Żużel. Ljung wymaga za dużo? Stawki dla Szwedów większe niż dla innych

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Peter Ljung
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Peter Ljung

Były uczestnik cyklu Grand Prix ma problemy ze znalezieniem zespołu. Zawodnik nie kryje się ze swoim sprzeciwem odnośnie kwot proponowanych przez działaczy. Problem w tym, że poziom prezentowany przez 40-latka obniża się z każdym rokiem.

11 listopada na naszym portalu ukazał się artykuł z wypowiedzią Petera Ljunga. Przeczytasz o tym TUTAJ. Szwed zarzucił działaczom ze swojej ligi, że obcokrajowców cenią bardziej od rodzimych zawodników. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak jest naprawdę.

Nie jest żadną tajemnicą, że stawki dla zawodników w Bauhaus-Ligan są zdecydowanie niższe od tych, które serwują prezesi w PGE Ekstraliga czy eWinner 1. Liga. Przede wszystkim, system rozliczeń jest zgoła odmienny.
W naszym kraju, od lat panuje trend na zapłatę "punktówki" za każdy mecz. Żużlowiec, rzecz jasna, przed sezonem podpisuje kontrakt, za który już dostaje pieniądze oraz w wielu przypadkach koszt dojazdu na mecze i wszelkie bonusy za przekroczenie danej liczby punktów.

Szwedzi stawiają na ryczałt. Nie interesuje ich, ile punktów zawodnik zdobędzie. Dostaje za mecz tyle i tyle pieniędzy. Ze zdobytych informacji wynika, że zawodnik pokroju Maxa Fricke'a może liczyć na kwotę pomiędzy 40 a 50 tysięcy szwedzkich koron. W przybliżeniu jest to 18-24 tys. złotych. Nie jest wielką tajemnicą, że taka stawka na polskie realia dla Fricke'a to ok. 2-3 zdobyte punkty w meczu PGE Ekstraligi.

ZOBACZ Nicki Pedersen: Musiałem odstawić leki, bo wchodziły mi już na głowę

Peter Ljung w minionym sezonie reprezentował barwy Vastervik Speedway. Wykręcił on średnią biegową na poziomie 1,164, dzięki zdobytym 64 punktom w 55 biegach. Do kogo zatem Ljung może mieć pretensje? Jedynie do siebie. Szwed bardzo obniżył loty, przez co nie może wymagać, że ktoś zapłaci mu tyle, ile wspomnianemu już Frickowi. Wedle naszych informacji tak właśnie jest.

Rozmawiając z innym szwedzkim działaczem, dowiedzieliśmy się, że sytuacja do opisanej przez Ljunga jest zupełnie odwrotna. Gdy bierze się na szwedzkim rynku zawodnika z tego kraju, a zawodnika zagranicznego z tą samą średnią biegową to zawsze rodzimy żużlowiec może liczyć na więcej.

A trzeba przecież wziąć pod uwagę, że zawodnicy spoza Szwecji muszą doliczyć koszty dojazdu, które wcale nie są małe.

Co zatem będzie z Peterem Ljungiem? Sytuacja wciąż się nie wyjaśniła. Wysłał on swoją ofertę do m.in. Rospiggarny Hallstavik, lecz wspomniana stawka jest dla klubu nie do przyjęcia.

Czytaj także:
Junior ROW-u nie chce już dla nich jeździć

Komentarze (0)