre wrażenie. Zaraz po sezonie ustaliliśmy warunki współpracy na kolejny rok - powiedział nasz rozmówca.
W ostatnich sezonach przez Lejonen przewinęło się jeszcze kilka gwiazd, jak chociażby Robert Lambert czy polscy medaliści Indywidualnych Mistrzostw Świata - seniorów: Krzysztof Kasprzak i Patryk Dudek oraz juniorów, jak Maksym Drabik.
- Nie jesteśmy jednym z największych klubów, ale mówimy, że jesteśmy małym klubem o wielkim sercu. Właściwie, to każdego roku musimy powiedzieć: "nie, dziękuję" kilku gwiazdom, bo nie mieścimy ich wszystkich w jednym zespole. Wiemy, że polskie rozgrywki są największe i najważniejsze dla polskich gwiazd, a pieniądze w Szwecji są dużo mniejsze, ale oni bardzo chcą się ścigać w Szwecji, a to jest dla nas bardzo ważne - mówił nam Holmstrand.
- U nas w Szwecji liga jest jednego dnia, więc robimy co w naszej mocy, aby byli zadowoleni ze swojego pobytu tutaj. Drobne rzeczy, jak np. udogodnienia, jeśli zostaną na noc, możliwość treningu, kolacja zespołowa po meczu, regeneracja. Wszystkie te rzeczy są tym, na czym polega moje i Andersa (Frojda) przywództwo. To czyni nas tak popularnym klubem, a kiedy zawodnicy rozmawiają między sobą, to mamy naprawdę dobrą reputację, co pozwala nam budować silny zespół - zakończył nasz rozmówca.
Czytaj także:
Cieślak spełnił nietypową prośbę zawodników
Nie łapał się do składów polskich drużyn, a dziś jest w TOP ligi. Marzy o PGE Ekstralidze