Przed sześcioma laty runda Grand Prix Szwecji została przełożona z soboty na niedzielę z uwagi na niekorzystną aurę. Turniej odbywał się w środku dnia i jak często bywa w Malilli, okazał się interesującym widowiskiem. Sporych emocji dostarczył bieg finałowy, w którym zmierzyli się Jason Doyle, Greg Hancock, Chris Holder i Piotr Pawlicki. Warto dodać, że dla tego ostatniego był to pierwszy finał w światowej elicie w karierze.
Po starcie na czoło stawki wysforował się Doyle, który w tamtym momencie sezonu osiągał w coraz szybszym tempie znakomitą dyspozycję. Australijczyk musiał jednak uważać na Hancocka. Amerykański weteran, co do niego raczej niepodobne, obrał tor jazdy po zewnętrznej, szukając możliwości objechania rywala w taki sposób. Ten był czujny i nie popełniał błędów.
Hancock na końcu trzeciego okrążenia zmienił taktykę i przyciął do wewnętrznej, na prostą startową, wjeżdżając już nie z prawej a z lewej strony Doyle'a. Ten manewr przyniósł mu korzyść, bo australijski zawodnik znalazł się za jego plecami. Kalifornijczyk uciekł na bezpieczny dystans i do mety dojechał na pierwszej pozycji. Trzeci był Pawlicki.
Zwycięstwo Hancocka w Malilli było wyjątkowe. Ze Szwecją od lat miał szczególna więź, bo z tego kraju pochodzi jego żona i to tam w trakcie kolejnych sezonów stacjonował. Od 1995 roku jednak nie wygrał tam nigdy turnieju GP mimo wielu prób. Amerykański mistrz specjalizował się w kolekcjonowaniu pierwszych miejsc w kolejnych państwach, lecz bliska jego sercu Szwecja długo była dla niego niezdobyta. Do czasu, kiedy w mistrzowskim dla siebie roku przeprowadził świetny atak na dystansie i po wszystkim mógł oblać się szampanem.
Zobacz triumf Hancocka w Malilli w 2016 roku:
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pierwsza taka wygrana Janowskiego. Obecnie jest ikoną Grand Prix [WIDEO]
Triumf Holdera przed rodzimą publiką. Zmarzlik wytrzymał ciśnienie [WIDEO]
ZOBACZ Tomasz Gollob mówi o swojej pracy w telewizji. Otrzymał konkretną sugestię