[b]
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty[/b]: Rywalizacja o Drużynowe Mistrzostwo Polski Juniorów za nami. Jakbyś podsumował te finały w swoim wykonaniu?
Franciszek Karczewski, zawodnik zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa i Cellfast Wilków Krosno: Zacząłem dobrze, bo ten pierwszy finał w Ostrowie Wielkopolskim był satysfakcjonujący, ale później w Grudziądzu i Lublinie nie poszło mi już tak, jakbym tego oczekiwał. Ten ostatni finał też nie wygląda punktowo najlepiej, ale wyciągam wnioski i w jakimś stopniu mogę być usatysfakcjonowany.
Dla ciebie to też bardzo ważne pod kątem sprawdzenia się na tle dobrych juniorów w kontekście przyszłorocznej PGE Ekstraligi, prawda?
To było na pewno fajne przetarcie, bo i poziom był wysoki. W końcu mieliśmy szansę pościgać się między innymi z mistrzem świata do lat 21. Mogę być zadowolony, bo nie stanowiłem tła dla rywali.
ZOBACZ Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach
Z tyłu głowy gdzieś siedzi to, że za kilka miesięcy będziesz się już ścigał w najlepszej żużlowej lidze świata?
Nie skończył się dla mnie jeszcze ten sezon, bo czeka mnie kilka startów (rozmowa przeprowadzona po 4. finale DMPJ - dop. red.). Kiedy go skończę, to wtedy zaczniemy przygotowania do kolejnego, zarówno sprzętowe, jak i fizyczne. Staram się nie myśleć o tym, co będzie, aby też nie nakładać na siebie presji. Będę chciał jednak wejść w PGE Ekstraligę tak, aby robić jakieś punkty i aby to nie wyglądało tragicznie. Zrobię wszystko, by wszystko wyglądało pozytywnie.
A w przerwie zimowej planujesz jakieś zajęcia z psychologiem? Jazda w PGE Ekstralidze wiąże się z większą presją i oczekiwaniami, kiedy to trzeba wejść w buty takich zawodników, jak Jakub Miśkowiak i Mateusz Świdnicki.
Wydaje mi się, że wszyscy wiedzą, że to dla nas będzie debiut w PGE Ekstralidze. Staram się nie patrzeć na komentarze, bo one mnie nie ruszają. Trzeba robić swoje, a jak będę to czynił, to wyniki przyjadą same.
Ze względu na regulamin nie mogłeś startować w eWinner 1. Lidze i U-24 Ekstralidze jednocześnie. Czy brak znajomości ekstraligowych torów może stanowić problem?
Nie sądzę. U24 Ekstraliga to nie jest jedyna okazja do jazdy na tych torach, bo jeździliśmy tam też podczas DMPJ, czy innych zawodów młodzieżowych. Jedynego toru, jakiego tak naprawdę nie znam, to Gorzów Wielkopolski. To może być dla mnie niespodzianka.
Rozmawiałem z trenerem Lechem Kędziorą. Przyznał otwarcie, że czeka was jeszcze wiele pracy przed kolejnym sezonem, ale również i w trakcie jego trwania. Nie chciał mówić o konkretnych mankamentach, więc chciałem ciebie zapytać o to, w czym ty upatrujesz największe braki.
Trzeba pracować nad wszystkim, bo do PGE Ekstraligi brakuje. O sobie jest się tak trudno wypowiadać, ale na pewno wiem, że mam do poprawy m.in. wyjścia spod taśmy. Większe problemy mamy w momencie, kiedy start robi się inny, niż twardy.
Gdybyś miał tak ogólnie ocenić ten swój sezon, to co mógłbyś powiedzieć? Wydaje się, że był on bardzo solidny, a jego ocenę podnosić mogą świetne rezultaty w barwach Cellfast Wilków Krosno.
Była trochę sinusoida, bo miewałem lepsze i gorsze występy. Zbierałem doświadczenie, by poznawać tory, a także motocykle i ich pracę. Ogólnie jednak mogę być zadowolony z tego, co prezentowałem.
Dobre wyniki zwieńczone mistrzostwem pierwszej ligi i awansem z Cellfast Wilkami Krosno do PGE Ekstraligi.
I bardzo się z tego cieszę, bo to był cel dla naszej drużyny. Nie uchodziliśmy za głównych faworytów, bo takowymi byli Abramczyk Polonia Bydgoszcz i Stelmet Falubaz Zielona Góra, a my trochę wszystkich zaskoczyliśmy.
Chciałbym na chwilę wrócić jeszcze do finałowego meczu w Zielonej Górze. Obserwując mecz, dało się zauważyć, że trzeba jechać środkiem toru, a najlepiej gdzieś bliżej bandy, tymczasem ty konsekwentnie trzymałeś się krawężnika...
Nie lubię zbytnio toru w Zielonej Górze. Na pięć występów, pięć razy mi tam nie poszło, gdzieś mi totalnie ten owal nie leży. Staram się o tym nie myśleć, ale cóż... gorsze zawody.
Kamery klubowej telewizji Stelmet Falubazu uchwyciły, jak ostro zrugał cię Andrzej Lebiediew. To była taka dobra lekcja motywująca?
To są emocje i takie sytuacje jak ta z Andrzejem zdarzają się wielu. Nie dziwię się Andrzejowi, bo wie, że stać mnie na więcej, a to, co ja robiłem tego dnia, to nawet szkoda komentować. Mój występ był bardzo słaby. Nie miało to na celu, by mnie urazić, a zmotywować.
Konrad Cinkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Zaskakująca oferta dla Rune Holty! Tego na pewno się nie spodziewał
Rozkochał go w żużlu, a następnie został jego nauczycielem