Żużel. Zawodnik Włókniarza nie robi tragedii z porażki w półfinale PGE Ekstraligi. "Idziemy w dobrą stronę"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Leon Madsen

zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa przegrał z Moje Bermudy Stalą Gorzów 42:48 w półfinałowym meczu rewanżowym i zamiast walki o złoto, pojedzie w meczu o brąz. Wielkiej tragedii z tego nie robi Leon Madsen, który dostrzega pozytywy.

Po pierwszym spotkaniu w Gorzowie, które zakończyło się remisem 45:45, większość ekspertów widziała już zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa w finale PGE Ekstraligi. Tak się jednak nie stało. W rewanżu Moje Bermudy Stal Gorzów wygrała 48:42 i to zespół Stanisława Chomskiego pojedzie o złoto.

- Tak nie miało być - mówił Leon Madsen w Magazynie PGE Ekstraligi w Canal+ Sport 5. - Jest mi bardzo trudno wypowiadać się w takiej atmosferze. Nie chciałbym nikogo wskazywać palcem, że to jest wina tego czy innego zawodnika. Zabrakło nam punktów kilku chłopaków. Ten mecz nie ułożył się dobrze dla nas - dodawał Duńczyk.

34-latek mimo porażki patrzy w przyszłość z optymizmem. Kapitan częstochowian zapewnia, że Włókniarz w sezonie 2023 ponownie powalczy o najwyższe cele. Jednocześnie zapewnia, że drużyna zrobi wszystko, by w meczu o brąz pokonać For Nature Solutions Apatora Toruń.

ZOBACZ WIDEO Jack Holder jest problemem Apatora? Termiński o formie Australijczyka

- Bardzo chcemy zdobyć brązowy medal dla kibiców, którzy byli zawsze z nami. Mimo całego żalu są też pozytywny. Nigdy w mojej karierze nie spotkałem się z taką atmosferą, jaką Włókniarz wyzwolił w naszym zespole w tym sezonie. Uważam, że idziemy z klubem w dobrą stronę. Wielkie marzenia o finale się skończyły, ale nie róbmy z tego tragedii. Będzie nam bardzo ciężko, bo marzenie odpłynęło, ale zrobimy wszystko, żeby dla klubu zdobyć medal. Włókniarz idzie w bardzo dobrą stronę i będziemy chcieli pokazać to w przyszłym roku - kontynuował Leon Madsen.

W nieco lepszym humorze po meczu był Bartosz Zmarzlik. Dwukrotny indywidualny mistrz świata w całych zawodach nie przegrał z żadnym rywalem. Dodatkowo to on razem z Martinem Vaculikem w ostatnim biegu przesądzili o awansie Moje Bermudy Stali do finału PGE Ekstraligi.

- Śmiałem się do trenera przed zawodami, żeby zrobił wszystko, by w 15. biegu nie było wszystko na moich i Martina czy Szymona barkach. Po meczu powiedziałem do trenera, że jest niesłowny (śmiech). Gdybyśmy nie dowieźli tego w ostatnim biegu, to byłoby to nie do przełknięcia, człowiek by nie usnął. Nie zastanawiajmy się nad tym, cieszmy się tym, co jest. Niewielu na nas stawiało, a były pięknie zawody. Zimą będzie co wspominać - mówił Zmarzlik.

27-letni zawodnik jeszcze przed rozpoczęciem spotkania czuł, że starcie z Włókniarzem pójdzie po myśli gorzowian. - Przyjechałem do Częstochowy i miałem wewnętrzne przeczucie. Inni sądzili coś innego, ale mówiłem, że my tu wygramy. Człowiek o tym nie myślał, a sam do siebie tak mówił. Sam bardziej wierzyłem niż wszyscy dookoła - zakończył.

Zobacz także:
Rewolucja czy ewolucja w składzie tegorocznego beniaminka?
Ci zawodnicy zyskają na zmianach regulaminowych?

Źródło artykułu: