"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.
***
Czasy się zmieniają, trzeba dziś ważyć bardzo słowa i uważać, by nikogo nie urazić choćby źle postawionym przecinkiem. Tak jest m.in. z dziećmi w przedszkolu - dawniej można było pójść bez konsekwencji po bandzie i użyć wobec nich sformułowania "rozkapryszony bachor" czy też "rozpieszczony". Dziś można co najwyżej powiedzieć o dziecku, że jest "niezależne". Ewentualnie, że ma mocny charakter.
Z dorosłymi nie jest wcale inaczej, te krnąbrne charaktery wyłażą właśnie z początkiem roku, przy okazji rozstrzygania Plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski 2022. Bo widzę, że nie tylko Paweł Fajdek, tradycyjnie, był zniesmaczony swoim rankingiem (dziewiąta pozycja), ale też wypowiedziały się Aleksandra Mirosław od wspinaczki na czas i wieloboistka Adrianna Sułek, której wcześniej nie pasowało ani żarcie, ani łóżko na mistrzostwach świata w Eugene. Tym razem nasze panie były niepocieszone z powodu znalezienia się poza finałową, czy też poza sceniczną, dziesiątką. W sumie dobrze - znaczy, ambitne.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Największe poruszenie wywołuje jednak Fajdek, dzieląc sportową społeczność na grono zwolenników i przeciwników. Ja nie zamierzam iść pod prąd z własnymi przekonaniami i udawać, że kupił mnie swoją postawą. Otóż po raz kolejny totalnie rozczarował, okazując brak szacunku innym sportowcom, m.in. wtedy, gdy nie wyszedł do wspólnej fotki, a także czytelnikom, którzy taką dziesiątkę swoimi głosami namalowali.
Fajdek nie może zrozumieć, że ciężko jest wypromować młociarza na mocarza, skoro pokazuje się światu raz do roku, góra dwa. A dodatkowo, mając tę świadomość, olał przecież mistrzostwa Europy, twierdząc, że pojechał na nie za karę. To o co chodzi? Taka specyfika tego sportu, że aktorzy nie pokazują się co kilka dni przed pełnymi trybunami, tylko chowają po świecie przez rok cały, gdzieś w RPA czy Portugalii. A poza tym - nie widzę w tej plebiscytowej zabawie większej różnicy między miejscem, dla przykładu, dziewiątym a czwartym. Tak samo wychodzisz na scenę, masz dla siebie tyle samo czasu i dokonujesz prezentacji, która może ludziom przypaść do gustu lub nie.
Ciężko jest tu oceniać - za wysoko, za nisko, skandal, wstyd, kompromitacja, kpina, nie zgadzam się, nie zasłużył etc., skoro tak chciał lud. Gdy bowiem chodzi o plebiscyty ogólnosportowe, obejmujące swoim zasięgiem wszystkie dyscypliny i całą branżę, są one kompletnie niewymierne z merytorycznego punktu widzenia. Bo nijak nie da się zważyć, czy brązowy medal mistrzostw świata w judo więcej ma w sobie szlachectwa niż złoto mistrzostw Europy w zapasach. Są to więc przede wszystkim rankingi popularności i sympatii, pokazujące też, jak bardzo zainteresowane środowiska potrafią się zorganizować oraz wzajemnie zdopingować. Jednak niektórzy wciąż jeszcze do tego nie doszli.
Rozumiem, że podświadomie sportowcy pragną zwyciężać zawsze i wszędzie. W końcu rywalizacja jest ich codziennym chlebem. Plebiscyt Przeglądu Sportowego to jednak impreza w dużej mierze towarzyska i nie można się obrażać, że ktoś kogoś lubi bardziej, a kogoś innego mniej. A poza wszystkim trzeba też mieć nieco sportowego szczęścia. Bo i tu obowiązuje zasada, że jesteś wart tyle, ile twój ostatni występ. Już nie pamiętacie, co się działo przed rokiem? Oto Piotr Żyła, mistrz świata w narodowym sporcie, znajduje się nie tylko poza pierwszą dziesiątką, ale też pod koniec drugiej. Gdzieś na szarym końcu. Bo gdy przyszło do głosowania, wszyscyśmy żyli teraźniejszymi kłopotami Żyły i jego kolegów z narodowej reprezentacji. Narzekaliśmy, złorzeczyliśmy. Dlatego o globalnym mistrzostwie zawodnika z lutego niewielu już pamiętało.
Nie racząc wyjść do wspólnej fotki, Fajdek pokazał brak kultury, taktu i małostkowość. Widać, nie zerkał na ostatni akord Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen, gdzie po finałowym skoku Dawid Kubacki zrobił wszystko, absolutnie wszystko, by zwycięskie chwile Graneruda uczynić dlań najpiękniejszymi z możliwych. Wyściskał Norwega, wyklepał, wziął z kolegą Laniskiem na ramiona i poniósł niczym w lektyce. Wykonał wszystkie możliwe gesty przyjaźni. To było piękno sportu, życzyłbym sobie więcej takich epilogów.
I nie podoba mi się krytyka sportowców za to, że dziękują swoim sponsorom. Spółkom skarbu państwa. Mieszanie w to polityki, kontestowanie zawodników i próby ich szufladkowania są podłe po prostu. Oni chcą tylko spełniać swoje marzenia, a przy okazji, co normalne, odnieść też jakąś korzyść, skoro nastały czasy sportu zawodowego. Jeśli zatem jest ktoś, kto chce im w tym pomóc, to wypada podziękować. Przed rokiem uwiódł mnie pod tym względem zapaśnik Tadeusz Michalik, który statuetkę odbierał na galowo. Tzn. w mundurze galowym Wojska Polskiego. Świetny pomysł, bo, tak to odbieram, oddał szacunek tym, którzy pomogli mu w spokoju budować formę. A zawsze się znajdzie ktoś, kto doszuka się w tym uznania dla obecnej władzy. Otóż gdyby nie Wojsko Polskie i spółki skarbu państwa, gówno by było w wielu przypadkach, a nie medale. Niezależnie od tego, która opcja akurat nimi kieruje.
Wiecie, dlaczego w poszczególnych miastach zaprasza się zawsze i nagradza tych, co dzielą samorządową kasę na sport? Nawet jeśli ci ważniacy kogoś nie doceniają? Żeby w końcu zaczęli doceniać. Albo żeby chociaż nie rzucali kłód pod nogi, jeśli nie chcą pomagać.
A gdzie w tym wszystkim Bartosz Zmarzlik? Na wysokim, drugim miejscu. Widać, taka jest siła dyscypliny. Niszowej w skali świata, potężnej w skali kraju. Załóżmy, że za dwa lata, jako pięciokrotny mistrz świata, znajdzie się on na obecnym, dziewiątym miejscu Fajdka. I co? Też nie będę chodził smutny, tylko zaakceptuję wybór społeczeństwa. Dla mnie Zmarzlik może być zawsze dziewiąty, byle tylko sezon indywidualnych mistrzostw świata kończył jako jedynka. W końcu to te żużlowe tytuły będziemy mu pamiętać, nie zaś liczbę wygranych plebiscytów. Przy całym szacunku dla tego pięknego wydarzenia, jednoczącego ponoć środowisko sportowe.
Nie wiem, ile razy Tony Rickardsson zostawał najlepszym sportowcem Szwecji i czy w ogóle. Nie wiem też, czy zostawał nim w Nowej Zelandii Ivan Mauger, o ile bawią się tam w takie rzeczy. Z jakiegoś powodu wiem natomiast, że to właśnie ich ma ścigać teraz Zmarzlik.
A nie, po sezonie, Fajdka, Natalię Kaczmarek czy czwórkę bez sternika wagi lekkiej.
Wojciech Koerber
Zobacz także:
- Jason Doyle wygrał trzy rundy, ale to Jack Holder został nowym mistrzem Australii!
- Awantura! Zobacz, co wydarzyło się między Holderem a Tungate'em