"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Początek roku to zawsze okres podsumowań, więc poznajemy wtedy rozstrzygnięcia różnego rodzaju plebiscytów. W ubiegły weekend Bartosz Zmarzlik zajął drugie miejsce w rankingu na najlepszego sportowca Polski roku 2022. To spory sukces gorzowianina, bo przecież po raz trzeci znalazł się on w trójce najlepszych. Tomasz Gollob mógł pomarzyć o takich osiągnięciach, choć przez lata nosił dyscyplinę na własnych barkach.
Dla mnie, Gollob był, jest i będzie świetnym ambasadorem żużla. Może pod wpływem osiągnięć Zmarzlik przerósł mistrza, ale nieco inaczej patrzę na dokonania bydgoszczanina. Kiedyś, gdy spotkało się kogoś przypadkowego na ulicy, to wiedział kim jest Gollob. Wiem, bo sama robiłam takie "badania" na mieście. W przypadku Zmarzlika nie jestem mimo wszystko przekonana, że każdy będzie wiedział, o kim mowa.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Może kiedyś wszelkiego rodzaju rankingi rządziły się innymi prawami. Dla mnie Gollob był niezaprzeczalnym liderem polskiego żużla przez długie lata. Oczywiście, Zmarzlik wykonuje teraz świetną pracę, staje się coraz bardziej rozpoznawalny i pracuje na rzecz dyscypliny. To trzeba doceniać. To jednak nadal nie jest takie zjawisko jak z Gollobem, gdy jego nazwisko było wręcz synonimem żużla.
Doceniam też to, że Zmarzlik wychodzi do kibiców, do nowego grona fanów. Pojawia się m.in. w programach śniadaniowych, przedstawia swoją rodzinę. U Golloba tego nie było, ale też były inne czasy. Względem lat 90. zmieniło się podejście do promocji produktu jakim jest sportowiec czy dyscyplina.
Tak naprawdę w dawnych czasach nikt z nas nie miał pojęcia, jak wygląda rodzina danego sportowca. Czy ktoś kojarzy żonę np. Zbigniewa Bońka? Teraz media społecznościowe wiele zmieniły. Dlatego Bartosz Zmarzlik musi promować żonę, dzieci. Zmieniliśmy się też my, kibice. Coraz częściej lubim zaglądać w strefę prywatną zawodników.
Po ostatniej Gali Mistrzów Sportu zrobiło się też głośno o pretensjach Pawła Fajdka w związku z jego niską pozycją w plebiscycie. Fajdek powinien jednak pamiętać, że kibice mają swoich idoli i ulubieńców. W plebiscycie na najlepszego sportowca roku nominowani są przecież sami mistrzowie. Lekka atletyka jest królową sportu, ale to nie przekłada się na popularność. Żużel bez wątpienia ma większą bazę kibiców w Polsce, stąd też mistrzostwo świata Zmarzlika zostało ocenione wyżej niż tytuł Fajdka. Nie zawsze plebiscyt wygrywa najlepszy sportowiec.
Fajdek powinien pamiętać, że takie zabawy wymagają też inicjatywy samego sportowca. Powinien on udzielać wywiadów, promować się w mediach społecznościowych, czasem wykorzystywać nawet kolegów po fachu i rodzinę. To wszystko przekłada się później na głosy w różnego rodzaju plebiscytach.
W żużlu widzę natomiast analogię do skoków narciarskich. Bartosz Zmarzlik przeskoczył pod względem osiągnięć Tomasza Golloba, tak jak Kamil Stoch dokonał większych rzeczy niż Adam Małysz. Jednak dla wielu to Małysz jest symbolem dyscypliny. Pamiętamy, jaką mieliśmy "Małyszomanię" po pierwszych sukcesach skoczka z Wisły. W przypadku Stocha tak już nie było. Nawet po latach, tak mi się wydaje, większą rozpoznawalność i zainteresowanie mediów ma Małysz.
Czytaj także:
Zmarzlik wyjawił, ile rocznie wydaje na sprzęt. Mowa o gigantycznej kwocie
Znów powróci w wielkim stylu? Nie raz zamykał usta niedowiarkom